Niespójne ale wartościowe.

“Człowiek jest stworzony do analizy. Mózg ludzki swym potencjałem ludzkim, całkowicie odmiennym od zwierzęcego, modyfikuje stronę małpią i domaga się rozumienia świata.

Umysł ludzki, który nie potrafi dokonać merytorycznej i formalnej analizy świata wypowiedzi czuje się niezaspokojony. Wtedy poszukuje tanich wyjaśnień, są to pseudonaukowe zasady. Poszukuje antidotum, którym stają się tajemniczości, jak UFO, McCartyzm w USA. W Niemczech, euforyzacja wskutek nieustannego picia piwa, naznaczyła euforyczne rozpływy mocy korelacyjnych np. u Hitlera, widoczne w czasie jego przemówień, podczas których masy wpadały w stan uniesienia. Euforyzacja oraz poszukiwanie tanich okultystycznych „zasad” prowadzi do wytworzenia w mózgu rejestratów sprzyjających używaniu pretekstów, czyli swoistych wyjaśnień. Preteksty te zaczynają tworzyć mózg niezdolny do odróżniania pretekstu od prawdy.. Nie musi tu być zakład pracy, aby się ujawniło rozmycie między pretekstami a prawdą. Tam gdzie jest dwóch synów, a jeden o głowę niższy, tam powstaje u niższego naturalna skłonność do wykorzystania jakiegokolwiek bądź pretekstu, aby tylko przywalić wyższemu. W rodzeństwie takim wyższy, nie rozumie, o co niższemu chodzi, traktuje go po partnersku, chce wciągnąć niższego we wszelkie swe poczynania, a mogą to być zabiegi literackie, teatralne, naprawcze (w rodzinie, szkole), pedagogiczne, negocjacyjne, turystyczne. Niższy odwrotnie, nie widzi w wyższym partnera, czyni wyższemu zarzuty z wciągania go na wspólna drogę, niekoniecznie mu to mówi, ale żyje tym (że wyższy go angażuje), uważa to za jakąś absolutną ujmę i „idzie własną drogą”, byle nie z wyższym. Człowiek z tak wytworzonymi rejestratami nie potrafi się z sobą tak skomunikować, aby nie atakować jak bandyta, bez powodu i całe jego życie toczy się wokół wyprodukowania pretekstów. Te preteksty w nim żyją i stymulują do aktów bandyckich.

Bandyci posiadają cybernetycznie odmienny mózg, w którym moce korelacyjne doprowadziły do zaniku zdolności odróżniania prawdy od własnych konfabulacji. Jak wykazywała w swej pracy neurolog Krystyna Cholewianka, istnieją całe rodziny, w których z braku prawdziwego zacnego ojca, znęcania się teściowej nad synową w ciąży i realizowania tego programu przez męża (maminsynka) wobec żony, następuje niemoc intelektualnego odróżniania pretekstowości od prawdy. Sterowania (życia, decydowania) pretekstowego od prawdziwościowego. U synów najczęściej sytuacje te powstają, jeżeli jest kompleks niskiego wzrostu, wtedy zjawia się chęć sterowania o pretekstowym charakterze.
Jest to forma zespołu podpadającego pod infantylizm, a młodzieńcy tacy zwykle nie nadają się do służby wojskowej. Zgadzali się z tym jej koledzy.

U córek zaś taki mózg – porzucający prawdziwościowe analizy na rzecz pretekstowości (apodyktyczności) – wytwarza się zawsze, za każdym razem, jeżeli matka jest schorowana, nieporadna i poniewierana przez ojca, który ma pieniądze, władzę lub poważanie – wtedy córka zawsze traci zdolności do poszukiwania form prawdziwościowych i jej sztuczność w zachowaniu widać w pracy zawodowej, zwłaszcza jeśli jest psychiatrą (psychiatryczną) lub psycholożką. Nawet jako psycholożka lub psychiatryczna nie zdaje sobie sprawy ze swego kalectwa, staje się dominantką w małżeństwie, faktycznie będąc do małżeństwa niezdolną, nieporadną jako matka, apodyktyczną, wymuszającą. W pracy zawodowej psychiatry nie ma nigdy żadnych osiągnięć, pomimo doktoratu (zrobionego na złość mężowi psychiatrze), ponieważ to jej nieudolność umysłowa – której absolutnie nie dostrzega – spowodowała nadzieję, że się wyzwoli ze swej wady idąc na psychiatrię (lub psychologię). Nie widząc swego kalectwa i nie mogąc się przyznać do tego kalectwa, które zawdzięcza właśnie uwielbianemu w dzieciństwie ojcu, staje się w pracy psychiatrycznej nieustannie niedołężną naśladowczynią (kopistką) książek psychiatrycznych, których w ogóle nie rozumie i ciążą jej one, jak cała psychiatria. Zdaniem wielkiego psychiatry Jana Trąbki, praca psychiatry jest jej ciężarem, a nawet wrogiem, stąd niezwykła jałowość zawodowa takich córek.

