Kino i książka czynią straszliwe spustoszenie…

Dziś będzie grubo…

Kiedy ludzie słyszą, że Beks upajał się oglądaniem Bondów mają przed oczyma prymitywa, który przedkłada tandetny obraz nad realizm świata, który nas otacza. Żaden z randomowych konsumentów rzeczywistości nie pomyśli, że taka postawa jest efektem kompletnego zrozumienia rzeczywistości oraz świadomego pojęcia bezsensu, braku wpływu na otoczenie, konieczności maszerowania tunelem narzuconym przez bezduszną naturę, wreszcie totalnego unicestwienia, które w finale stanie się udziałem każdego z nas. To wszystko trwa do czasu….Spotkałem wczoraj znajomego, który swego czasu fiskalizował mi firmę. Chłop zawsze był chudy jak patyk, ale to co ujrzałem pod cmentarzem (byłem odwiedzić bliskich) przeraziło mnie do cna. Muzułmanin z Oświęcimia.  Co się stało, pytam? A zmarła Grażyna, zostałem z dziećmi sam. Pierwszy raz poczułem oddech śmierci…Okej a rodzice żyją? No żyją, nikt mi nie umarł jeszcze….No to masz farta chłopie, bo ja poza dziećmi pochowałem już wszystkich. Dopiero teraz możesz poczuć namiastkę tego co ja czułem i czuję. Dziś jestem kawałkiem tępej skały, w której pali się gdzieś w głębi mała, czerwona, pulsująca lampka przypominająca od czasu do czasu kim byłem gdy pierwszy raz ujrzałem zniewalające piękno tego świata.

Czytaj dalej „Kino i książka czynią straszliwe spustoszenie…”

Nigdy nie dotrzesz do “swoich prawdziwych” pragnień…

bo coś takiego nie istnieje! Od kilku lat daje się nakreślić dość wyraźny nurt wśród tak zwanych przebudzonych, nakłaniający do porzucenia wprogramowanych nam społecznie norm i celów, których realizacja nie przybliża nikogo do poczucia spełnienia, a jedynie konkretyzuje potrzeby otoczenia i doraźnie nas samych, poprzez przykrycie własnych deficytów – potrzeby bezpieczeństwa, popularności, sławy, pieniędzy, zdrowia, życia wiecznego. 🙂 W każdym wypadku motorem postępowania ludzi są właśnie wspomniane braki, które są częściowo programowane genetycznie (np silnie zestresowana w ciąży matka, rodzi dziecko z ekstremalnie wyczulonym układem nerwowym) a częściowo behawioralnie. Każdy z mozołem wspina się po piramidzie “własnych” potrzeb wierząc głęboko, że gdy osiągnie już wszystko czego pragnie, to czeka go spokój wewnętrzny, radość, poczucie spełnienia. Nic bardziej mylnego – jeszcze żaden “zaliczony” cel nie wywołał w kimkolwiek długotrwałego poczucia szczęścia, bowiem takie odczucie byłoby sprzeczne z ewolucją, pozwalając człowiekowi spocząć na laurach, gdy tymczasem chodzi wyłącznie o jedno – przekazywanie i dywersyfikowanie materiału genetycznego, gdy cała reszta jest wtórna i pochodna tychże, pierwotnych mechanizmów.

Czytaj dalej „Nigdy nie dotrzesz do “swoich prawdziwych” pragnień…”

Dlaczego Twój szef odniósł sukces, a Ty dalej liczysz słupki?

Historia ludzi na ziemi, tej ziemi to zapis wzlotów i upadków, tak jednostek jak i imperiów. Od zarania wieków było tak, że na czele grup, jednostek wojskowych, zespołów, państw stawali ludzie, którzy posiadali stosunkowo wysokie IQ zaś wyjątkowo niskie EQ. Z czym to się łączy? Otóż wysokie IQ świadczy wyłącznie o wysokiej zdolności do logicznego pojmowania rzeczywistości, natomiast EQ niesie za sobą ładunek “ludzki” w naszym na wskroś matematycznym, komputerowym świecie. Istnieje sobie za wielką wodą taki projekt pod tytułem Talentsmart, który stara się analizować ścieżki rozwoju ludzi, w zależności od tego, jakie miejsce w hierarchii zawodowej piastują w odniesieniu do ich inteligencji emocjonalnej. Tytułem wstępu powiedzmy sobie, że odsetek psychopatów wśród CEO firm, właścicieli rozległych interesów, czy dyktatorów jest bardzo wysoki w stosunku do średniej w społeczeństwie. Oczywiście bezwzględność często prowadzi na szczyty władzy, ale jakoś tak dziwnie ten świat jest skonstruowany, że owa wędrówka na szczyt (często wątpliwy) kończy się spektakularnym upadkiem. Weźmy chociażby Hitlera. Gdyby nie był nieukiem bez wykształcenia, całkowicie przekonanym o własnej nieomylności to być może był by podziwiany dziś jak Juliusz Cezar a tak to skończył w dole w benzyną, inni skończą w oparach wódy,  jeszcze inni na taczkach, czy w więzieniu. Tak! Aby odnieść sukces w biznesie, czy pociągnąć za sobą tłum dobrze być psychopatą, ale wszechstronnie wykształconym psychopatą. Inaczej  trzeba szykować się na klęskę. 🙂

Czytaj dalej „Dlaczego Twój szef odniósł sukces, a Ty dalej liczysz słupki?”

Jak się produkuje automaty imitacyjno-naśladowcze?

Społeczeństwo przypomina do bólu zaawansowaną sieć neuronową. Natura poprzez różnego rodzaju konfigi ludzkiego genotypu nieświadomie “testuje” najbardziej skuteczne dla przetrwania gałęzie i odłamy czegoś, co możemy nazwać osobowością a w fundamentach jest czymś, co ma zapewnić reprodukcję genów. Gdyby nie potężna katastrofa naturalna, która zmiotła z ziemi dinozaury, prawdopodobnie do dziś nie wyszlibyśmy z nor, i jako przedstawiciele ssaków, nigdy nie sięgnęli po koronę gatunku panującego na ziemi, tej ziemi. Oczywiście każdemu z nas wydaje się, że jest wyjątkowy, ewentualnie jego droga jest właściwa, reszta to durnie, idioci, półgłówki. Oczywiście w takim myśleniu jest sporo racji, bowiem przetrwanie wymaga dwóch cech – bezwzględności i naśladowania stada. Jeśli ktoś to potrafi na polu podświadomym, to świat (w sensie kółka dla chomika) stoi przed nim otworem. Dotarliśmy znów do wolnej woli, która nie istnieje. Każdemu z nas wydaje się, że jest panem własnego życia, emocji, sposobu myślenia, a tymczasem nasze własne poczynania są zautomatyzowane do bólu poprzez programowanie, jedynie filtr mentalny czyni, że wydaje nam się iż nasze decyzje są nasze. Dziecko przychodzi na świat i natychmiast zostaje poddane programowaniu, którego zresztą uczy się niemal od początku. Zapłaczę, to mnie przytulą, zmienią pieluchę, znów zapłaczę, będzie micha. Automat imitacyjno-naśladowczy nabiera tempa. Dalej obserwuje rodziców, co w połączeniu z zaprogramowaniem genetycznym powoduje, że wzmacnia bądź osłabia pewne charakterystyczne dla samego “siebie” cechy. Co to wszystko ma wspólnego z wolną wolą? Zupełnie nic.

Czytaj dalej „Jak się produkuje automaty imitacyjno-naśladowcze?”

Rafał Skonecki