Parę lat temu, niedługo po odejściu na zawsze najbliższej mi osoby kupiłem książkę Marcina Wicha zatytułowaną “Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Jakież było moje zdziwienie, gdy w poniedziałek wracałem z ziemi obiecanej do miejsca, gdzie zdobywam zasoby a tu w radio wzmianka o tym, że autor…nie żyje. Facet miał zaledwie 53 lata. Tytułowe pytanie stawia sobie wiele osób na progu ostatecznych pożegnań, ja też je sobie zadawałem…Myślę, że warto wspomnieć tę pozycję, być może któryś z moich nielicznych czytelników po nią sięgnie, nawet jeśli akurat jest w kwiecie życia i ten temat go “nie dotyczy”. Smutny i głęboki tekst napisany piękną polszczyzną, wszak autor pisywał od lat w tym także felietony dla Polityki, zajmował się również grafiką komputerową.
Czytaj dalej „Co z tym wszystkim zrobisz?”
Zabezpieczone: Wspomnienia palą mnie jak słońce.
3xA, czyli antropomorfizm, antropocentryzm, antynatalizm.
Cóż? Ciężko coś napisać w obliczu pełnoskalowej wojny na wschodzie, tak czy inaczej od pewnego czasu chodzi mi po głowie coś, co zawsze wydawało mi się słuszne, choć bywały okresy w moim życiu, gdy wstydziłem się takiego podejścia. Antropomorfizacja to nadawanie cech ludzkich np przedmiotom, zwierzętom, martwej naturze itp. uważam natomiast, że nadawanie cech ludzkich ludziom bo wyglądają jak ludzie jest błędem. Tak jak nikt nie zasługuje na szacunek przez sam fakt, że z wyglądu jest człowiekiem tak samo może zdarzyć się, że pomimo wszelkich cech ludzkich osobnikowi bliżej do dzikiego kota niż do homo sapiens. Skończmy w końcu z nadawaniem czemukolwiek wartości na podstawie cech fizycznych! I żeby nie było – zwierzęta też lubią dręczyć inne zwierzęta. To wszystko dzieje się dlatego, że ten świat z punktu widzenia świadomej istoty jest dokumentnie skopany w fundamentach. Nie może być inaczej jeśli życie powstaje na ułamek sekundy w skali całości, w dodatku na kawałku skały pędzącej przez Wszechświat tylko dlatego, że akurat znalazła się w dobrym miejscu i czasie pod względem źródła energii.
Czytaj dalej „3xA, czyli antropomorfizm, antropocentryzm, antynatalizm.”
Dwa brzegi.
Ostatnio znów mam sporo wolnego czasu, inwestycje same się kręcą, co przy moich skromnych wymaganiach wobec życia sprawia, że coraz częściej myślę o emeryturze. Kiedy byłem dzieckiem marzyłem, aby móc mieszkać w trzech miejscach. Pierwsze główne, to tam gdzie mój dom, drugie w górach a trzecie nad morzem. Myślałem sobie, że będę trzy miesiące tu, pół roku tam i kolejne trzy w domu. Przyziemne i płytkie? Być może, ale nie dla kogoś kto wychował się w 35 metrach kwadratowych. Zastanawiam się co dalej, bo w zasadzie osiągnąłem w życiu to co chciałem, ponownie zaczynać od początku nie zamierzam, co zresztą nie raz było przyczyną rozejścia się mych dróg z kobietami, jakie stanęły na przeciw mojemu przeznaczeniu. Cieszę się, że wszystko osiągnąłem sam, konstrukcję świata, w którym żyję ja a także moi bliscy, zawdzięczam tylko sobie. Wiadomo, że każdy ma swoją Monikę Belluci ale, że jest ona zazwyczaj dostępna wyłącznie na plakacie, to rozsądek nakazuje porzucić sny i skupić się na teraźniejszości. Odnawiam sportowe pasje, kupiłem nowy kajak, który wkrótce zamierzam wypróbować na Zalewie Kamieńskim a także bliskich wodach Bałtyku oraz rozpocząłem sezon rowerowy. Zaliczyłem już klika fajnych tras w okolicy 100km ale nadal nie czuję, abym był w stanie pobić własny rekord, czyli 300km ciągiem. Wraz z nowym gravelem pomysł przejechania z Cisnej do Warszawy na raz wraca i być może jeszcze go w tym roku zmaterializuje, póki co dosiadam starego, dobrego Unibike-a z osprzętem Alfine 11, który wyjątkowo mi pasuje pod względem komfortu, ma też świetnie dobrane, wygodne na długich przelotach siodełko. Dziś miałem jechać z Wawy do Solca nad Wisłą ca 150km ale, że zaspałem to plany uległy modyfikacji. Zrobiła się z tego bardzo ciekawa wycieczka, o której chciałbym dziś opowiedzieć. Dystans spacerowy czyli około 60km, jednak leśne dukty dają dobrze w tyłek co sprawia, że endorfiny eksplodują dużo szybciej niż na szosie a poza tym, może ktoś skorzysta? Myślę, że warto.
Czytaj dalej „Dwa brzegi.”
Inflacyjny boczniak.
Po ostatnim rajdzie na krypto walutach doczekaliśmy się solidnej korekty. Przyznam szczerze, że nie wytrzymałem ciśnienia i pozbyłem się skromnych zapasów BTC kupionych dla żartu (to nie żart) dość dawno temu. Niewielki kapitał spekulacyjny nadal jest w grze bowiem dopóki trwa dodruk w US na niespotykaną dotychczas skalę (20% ogólnej bazy monetarnej w dolarach zostało wyemitowane w zeszłym roku), dopóty giełdy w dłuższej perspektywie mogą tylko rosnąć napotykając co jakiś czas na korekty występujące wtedy, gdy jakiś grubas zdecyduje się na realizację zysków. Dochodzi wówczas do przenikania inflacji lądującej na giełdach do realnej gospodarki. Póki to zjawisko nie dotyczy ulicy na dużą skalę (a zaczyna dotyczyć czego jestem przykładem) nie dojdzie do hiperinflacji na rynkach tradycyjnych, bowiem aby to katastrofalne dla przeciętnego zjadacza chleba zjawisko nastąpiło prócz dodruku musi występować szybkość cyrkulacji pieniądza a tegoż efektu na razie nie ma z dwóch powodów. Pierwszy to taki, że póki kapitał wygenerowany z dodruku koncentruje się w wąskim gronie rąk i lokowany jest w instrumentach finansowych to szybka cyrkulacja pieniądza na rynkach tradycyjnych nam nie grozi a drugi to…covid, który powoduje, że ludzie chomikują dość duże środki na gorsze czasy. Niestety wraz ze skalą wzrastającej bazy monetarnej praktycznie na całym świecie inflacyjny boczniak będzie pojawiał się coraz częściej na rynkach tradycyjnych początkowo pompując bańki na nieruchomościach (zapomnijcie o spadku cen tychże mimo kryzysu – póki trwa dodruk), metalach, precjozach i dziełach sztuki. W miarę postępu wysypie się na pozostałe dobra windując ceny w kosmos, tym bardziej, że pandemia kiedyś się skończy a ludzie rzucą się na odreagowanie izolacyjnych traum. Wówczas już nikt nie będzie w stanie zapanować nad utratą wartości przez pieniądze. Mam nadzieję, że w finale nie dojdzie do prób rozwiązania tego problemu poprzez pompowanie nastrojów fundamentalnych w biednych warstwach społecznych czy lokalne wojenki. Mam nadzieję…