Taki sens, jak tu opisany (mózg pretekstowy, a nie prawdziwościowy) miała inwazja SS w polskich mundurach w Gliwicach, na która to inwazję Hitler odpowiedział zmasowaną kontr inwazją na zajęcie terenu Niemiec przez SS, czyli odpowiedział II W.Św., a w czasie trwania II W.Św. wymyślał preteksty, aby zaatakować Polskę. Taki sens maja akcje psychiatryczki w rodzinie, która kierując się pretekstami, naśladuje ojca, izolując matkę, albo innych członków rodziny, jeżeli będzie to sprawa majątkowa. Opisany mózg pretekstowy, a nie prawdziwościowy, nie potrafi inaczej działać, a poszukiwania prawdy córka rodzinnego satrapy ma za stracony absolutnie czas. Prawdę znajduje ona w sektach lub w gorliwej dewocji, a księża stanowią dla niej archetyp władzy, projekcję ojca, wyrocznię i metodę sterowania w rodzinie (matka, mężem, rodzeństwem). Córka taka nieustannie prowadzi inwazyjny tryb życia i ten tryb uniemożliwia jej jakiekolwiek osiągnięcia zawodowe w psychiatrii lub psychologii. W swym zawodzie porusza się jak słoń. Na wzór inwazji, w głowie Hitlera, odpowiada zmasowaną kontr-inwazją na upatrzone przez siebie zajęcie terenu; u Hitlera – Niemiec przez SS, czyli wytwory jego pretekstowego mózgu, czyli korelatora zaburzonego źle ustawionymi rejestratami i potencjałami. Córka taka prowadzi nieustanne inwazje w rodzinie i wymyśla preteksty, aby atakować.

Podobny sens miało wiele akcji w XX i XXI w. Czerpią one z metody Hitlera, czyli z mózgu, w którym od strony cybernetycznej rejestraty prawdy nakładają się z rejestratami pretekstowości. W rodzinach z wadliwym ojcem wymyśla się sztuczne preteksty, aby kogoś oskubać z majątku, prawie nigdy tego się nie robi bez pretekstu. Często realizują to dewotki i osiągają swoje cele za parawanem religijnego szantażu, eliminując zwłaszcza ateistów. Bywa, że członkowie rodziny bronią się przed taka dewotką ateizmem.

U córek mózg pretekstowy – porzucający prawdziwościowe analizy na rzecz pretekstowości (apodyktyczności) – wytwarza się zawsze, za każdym razem, jeżeli matka jest schorowana, nieporadna i poniewierana przez ojca, który ma pieniądze, władzę lub poważanie – wtedy córka zawsze traci zdolności do poszukiwania form prawdziwościowych i jej sztuczność w zachowaniu widać w pracy zawodowej, zwłaszcza jeśli jest psychiatrą (psychiatryczną) lub psycholożką. Nawet jako psycholożka lub psychiatryczka nie zdaje sobie sprawy ze swego kalectwa, staje się dominantką w małżeństwie, faktycznie do małżeństwa niezdolna. Ukształtowana tyranią ojca, mocą relacji córka-ojciec, jest krańcowo nieporadna jako nie tylko zona, ale i matka – apodyktyczna, wymuszająca, krzykliwa, nieanalityczna, nienegocjacyjna.

W pracy zawodowej psychiatry nie ma ona nigdy żadnych osiągnięć, nawet jeśli zrobi pracę dyplomową; poza teoretyczny infantylny mechaniczny doktorat, jak podliczenie grzybicy u chorych psychicznie może być tematem pracy w psychiatrii, ale nadal nie zmieni potrzeby dominacji jako głównej motywacji do konkurowania, także z mężem psychiatrą. Nie może mieć osiągnięć zawodowych, ponieważ myślenie teoretyczne, jako interpretacyjne, nakierowałoby ją na nieudolność swego ojca. Ze stanowiska cybernetyki Mazura, jest tu zaangażowany najsilniejszy kompleks perturbacyjny: młoda niezrównoważona córka o tendencjach mistyfikacji paranoicznej, typowy hedonista ojciec tyran maltretujący żonę, nieudolna matka, przegrywająca na każdym kroku z rodzinnym satrapą. Krzywdy swego umysłu córka nie dostrzega, wady tej nie uleczy psychiatria, której córka, dążąca do władzy i popisu, z istoty psychiatrii nie cierpi i rzutuje jej psychologia na sferę leczenia pacjentów.

Psychiatrka, nie widząc swego kalectwa, i – wskutek wykonywania zawodu psychiatry – nie mogąc się przyznać do tego kalectwa, które zawdzięcza właśnie uwielbianemu i nienawidzonemu jednocześnie w dzieciństwie ojcu tyranowi, staje się w pracy psychiatrycznej, stricte zawodowej, nieustannie niedołężną naśladowczynią swego pospolitego utartego schematu zapisywania tych samych leków, nie jest nawet kopistką książek psychiatrycznych, których zresztą faktycznie nie zna, nie rozumie i ciążą jej one, tak jak ciąży cała psychiatria, pacjenci i leczenie ich. Zdaniem Cholewianki praca psychiatry jest tak zmanierowanej niewychowanej córce tyrana tylko ciężarem, a nawet wrogiem, stąd psychiatrze takiej towarzyszy pustka i jałowość zawodowa.”

Znalezione w sieci.

Rafał Skonecki