Kolejowa pizza.

Po kilku latach zadzwonił do mnie kolega, z życzeniami świątecznymi uruchamiając tak zwane stare karabiny 😉

Otóż, kiedy jeszcze byłem normalnym stu trzydziestokilogramowym misiem, w moim korpo życiu układało się tak, że praktycznie co miesiąc jeździliśmy w różne miejsca na tak zwane business review. Oczywiście trochę gadania o wynikach, plany budżety, projekty, promocje i przeważnie ostra dyskoteka. W zasadzie był to rytuał, ale że tworzyliśmy fajną grupę, to próbowaliśmy się co jakiś czas motywować do zmiany przyzwyczajeń…i takie jedno wspomnienie przywołał ów znajomy..

Był piękny wrześniowy piątek a cała nasza szóstka zajmowała przedział pierwszej klasy pociągu Intercity relacji Warszawa – Gdańsk. Celem podróży był Dom Zdrojowy w Jastarni, ale na stacji końcowej mieli na nas czekać koledzy lokalersi 😉 Był to czas, kiedy jeszcze nie było A1, a jazda siódemką do Trójmiasta, oznaczała drogę przez mękę, połączoną z wyprzedzaniem na trzeciego, koniecznością wyścigów z innymi uczestnikami ruchu, walki z policją i nietrzeźwymi rowerzystami. Wobec tego zdecydowaliśmy, że lepiej jechać pociągiem a przy okazji nic nie pić, tylko zrobić co było do zrobienia, pooddychać morskim powietrzem i grzecznie wrócić do Wawy. Jedziemy sobie pociągiem, czytamy gazety, kłócimy się na tematy polityczne, ale jakoś tak wesoło się robi i no jakieś piwo by można strzelić. Albo pizze. Ale skąd wziąć pizzę w pociągu?

Wpadam na pomysł, że załatwię pizzę do pociągu. Wspomniany kolega nie wierzy, ze da się to załatwić i rzuca wyzwanie. Zakład? Zakład! O co? O przejście po korytarzu w wagonie na czworaka i szczekanie w trakcie! 😀

No dobra! Muszę działać. Odpalam internet po GPRS na jakimś malutkim ekranie i szukam postoju taksówek w Działdowie. Czemu tam? Bo to miejsce, gdzie pociąg będzie gdzieś za godzinę. Dzwonię…nikt nie odbiera! :/

Dzwonię na drugi numer…

Halo!

Dzień dobry, mam taką nietypową prośbę do pana, czy mógłby pan przywieźć dwie duże pizze pepperoni na dworzec kolejowy w Działdowie?

Gdzie?

Na dworzec kolejowy. Jestem teraz w pociągu i będę tam o 11:47.

Weź gnoju przestań numer blokować, bo tu ludzie na postój chcą się dodzwonić…

di di di di di – kicha, odłożył słuchawkę.

Dzwonię na korpo…nie, wie pan, nikt nie przyjedzie, musi pan podać adres stacjonarny…milion problemów.

Kolega ma bekę, aż się za brzuch trzyma…szukam dalej!
Znajduje telefon do pizzeri w Działdowie..po chwili odbiera dziewczyna…

Droga Pani! Na wstępie chcę zaznaczyć, że to nie jest żart! Jadę w tej chwili pociągiem Intercity do Trójmiasta i będę za 40 minut na stacji w Działdowie. Mam niesamowitą ochotę na dwie duże pizze pepperoni, czy ktoś może nam przywieźć na peron i ja to odbiorę płacąc gotówką?

Po drugiej stronie słuchawki słychać śmiech…

Żarty pan sobie robi…

Nie! Mówię serio! A jak jeszcze dałoby się skrzynkę piwa dorzucić to pełnia szczęścia! Gwarantuję dobry napiwek!

Milczenie w słuchawce, słychać jakieś konsultacje, śmiech, znów cisza…

Dobra! Zaryzykujemy!

Ha! Już widzę jak gaśnie uśmiech na twarzy znajomego 😉 ciągle jeszcze ma nadzieję, że nie dostarczą zamówienia. Pociąg wjeżdża na stację, otwieramy drzwi a tu stoi dwóch kolesi z kratą piwa i dwoma wielkimi pizzami 🙂

No i niestety było szczekane po korytarzu. Jaki z tego morał? Możesz wszystko? Nie! Nie lataj helikopterem na poziomki. 😉

Idą święta! Widać, słychać i czuć.
Miłego wieczoru.

PS: Byłem wczoraj na Gwiezdnych Wojnach. Jak zobaczyłem księżniczkę Leia to dotarło do mnie jak zasuwa czas. Szkoda Hana Solo :/

Rafał Skonecki