5. Blue Lullaby.

Sekstansowy wieczór w Blue Lullaby zapowiadał się przednio. Lokal położony w samym centrum stolicy Nimbu Kapali cieszył się ogromnym powodzeniem, a dostać się do niego można było jedynie wtedy, jeśli liczba bonusów za pracę ma rzecz Rady Starszych i Zarządu Planety w tygodniu przekraczała 160. Oznaczało to w praktyce, że dostęp do ekskluzywnego ośrodka rozrywki mieli wyłącznie Nimbu pracujący na wysokich szczeblach zarządzania w hierarchii planety. Dość wspomnieć, że Jenny aby wziąć udział w sobotniej zabawie skąpiła sobie codziennych rozrywek typu teleportacja do planetarnego centrum rozrywki, gdzie największe wirtualne karuzele miały rozmiar kilkudziesięciu astrów a kaskady nawet kilkaset. Blue Lullaby było tak pociągające, że Jenny rezygnowała nawet z przysługującego jej co dziennego masażu przywracającego naturalną strukturę skóry twarzy.

Dron pilot zaparkował ślizgacz grawitacyjny na wprost głównego wejścia do klubu. Inny usłużnie pomógł dziewczynie opuścić wehikuł a jeszcze jeden pięknym ukłonem powitał i pobrał z elektronicznej portmonetki Jenny opłatę za wejście. Na kilku poziomach unosiły się wirtualne platformy, na których liczne śliczne istoty tańczyły w rytm muzyki, dając się obserwować elegancko ubranym Nimbu. Jenny nie była zainteresowana głównym poziomem, tylko częścią klubową, gdzie po zeskanowaniu przez kontroler umysłu stanu emocjonalnego, potrzeb, wiedzy i zainteresowań następowało wskazanie odpowiedniego prywatnego zakątka, gdzie gromadzili się ludzie o podobnych zainteresowaniach, co dawało szanse na mile spędzenie czasu. Jenny stanęła przy wirtualnym barze z licznymi kolorowymi drinkami przygotowywanymi przez droida barmana, który z uśmiechem wręczał je skanując w ułamku sekundy umysły i poznając zapotrzebowanie na smak, zapach, kolor.

Przepraszam, czego się pani napije? – zwrócił się droid do Jenny.

A co, nie możesz zaczytać na co mam ochotę? – odparła.

Proszę wybaczyć, ale jestem tu nowy i czasem miewam problemy z oprogramowaniem. – droid był wyraźnie zestresowany, pewnie bał się złej oceny jakości pracy i w konsekwencji zezłomowania.

Jenny nie była zdziwiona, praktycznie żaden droid nie był w stanie czytać jej automatycznie. Denerwowało ją to ale i bawiło w pewnym sensie, wzbudzając jednocześnie ciekawość odnośnie przyczyn tego stanu rzeczy.

Nie denerwuj się. Jesteś w porządku, poproszę Screepa z dużą ilością pianki – odparła uśmiechając się do droida.

Służę uprzejmie – odparł robot zmaterializowany, jako przystojny Nimbu.

Cześć, jestem Never i chciałbym Cię poznać. – Jenny zauważyła eleganckiego Nimbu, który dosiadł się do niej i kiedy skanowała go wzrokiem uśmiechał się w zniewalający sposób.

Cześć, mam na imię Jenny. – odparła, podając mu dłoń.

Nimbu dotknął ją opuszkami palców między dłonią a przegubem, co oznaczało, że jest nią mocno zainteresowany.

Słyszałem, że zajmujesz się analizą danych. – powiedział Never.

Kurde, znów sztampa. Czemu oni są tacy przewidywalni? – zastanawiała się Jenny, nie rozumieją, że Nimbu robił co mógł, by ją sobą zainteresować, zgodnie z zasadami zawierania znajomości i kodeksem towarzyskim obowiązującym na planecie – jej ciągle coś nie pasowało.

Tak, rzeczywiście zajmuje się analizami. – odpowiedziała Jenny.
To fascynujące zajęcie. – Never znów uśmiechnął się ciepło.

