Na planecie Nimbu poczucie rozbicia, niespełnienia i pustki przeplatanej rzadkimi chwilami szczęścia, było tak powszechne, że Kent zaczął zastanawiać się nad tym, czy jest to normalne, czy też coś powoduje, ze to właśnie oni, mieszkańcy Nimbu są skazani na takie życie?
Automatyczne drzwi do poziomu 17 syknęły pod wpływem ciśnienia sprężonego powietrza i ukazała się w nich postać Jenny…
Witaj Jenny, co cię sprowadza? – zapytał Kent.
Wiesz, czuję się znów, jakbym nie była sobą. Chciałam z tobą porozmawiać, bo od ostatniej wizyty myślałam sporo o tym o czym mówiłeś. – odparła Jenny.
Siadaj proszę, zdejmij skafander, uregulowałem już grawitację…
Nimbu od czasu przebiegunowienia straciła 90% grawitacji a jako skutek takiego stanu rzeczy atmosfera planety stała się nieprzyjazna dla jej mieszkańców. Przebywanie poza zabudowaniami wymagało używania kombinezonów grawitacyjnych, które tworzyły wokół ciała użytkownika mikroklimat umożliwiający przetrwanie. Wyjście bez powłoki na zewnątrz groziło śmiercią w męczarniach, jako skutek przede wszystkim niefiltrowanego promieniowania jonizującego docierającego do Nimbu z dwóch słońc. Spowolniony obrót planety powodował, że doba trwała w tej chwili 96 godzin, przez który to czas słońca nigdy nie zachodziły a noc trwała zaledwie 3 godziny i była przesycona zielono niebieską poświatą z licznych zórz polarnych. Mimo dwóch słońc wszystko wokół było skute lodem a temperatura nigdy nie przekraczała 2 stopni Celsjusza. Rada starszych planety już dawno rozważała kolonizację sąsiednich układów planetarnych ale najbliższa możliwa do zamieszkania znajdowała się w grupie Nextry oddalonej od Nimbu o dwa tysiące czterysta lat świetlnych.
Napijesz się żółtej chamby? Mam jeszcze ostatnie zapasy z naturalnej uprawy – powiedział Kent.
Serio? Z przyjemnością! Rozpieszczasz mnie – odparła Jenny.
Wiesz, co do Ciebie czuję – dodał.
Wiem. Możemy porozmawiać o tym co ustaliłeś ostatnio? – ucięła.
Oczywiście. Wszystko co sprawia, że jesteś blisko. – rzucił unikając jej wzroku.
Przestań! Nie jestem świętą czakrą, krępujesz mnie. – żachnęła się Jenny.
Dobrze, z czym przychodzisz? – Kent podniósł wzrok.
Myślałam o tych transferach energii, o których rozmawiałeś z Mikim. Czyżby to było tak, że ktoś z naszych opanował umiejętność pobierania jej z innych ludzi celem podtrzymania życia wiecznego? Zafascynowało mnie to i wczoraj pracując w sortowni danych zupełnie nie mogłam się skupić. Sadzisz, że ktoś mógłby być aż tak perfidny , zły, bezuczuciowy? To przerażające ale i fascynujące… życie wieczne, być zawsze młoda, piękną, atrakcyjną mimo upływu lat! Niesamowite…
Hmm, rozpracowujemy z Mikim pewna agendę Rady Starszych, która jest utajniona. Utajniona na takim poziomie, że nawet Namiestnik planety nie ma do tego dostępu, podobnie jak cały Zarząd Starszych. Tylko osiem osób z Rady ma pełny dostęp do transkrypcji i są oni prawdopodobnie architektami systemu, oraz ostatnim ogniwem transferu, o którym wspomniałaś. Ja jestem koordynatorem, jak wiesz również niezłym programistą ale to Miki potrafi kodować i odkodowywać szósty poziom wymiarowy…
Szósty poziom wymiarowy? – Jenny spojrzała z zaciekawieniem.
Tak. Szósty poziom wymiarowy. Szósty z dziesięciu możliwych. Ja potrafię tylko do czwartego. Miki nie opanował myślenia diagonalnego umożliwiającego składanie uzyskanych danych w logiczną całość. Tę umiejętność mam ja. – odparł Kent
Czemu mi o tym mówisz? Wiesz, że to dla was może być niebezpieczne? – Jenny wstała fotela i podeszła do okna zasłoniętego przez żaluzje chroniące przed promieniowaniem słonecznym.
