Betonowiec.

Celem dzisiejszej wyprawy był betonowiec xD Tak, ponieważ Niemcy w schyłkowym okresie wojny miały problem z dostępnością rudy żelaza a w efekcie walcowanej stali, opracowali projekt statków z….betonu. Jeden z takich statków projektu D-62 – Ulrich Finsterwalder zatonął pod koniec wojny na Jeziorze Dąbie skąd po wojnie został wydobyty i będąc holowanym osiadł na mieliźnie w pobliżu Inoujścia. Niestety z brzegu widać go z pewnej odległości, trzeba by się tam wybrać kajaczkiem 🙂

Czytaj dalej „Betonowiec.”

Wspomnienia palą mnie jak słońce.

Mamy 1993 rok, jako osiemnastolatek handluję butami na stadionie dziesięciolecia, kupuję sobie Malucha a za chwilę mieszkanie w powiatowym mieście (tak na marginesie pewien choojek mający dwie lewe ręce skopiował moją historię przypisując ją sobie), wydaje mi się, że pieniądze to wszystko, kiedy człowiek wychował się w komunistycznym blokowisku, gdzie szczytem sukcesu był pordzewiały Wartburg na parkingu oraz upasiona żona plus stadko bachorów mających stanowić o sukcesie reprodukcyjnym ma się wrażenie, że na tym polega życie. Upasionej żony nie miałem. Dziś to już wyłącznie wspomnienia. Cieszę się, że byłem ciemniakiem bo gdyby nie to, to dziś nie stać byłoby mnie na cięcie kuponów od tamtego “sukcesu”. Czytaj dalej „Wspomnienia palą mnie jak słońce.”

Koniec pandemii, czas się ruszyć!

Sneak peek jesiennego projektu. Kalkulacja obejmuje noclegi w hotelach jednak po islandzkich doświadczeniach wiem, że wystarczy namiot i double space Hilux z wypożyczalni. Cel? Ziemia Ognista, Santiago, Stanley. Generalnie jedziemy, jedziemy, jedziemy – argentyńska wersja Miłość, Szmaragd i Krokodyl, krótki sen na pace i w namiocie, żarcie z ogniska na Pampie,  dużo się dzieje, mało czasu zostaje. 🙂 Wisienka na torcie to Falklandy o ile ceny biletów spadną 😉  Życie jest za krótkie aby je spędzać w pięciogwiazdkowych hotelach. Wkrótce szczegółowy plan imprezy! Stay tunned.

Dwa brzegi.

Ostatnio znów mam sporo wolnego czasu, inwestycje same się kręcą, co przy moich skromnych wymaganiach wobec życia sprawia, że coraz częściej myślę o emeryturze. Kiedy byłem dzieckiem marzyłem, aby móc mieszkać w trzech miejscach. Pierwsze główne, to tam gdzie mój dom, drugie w górach a trzecie nad morzem. Myślałem sobie, że będę trzy miesiące tu, pół roku tam i kolejne trzy w domu. Przyziemne i płytkie? Być może, ale nie dla kogoś kto wychował się w 35 metrach kwadratowych. Zastanawiam się co dalej, bo w zasadzie osiągnąłem w życiu to co chciałem, ponownie zaczynać od początku nie zamierzam, co zresztą nie raz było przyczyną rozejścia się mych dróg z kobietami, jakie stanęły na przeciw mojemu przeznaczeniu. Cieszę się, że wszystko osiągnąłem sam, konstrukcję świata, w którym żyję ja a także moi bliscy, zawdzięczam tylko sobie. Wiadomo, że każdy ma swoją Monikę Belluci ale, że jest ona zazwyczaj dostępna wyłącznie na plakacie, to rozsądek nakazuje porzucić sny i skupić się na teraźniejszości. Odnawiam sportowe pasje, kupiłem nowy kajak, który wkrótce zamierzam wypróbować na Zalewie Kamieńskim a także bliskich wodach Bałtyku oraz rozpocząłem sezon rowerowy. Zaliczyłem już klika fajnych tras w okolicy 100km ale nadal nie czuję, abym był w stanie pobić własny rekord, czyli 300km ciągiem. Wraz z nowym gravelem pomysł przejechania z Cisnej do Warszawy na raz wraca i być może jeszcze go w tym roku  zmaterializuje, póki co dosiadam starego, dobrego Unibike-a z osprzętem Alfine 11, który wyjątkowo mi pasuje pod względem komfortu, ma też świetnie dobrane, wygodne na długich przelotach siodełko. Dziś miałem jechać z Wawy do Solca nad Wisłą ca 150km ale, że zaspałem to plany uległy modyfikacji. Zrobiła się z tego bardzo ciekawa wycieczka, o której chciałbym dziś opowiedzieć. Dystans spacerowy czyli około 60km, jednak leśne dukty dają dobrze w tyłek co sprawia, że endorfiny eksplodują dużo szybciej niż na szosie a poza tym, może ktoś skorzysta? Myślę, że warto.
Czytaj dalej „Dwa brzegi.”

Rafał Skonecki