Zależy dla kogo. – odparła Jenny.

Jak to? Przecież chyba system skierował Cię do tego zajęcia, ze względu na predyspozycje i zainteresowania.? – Nimbu był mocno zdziwiony faktem, że Jenny nie mówiła o swojej pracy z entuzjazmem.

Wiesz, to skomplikowane. Ja jestem jakaś dziwna, nawet barman nie potrafi zaczytać moich potrzeb i pyta o drinka. – powiedziała Jenny, uśmiechając się kwaśno.

Niemożliwe! System się nie myli! – Never był mocno zaskoczony.
A jednak. – odparła Jenny, puszczając do niego oko.

A może ten złom jest jakiś wadliwy? Zaraz zawołam starszego droida i każę go zezłomować! – Never wyciągnął końcówkę terminala.

Nie, zostaw! Jest w porządku! To ze mną coś nie tak. – odparła Jenny.

Zatańczymy? – spytał Never, podając jej rękę.

Z przyjemnością. – powiedziała Jenny.

Never zamówił indywidualny poziom dla nich łącznie z muzyką, kosztowało go to tygodniowe wynagrodzenie, co jednoznacznie wskazywało, na fakt, że dziewczyna wywarła na nim ogromne wrażenie. Nie zdawała sobie sprawy, że właśnie tańczy ze swoim wysoko ustawionym w strukturze działu przełożonym. Jego ciekaweło jej podejście. Jako Nimbu powinna czuć te zależność a ona traktowała go, jak każdego znajomego. Postanowił powalczyć o jej względy i dowiedzieć się jak najwięcej o tej tajemniczej piękności.

Cześć Miki, słuchaj, co robisz dziś wieczorem? – Kent powiedział do wirtualnego artefaktu, który był odwzorowaniem przyjaciela. Miki leżał na specjalnej konstrukcji fotela i był czymś mocno zaaferowany.

Siema stary, jak to co? Walę ostro w KSJta! Mam już 12ty poziom! Wpadniesz? Napisałem fajną nakładkę do multiplayera. Spodoba Ci się. – odparł Miki.

Posłuchaj, mam dla Ciebie pewne zadanie na dziś. – powiedział Kent.

Jakie zadanie? Chyba żartujesz, jest sekstans i ja nie zamierzam robić nic poza nawalaniem w KJSa, bo od ciągów kodu, który przewaliłem w tygodniu widzę już tylko zera i jedynki. – odparł Miki

To poważna sprawa związana z naszym projektem. – Kent był śmiertelnie poważny.

Projektem? Dobra, streszczaj się. – Miki zniecierpliwił się, tym bardziej, że stracił fraga przez rozkojarzenie.

Posłuchaj uważnie i nie przerywaj mi. Założysz najlepszy kombinezon jaki masz i pójdziesz do Blue Lullaby. Tam odszukasz Jenny i porozmawiasz z nią o niej i naszym projekcie. Ona ma tam być na pewno… – Kent mówił wolno i stanowczo.

Nie ma mowy. – przerwał Miki.

Nie przerywaj, prosiłem. – odparł Kent.

Miałem dziś w nocy przekaz podłogowy, z którego wynikało, że jest ona kluczem do sukcesu w naszym zadaniu. To był przekaz z dziesiątego poziomu. Rozumiesz Miki. Dziesiąty poziom. – Kent zamilkł.

Widział jak Mikiemu wypada kontroler z rąk, a on sam gwałtownie podrywa się z fotela i milcząc patrzy w intercom, a tym samym na przyjaciela.

Skąd wiesz, że z dychy? Przecież to Architekt! – wydusił w końcu z siebie.

Zidentyfikował się 1024 bitowym certyfikatem szyfrowanym Twofishem ze zmiennymi nagłówkami, porównałem z odciskiem w Księdze Wszystkiego i potwierdziłem. – powiedział Kent.

