“Wiesz, co? Walić piękno i olewać pięknych ludzi pijących drinki w basenach. Niech raz w życiu historię piszą przegrańcy, niech zamiast rund honorowych i okrzyków triumfu będzie mowa o zgliszczach, szczątkach i ranach. Niech powietrze zamiast płatkami róż rzucanych pod kopyta koni powracających zwycięzców pachnie stęchlizną i gangreną. Historia oczyma złamanych będzie pozbawiona buty, zaślepienia sytych krwią i bogactwem arystokratów.
I pieprzyć modę, całe to quasi-lifestyle’owe gówno, które każe tobie i twoim koleżankom oceniać ludzi na podstawie jakości ich butów. Z przekory zawsze wybieram te ścieżki, gdzie jest więcej błota, bo to więcej prawdy. Moda jest jak dopisywanie ideologii do biologii i próżności, nikogo nie oszukasz tym, że twoje autorytety noszą to samo i mówią mądre słowa o Tybecie i pokoju na świecie. Karwa, jakie autorytety?! Szafiarki, które zarabiają grube tysiące za założenie tkanin zszytych ze sobą w sposób, o którym powiedział stary zblazowany Włoch, że jest właściwy i prawidłowy na najbliższe miesiące. Nie dłużej, w następnym sezonie będziesz musiała sobie kupić nowe, styl życia twoich idoli wymaga funduszy, jachty i szampany same za siebie nie zapłacą. Za pieniądze dadzą ci szablon, do którego dostosowując się będziesz wartościowa i rozchwytywana przez skurwiałe do cna społeczeństwo.
 
Bądź idealna, ćwicz Chodakowską i darz organiczną pogardą grubasów, wykolejeńców, brzydkich ludzi. Bóg nie kocha szpetoty, więc jak mogliby ją kochać ludzie będący jego niedoskonałą kopią. Nie wiesz, że w brzydocie jest daleko więcej prawdy niż w twoim podrasowanym chemią i wizualnymi sztuczkami pięknie, nie skrywa nic, bo też nic skryć nie może. I to zasługuje na szacunek. Tak, jesteś piękna, będziesz jeszcze pewnie przez kilkanaście lat, potem okaże się, że oprócz tego nie miałaś w sobie nic i zostanie tylko gorycz, że w sobie i w ludziach widziałaś tylko powłokę.
 
Tymczasem baw się z lepszymi ludźmi, piękną młodzieżą. Szlachta, nie plebs. Sam będę zawsze po stronie gorszych, tych, którym nie wyszło, którzy z powodu własnej słabości lub przeciwności losu przegrali, życie ich złamało i pełzają przy ziemi jak sarny z przetrąconymi kręgosłupami. Niech dostaną głos ci, którzy są tak bardzo odrzuceni i sami, że bardziej się nie da, którym się nic nigdy nie udało, których nikt nigdy nie kochał. Którzy żyją w ciągłym poniżeniu i pogardzie dla samego siebie. Troglodyci, pensjonariusze miejsc odosobnienia, lokatorzy, których odwiedza tylko mrok. Nigdy nie zrozumiesz co czują kiedy patrzysz na nich z góry w swoim kraciastym płaszczu firmy, którą z jakiegoś powodu powinienem znać, bo wszyscy ją znają. Ci ludzie o zgrabiałych dłoniach i zakurzonych twarzach, zniekształceni, mali, przemykający w cieniu pod ścianą. Maruderzy, suchotnicy, pielgrzymi niosący na barkach milczącą klęskę. Statyści w scenach balistycznych, mięso armatnie, tłuszcza. Pokazuj w uśmiechu człowieka sukcesu rządek równych białych zębów póki możesz: szkło chroniące wasz ładny i czysty świat pęknie, kiedy oni wszyscy dojrzeją do krzyku.”
Rafał Skonecki