Goodbye Gierek

Tytuł wpisu pewnie niewiele powie moim nielicznym czytelnikom ale wiąże się on nie tylko z książką, którą kupiłem za rekomendacją Minervy ale także z okresem w historii Polski kiedy dane mi było pierwszy raz w życiu dojrzeć zniewalające piękno tego świata. Autor czyli Marcin Wojdak prowadzi podobno jakiś poczytny fan-page na FB ale ja na niego nie wpadłem za to przeczytałem post wspomnianej Minervy o mozaice w ośrodku wypoczynkowym Solaris w Dźwirzynie, w którym miałem przyjemność bywać w latach osiemdziesiątych a który już nota bene nie istnieje (mam z niego liczne pamiątki zbierane pieczołowicie w morzu gruzów, gdy był już wyłącznie wspomnieniem). Oczywiście natychmiast zaproponowałem autorce recenzji zobaczenie nadal istniejącej i przepięknej mozaiki w moim ukochanym miasteczku 🙂 Nie wiem jak długo się ostanie ale miejsce, schodki, barierka powodują, że lubię sobie tam postać i gdybym palił papierosy to największą przyjemnością byłoby posiedzenie na schodkach z widokiem na wspomnianą mozaikę i zaciąganie się raz po raz dymem z Caro. BTW, kto pali Caro ten umrze staro, podobno. xD

Na początku małe wyjaśnienie, zarówno autor książki jak i wielu innych kojarzy powyższą mozaikę z ośrodkiem wypoczynkowym Solaris w Dźwirzynie a tymczasem niewiele osób pamięta, że ten ośrodek najpierw nazywał się PUS 🙂 Zresztą do dziś są tam resztki kutego ogrodzenia z umieszczonym w kółku logiem, które przymierzam się wyciąć już od kilku lat celem umieszczenia na ścianie, bo to pamiątka najlepszego okresu w życiu, okresu kiedy byłem dzieckiem. Powiem tak, jeśli jeszcze nie wywieźli tego płotu na złom to padnie on mym łupem, podobnie jak śruby i izolatory z likwidowanej linii kolejowej 104, szyny niestety wywiezione na złom, nie udało mi się kupić ani przekonać pracujących tam robotników do odcięcia kawałka…

Książka Wojdaka ma dość przeciętne recenzje w internecie z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że ludzi rozumiejących nostalgię jest coraz mniej, drugi, że więcej w niej obrazków wydrukowanych na dość kiepskim papierze niż treści pisanej a trzeci to, że teksty autora opisujące poszczególne miejsca, które odwiedził z aparatem, a które wiążą się ze światem, którego już nie ma niezbyt dobrze trafiają do ludzi mało wrażliwych albo żyjących w innym miejscu i czasie. Pewne rzeczy są niesprzedawalne, nie da się przekazać własnych odczuć przy słuchaniu muzyki czy oglądaniu obrazu i choćby to coś kładło nas na kolana nie ma żadnej gwarancji, że ktoś nawet z pozoru bliski w odbiorze rzeczywistości dozna aż tak mocnego wzruszenia jak nasze. Mechanizm jest oczywisty i często kiedy ktoś chwali mi się czymś co go mocno porusza podkreślam, że mnie to nie rusza ale rozumiem mechanizm bo wiem jak sam się czuję w takiej sytuacji. To są chwile dla których warto żyć….

I teraz trochę spojlerując treści – Marcin Wojdak w swojej publikacji zabiera nas w sentymentalną podróż po PRL-u pokazując najlepsze z tego co przetrwało do dziś. Architekturę, rozwiązania przestrzenne, dworce, mozaiki, sale konferencyjne, w których nikt już nie zasiądzie przy czym to wszystko jest na tyle oryginalne, że sprawia samoistnie wbicie się w odpowiedni klimat jednostki, która dorastała w tamtych czasach. Brutalizm to coś, co mnie i moje pokolenie ukształtowało. Zresztą wybieram się śladem zdjęć, które wykonał Marcin, pewnie coś z tego jeszcze przetrwało mimo uporczywego niszczenia przez czas i ludzi. Sam mam takie miejsca, np parking koło Pionek z resztkami knajpy i ogromnym starym dębem rosnącym w środku wyłożonego kamieniami kręgu. Tam całowałem się kiedyś w starym maluchu z dziewczyną i smak tych pocałunków pamiętam do dziś jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że są one nie do powtórzenia bo mój czas minął. Nie będę polecał książki bo wielu ludzi może ona rozczarować, ci co mają wiedzieć to kupią i bez rekomendacji wiedzeni ciekawością. Wcisnę tu pewien uniwersalny cytat z publikacji, który daje nadzieję, że trafi do nieco szerszego kręgu ludzi niż uwielbienie dla brutalizmu a może nawet pozwoli zrozumieć mechanizm takiego wzruszenia? 🙂

Na koniec spróbuję się podzielić dzisiejszym odkryciem (dzięki Radio Rockserwis FM) czyli numerem Universum kapeli Sic Mundus. Zespół tworzą jak podaje Bandcamp:

Andrzej Sesiuk – music, arrangement, keyboards, programming
Artur Placzyński – lyrics, bass guitars
Michał Kaszczyszyn – guitars
Mikołaj Krzaczek – vocals
Torsten Bugiel – drums

Sic Mundus

Dla mnie to odkrycie na miarę The Sin Millenium sprzed lat. Posłuchajmy 🙂

Pozdrawiam serdecznie

Rafal