Nieprawdopodobne! Skoro Architekt w tym macza palce, to znaczy, że mamy bardzo duże szanse powodzenia. Jesteś pewien, że to był przekaz z dychy? – Miki nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.

Tak. Dodatkowo przyłączył mnie w czasie transferu do Rady Starszych. Siedziałem jak tu i widziałem ich w trakcie obrad. Rozprawiali nad dalszym ograniczeniem swobód na Nimbu i… depopulacji. – odparł Kent.

Niesamowite! Ale Blue Lullaby? Wiesz, że nie znoszę takich miejsc ani gwiazdek z w stylu Jenny, robiących kipisz z mózgu porządnym obywatelom. – powiedział Miki.

Właśnie dlatego. Ja jestem zbyt mocno zinterferowany z jej umysłem i zacznę popełniać błędy. – Kent odwrócił wzrok.

Zakochałeś się w niej? – zapytał Miki.

Tak. Nic na to nie poradzę, dlatego pójdziesz Ty. Ja nauczyłem się sztucznie kontrolować emocje, wiec jej nie spłoszę, ale to jest zbyt poważna sprawa. Bez niej jesteśmy bez szans i wiem to od Architekta. – Kent miał ochotę uderzyć głową w ekran.

Rozumiem. Nie denerwuj się… zrobię to. – powiedział Miki widząc zakłopotanie na twarzy kolegi.

O czym mam z nią rozmawiać? Nie wiem o czym rozmawia się z Nimbu… – spytał Miki.

Masz jej powiedzieć kim jest, powiedz że nazywa ją Temidą. Tylko tyle wiem. – odparł Kent.

Ale co? Jak? Mam podejść do niej i tak prosto z mostu walnąć. Nie umiem rozmawiać z pięknymi Nimbu, wiesz o tym dobrze.- Miki poczuł strach.

Włamać się do kontrolera umysłów to był pikuś przy potrzebie poprowadzenia rozmowy z Jenny…

Stary, ona Ci się podoba. To bez znaczenia. Architekt przekazał, że mamy się nie przejmować, tylko działać. – Kent stanął twardo na nogach.

Na koniec rozmowy, masz zamówić u droida “kandyzowane truskawki”, cokolwiek to znaczy. – dodał po chwili.

Tę czerwoną masę w opakowaniu z małego fraktala? – spytał Miki.

Dokładnie tę, tylko nie tłumacz skąd i co…masz tylko zamówić “kandyzowane truskawki”, zapamiętaj proszę, bo to była ostatnia instrukcja w przekazie. – powiedział Kent i zerwał połączenie, nie żegnając się nawet z kolegą.

Upadł na kanapę i natychmiast zasnął. Nieprzespana noc i męczący dzień dały się we znaki. Miki natychmiast porzucił KJS-a i pobiegł do garderoby. Widok był raczej smutny, mnóstwo koszulek ze znakami rebelii, jakieś porwane spodnie, stary smoker przypominający ziemski garnitur, z czasów graduacji na najlepszym uniwersytecie w Kapali, który skończył z wyróżnieniem pisząc pracę na temat wpływu splątania kwantowego na umysły Nimbu.

Dobra, włożę te czyste spodnie, ochraniacze i sweter. Spojrzał w terminal – w jego uznaniu wyglądał dobrze, choć spasowanie kolorystyczne tych rzeczy było tragiczne. Sięgnął po terminal i zamówił droida. Ślizgacz podjechał i Miki zajął miejsce w środku. Podróż trwała kilka sekundantów, które były odpowiednikami ziemskim minut. Droid otworzył drzwi i chłopak trafił wprost do wejścia klubu.

Dzień dobry, bardzo przepraszam, ale mimo, że pański poziom w rankingu jest bardzo wysoki, to nie mogę zgodzić się, na wejście do lokalu w tym stroju. Zapraszam pana do garderoby, gdzie koleżanka pomoże wybrać odpowiedni strój. – powiedział droid selekcjoner.

Co za porządki? Kto to wymyślił? – awanturował się Miki.