Kent spojrzał na nią w milczeniu. Gdyby wiedziała, że jest rzadkim okazem naturalnej kobiety na Nimbu może miałaby inne zdanie o sobie? Jenny strasznie cierpiała wewnętrznie, zastanawiając się, skąd to fatum w jej życiu niweczące każdy jej plan, każdy pomysł. Była uzdolniona graficznie, wiec mimo ukończenia sensologii na uniwersytecie w Kapalu, głównym mieście Nimbu pracowała w jednej z agencji informacyjnych jako analityk sortujący dane meteorologiczne i poziomy promieniowania kosmicznego. Było to zajęcie nużące i powtarzalne ale od czasu zachipowania mieszkańców planety żaden z nich nie miał możliwości wyboru zajęcia. Wprowadzony przymus pracy wykluczał również możliwość podjęcia innych zajęć zgodnych z predyspozycjami. Jenny nie miała wyjścia, stała się kołkiem w maszynie Nimbu.
Posłuchaj, musi Ci wystarczyć to, że masz coś, co jest mi potrzebne. Może nie tak jak powietrze z coraz rzadszej atmosfery, ale z pewnych względów twoja obecność wpływa na mnie na poziomie szóstego wymiaru. Skąd to wiem? Od Mikiego. Dzięki danym z systemu Rady Starszych zrozumiałem logicznie to co czułem podświadomie. Proszę, nie naciskaj mnie więcej – powiedział Kent po długiej chwili milczenia.
Jak chcesz, ale myślę, że robisz to celowo, chcąc wzbudzić we mnie ciekawość. Chce żebyś wiedział, że mi się to nie podoba i nie akceptuję tego. – odparła Jenny przełykając łyk żółtej chamby.
Chamba przypominała ziemska herbatę, tę najszlachetniejszą. Różnica była taka, że od czasu utraty większości atmosfery na Nimbu nie udało się żadnej z farm żywności wyhodować choć kilku pędów chamby. Kent miał jeszcze pewien zapas zgromadzony zanim wszyscy musieli ukryć się w kazamatach mieszkalnych. Tak naprawdę traktował te resztki chamby jako magnes mający przyciągnąć do niego Jenny. Od kiedy zrozumiał czemu czyta ją na poziomie energetycznym, oraz czuje nieprawdopodobny przepływ energii od niej do siebie w czasie, gdy była w pobliżu starał się tak kierować ich znajomością, aby jak najczęściej być w jej pobliżu. Jego tajemnica była mroczna, podobnie jak Mikiego a prawda, która zdobyli dzięki backdoorowi do systemu Rady Starszych rozbiła go zupełnie. Obaj byli renegatami, pół mieszkańcami Nimbu a pół synami Karpezjan, mieszkańców odległej planety, na której panowało czyste zło. Dotarli tez do przerażającej tajemnicy. Rada Starszych Nimbu, która składała się z ośmiu członków była… awatarem obcych. Czyste zło zajmowało się rządzeniem planetą Nimbu, której mieszkańcy byli potomkami ziemian. Ludzi, którzy z natury byli nosicielami czystego dobra. Tych tajemnic było zresztą dużo więcej. Kent i Miki postanowili ukryć się niczym wirus w systemie i rozsadzić go od środka. Póki nie wiedzieli wszystkiego, póki nie mieli kodów uruchamiających armię droidow śpiących w hangarach i stanowiących ramię zbrojne Rady Starszych musieli się mocno konspirować. System był tak doskonały, że potrafił skanować umysły mieszkańców planety, wiec czas kiedy pracowali na wyższych wymiarach musiałbyś ukryty pod pozorem zadań wykonywanych dla Rady Starszych. Mimo to, ryzyko było duże do czasu, gdy Miki nie skopiował ich osobowości do awatarów. W czasie, gdy stawali się rebeliantami ich lustrzane kopie umysłów nadal wykonywały zadania systemowe, także transferując energię z siebie do systemu. Kiedy Kent pierwszy raz usłyszał, że jest baterią, pomyślał że to żart. Niestety to była ponura rzeczywistość i jedyny cel ich istnienia na Nimbu. Reszta była wyłącznie tłem, parawanem, tematem zastępczym. Ich praca, życia, emocje, miłość, nienawiść, strach, ból były wyłączne paliwem dla systemu a elektryczna struktura świata umożliwiała jej transfer i zasilanie Rady Starszych zapewniając im moc i nieśmiertelność. Każda śmierć, każdy ból, każde niespełnienie im większe, tym większa porcja energii była transferowana do systemu. Nadszedł czas by to zmienić…