Bardzo mi przykro. Ja jedynie realizuję program, jeśli pan uważa, że zachowuję się niestosownie z przyjemnością poddam się złomowaniu. – odparł droid ze smutkiem w oczach.

Nie…nie, w porządku. Przepraszam, to ja jestem nieco niedostosowany. – odparł Miki.

Och nie, zwyczajnie z pośpiechu zapewne zapomniał się pan przebrać. Służę uprzejmie! – droid wskazał luk, który z sykiem sprężonego powietrza otworzył się i zamknął, gdy tylko Miki zniknął wewnątrz pomieszczenia.

Dzień dobry! Mam na imię Maya i pomogę się panu przygotować do wieczoru. Na pewno będzie pan zadowolony. – powiedział droid Nimbu wskazując Mikiemu fotel.

Po dwudziestu minutach Miki był gotowy. Trzeba przyznać, ze podobał się sam sobie. Droid zeskanował jego postać i w mgnieniu oka wygenerował trzy przykładowe zestawienia ubrania, w którym Miki wyglądał jak prawdziwy szef departamentu informatycznego przy Zarządzie Nimbu anie kloszard. Spojrzał jeszcze raz w ekran, uśmiechnął się i powiedział – dziękuję, jednocześnie przechodząc dalej.

Cała przyjemność po mojej stronie! Istnieję właśnie po to, aby pan był zadowolony. – odpadł droid.

Miki wszedł do głównej sali, gdzie na wirtualnych pomostach w różnokolorowych światłach bawiły się liczne Nimbu, natychmiast zjawił się przy nim droid i zapytał…

Zostaje pan na głównej sali, czy zrobić wskazanie? – spojrzał na Mikiego z uśmiechem.

Szukam Jenny. – odparł Miki.

Chwileczkę, sprawdzę czy jest taka osoba. – odarł droid.

Już mam. Są trzy Nimbu o imieniu Jenny, na poziomie trzecim, siódmym i sześćdziesiątym czwartym. – dodał po chwili.

Spróbujemy na sześćdziesiątym czwartym. – odparł Miki, nie wie jak to się stało, ale czuł, że Kent jest z nim.

Proszę bardzo. – odparł droid.

Miki wsiadł do windy teleportacyjnej i po chwili wyszedł do niewielkiej, kameralnej sali z barem. Zauważył ją od razu, rozmawiała z jakimś Nimbu pijąc drinka. Chyba właśnie przestali tańczyć, bo wyglądała na nieco zmachaną.

Dobra. Stary. Zbierz się w sobie. Przez najbliższe 15 minut masz pracować na 320% mocy. Później może się wszystko zawalić. 10,9,8,7,6,5,4,3,2,1…głęboki oddech….wchodzimy – powiedział Miki sam do siebie. Podszedł do baru, i stanął przy nim obok Jenny.

Poproszę Squiza z sokiem z Papui. – Miki wskazał palcem na dojrzały owoc leżący przy barze.

Służę uprzejmie. – odparł droid barman.

Jenny odwróciła się lekko, aby zobaczyć kto usiadł koło niej…

Miki? Ledwo Cię poznałam! Świetnie wyglądasz! – powiedziała skanując go od dołu do góry.

Dzięki, wiesz że to dla mnie bez znaczenia? – odparł popijając łyk, drinka i jednocześnie unikając spojrzenia na nią. Wiedział, że się roztopi, dał sobie jeszcze trzy sekundy…dwie…jedną…spojrzał na nią gwałtownie przez prawe ramię i powiedział.

Jenny, musimy poważnie pogadać. – patrzył jej w oczy czując jak spada mu wskaźnik sił witalnych, wytrzymał do poziomu kiedy zostało mu 10%, na szczęście dziewczyna opuściła wzrok. Odetchnął z ulgą, jeszcze kilka chwil i spadłby z hokera.

Może przejdziemy do tego wirtualnego stolika, zdaje się, że właśnie jest wolny? – Jenny wskazała miejsce nieopodal.

Przepraszam Cię Never, ale muszę porozmawiać ze znajomym. Dziękuję za taniec. – wstała od baru i ruszyła w obranym kierunku, nie czekając na to co odpowie. Nie widziała, że był totalnie zdruzgotany z jaką łatwością porzuciła jego towarzystwo na rzecz tego…Nimbu.

Muszę się o nim dowiedzieć jak najwięcej! – pomyślał Never i zamówił kolejkę.

Chciałeś porozmawiać. Słucham zatem. Zawsze jesteś taki oschły w stosunku do Nimbu? – zapytała.

Nie traćmy czasu, jestem tu z konkretnym tematem. Ani to miejsce, ani to co mnie otacza mnie nie interesuje. Chcę załatwić co mam do załatwienia i wrócić do swoich spraw. Możesz mi to ułatwić i nie przerywać, ani nie zadawać głupich pytań? – Miki spojrzał na Jenny.

Nie jesteś zbyt miły. – odparła.

Mogę? – rzucił Miki, czuł jak nabiera mocy rozmawiając z nią. Jego twardy logiczny umysł oswajał się ze zniewalającą poezją jej twarzy.

Proszę… – szepnęła Jenny.

Będę mówił ja, ale mam wrażenie, że przemawia przeze mnie ktoś inny. Być może Kent, a być może Architekt…

Kent? Wiedziałam… – żachnęła się Jenny.

Możesz nie przerywać? – Miki skarcił ją spojrzeniem.

Otóż, czy nie zauważyłaś jakichś anomalii, jakich doświadczasz w porównaniu do innych Nimbu? – zapytał Miki.

Ej, to moja prywatna sprawa! – zaniepokoiła się Jenny.

Zatem miałem rację, otóż nie jesteś Nimbu. Jesteś człowiekiem. Bytem, który w nieznany jeszcze mi ani Kentowi sposób znalazł się w otoczeniu Nimbu. Ja, aby swobodnie z Tobą rozmawiać musiałem ustawić swój awatar, zaś Ciebie oni nie są w stanie skanować. Rozumiesz? Kent włamał się do Twojej głowy na częstotliwości 6Hz. To pasmo nieużywane na Nimbu a używane na dawno nie istniejącej planecie zwanej Ziemią. Jesteś 100% organizmem pochodzącym stamtąd. Tu jest nas jeszcze dwoje. Jednym jestem ja a drugim Kent z tym, że my jesteśmy tylko w połowie Ziemianami a w połowie Karpezjanami. Wiesz co to znaczy? Ze w nas toczy się bez przerwy walka dobra ze złem. Od jakiegoś czasu próbujemy włamać się do systemu Rady Starszych, przejąć kontrolę nad dronami i zdeaktywować ich, bądź zawiesić między wymiarami na zawsze. Czemu? Bo kontrolują umysły Nimbu i hodują ich w celu transferu energii. Niespełnienie, ból, zło, strach, praca ponad siły to wszystko jest paliwem zasilającym Radę Starszych, która nie jest Nimbu, tylko rodzajem pasożyta toczącego tę planetę i mieszkańców. Tylko my mamy szansę zmienić ten stan, a Ty jako naturalny człowiek masz stanowić prawa oraz rozstrzygać o tym, co jest dobre a co złe. Architekt nazywa Cie Temidą, choć nie wiem co to znaczy…

Jenny patrzyła szklącym się wzrokiem na Mikiego…

Spokojnie. Nic Ci nie grozi. Opanowaliśmy z Mikim wiele aspektów systemu Nimbu, ale póki nie znajdziemy sposobu na ściągnięcie ich tu fizycznie w postaci całości ich cząstek kwantowych wraz z zawartością ich osobowości oraz nie opanujemy droidów nic nie jesteśmy w stanie zrobić. Działamy już kilka miesięcy i póki co system nas nie wykrył. Ryzyko jest poważne, ale Kent mając przekaz podprogowy od Architekta kazał mi się z Tobą spotkać i powiedzieć to wszystko. Czy chcesz nam pomóc uwolnić Nimbu od tyranii? – zapytał w końcu kończąc monolog.

Ja wiedziałam, że coś tu jest nie tak. Wiedziałam, tylko nie potrafiłam zrozumieć, gdzie jest problem? To niemożliwe…dlaczego ja? – Jenny schowała twarz w dłoniach.

Uspokój się i opanuj mimikę. Wywołujesz duże zakłócenia w systemie kontroli umysłów a to jeden ze znaczników wykrywających rebelię. Nie są co prawda w stanie odczytać tego co myślisz ale zauważą zmianę pola. – powiedział spokojnie Miki.

No właśnie! Czy coś mi grozi? – zapytała Jenny.

Zawieszenie między drugim a trzecim wymiarem. Tak samo jak nam. Proces jest nieodwracalny. – odparł Miki.

A Ty nie boisz się, że ja zwyczajnie wstanę i zawołam ochronę mówiąc im o tym wszystkim? – zapytała Jenny.

Jest takie ryzyko, ale skoro Architekt go nie przewidział, to znaczy, że to niemożliwe. odparł spokojnie Miki, mimo że czuł lęk.

Racja. W tej chwili poczułam, że wiem czego chcę! Dość tego! Chcę zrobić coś ważnego, coś znaczyć, być kimś kto pomaga innym! – Jenny prawie krzyczała patrząc na Mikiego.

Uspokój się i opanuj mimikę. – znów skarcił ją Miki.

Dobrze, Jenny poprawiła włosy, kątem oka widząc, że przygląda jej się Never.

Ależ ten Nimbu ma na nią wpływ! Jak tylko znajdę się w centrum muszę sprawdzić kto to jest i zebrać odczyty z tej rozmowy. – pomyślał Never odwracając się tyłem do ich stolika.

Dobrze, teraz wstaniemy, podejdziemy do baru i się pożegnamy. Dalej będziesz się bawić z tym Nimbu jeszcze jakiś czas a później pójdziesz do siebie. – powiedział Miki wstając od stołu.

W porządku – odparła Jenny.

Sądzisz, że coś mi grozi z jego strony? – dodała po chwili.

Jeśli będziesz się zachowywać normalnie, to nic. – Miki wskazał ruchem dłoni, że chce zamówić drinka.

Słucham Pana? – droid kelner zjawił się natychmiast.

Kandyzowane truskawki poproszę dwa razy – powiedział Miki.

Przepraszam ale nie znam takiego drinka. – odparł kelner.

Może Pan poda skład, spróbuję to zmiksować… – dodał natychmiast.

Nie. Dziękuję. Muszę już iść. Do zobaczenia w czender Jenny. Punkt 19. – odchodząc od baru odwrócił się do niej raz jeszcze i pomachał.

Zatańczymy jeszcze raz? – Never natychmiast przysunął się do Jenny.

Nie! Tak! Nie wiem! To znaczy, oczywiście… – Jenny uśmiechnęła się do niego starając się ukryć zakłopotanie.

Porwał ją znów na najdroższy poziom, jej włosy porwał podmuch specjalnie zamówionego Nimbu wiatru, wyglądała pięknie ale jednak….była nieobecna….

O co mu chodziło? Jakie kandyzowane truskawki? Co to jest? Jakiś kod? – Jenny nie mogła ogarnąć o co tu chodzi…

Miki wszedł do siebie. Otworzył interkom i połączył się z Kentem budząc go ze snu.

Załatwione. Jestem wykończony i idę spać! Mam nadzieję, że nie obudzą mnie droidy strażnicy rozwalając właz. Zresztą, jest mi wszystko jedno. Miki…to działa…to działa, jak diabli – trzymaj się.

Obraz zniknął jak w starym monitorze….

Tak! Wiedziałem! – Kent uderzył ręką w blat.

Podszedł do kuchni i zrobił sobie świetną chimbu…Projekt rozkręcał się zgodnie z planem.

Rafał Skonecki