1. Nimbu.

Na planecie Nimbu poczucie rozbicia, niespełnienia i pustki przeplatanej rzadkimi chwilami szczęścia, było tak powszechne, że Kent zaczął zastanawiać się nad tym, czy jest to normalne, czy też coś powoduje, ze to właśnie oni, mieszkańcy Nimbu są skazani na takie życie?

Automatyczne drzwi do poziomu 17 syknęły pod wpływem ciśnienia sprężonego powietrza i ukazała się w nich postać Jenny…

Witaj Jenny, co cię sprowadza? – zapytał Kent.

Wiesz, czuję się znów, jakbym nie była sobą. Chciałam z tobą porozmawiać, bo od ostatniej wizyty myślałam sporo o tym o czym mówiłeś. – odparła Jenny.

Siadaj proszę, zdejmij skafander, uregulowałem już grawitację…

Nimbu od czasu przebiegunowienia straciła 90% grawitacji a jako skutek takiego stanu rzeczy atmosfera planety stała się nieprzyjazna dla jej mieszkańców. Przebywanie poza zabudowaniami wymagało używania kombinezonów grawitacyjnych, które tworzyły wokół ciała użytkownika mikroklimat umożliwiający przetrwanie. Wyjście bez powłoki na zewnątrz groziło śmiercią w męczarniach, jako skutek przede wszystkim niefiltrowanego promieniowania jonizującego docierającego do Nimbu z dwóch słońc. Spowolniony obrót planety powodował, że doba trwała w tej chwili 96 godzin, przez który to czas słońca nigdy nie zachodziły a noc trwała zaledwie 3 godziny i była przesycona zielono niebieską poświatą z licznych zórz polarnych. Mimo dwóch słońc wszystko wokół było skute lodem a temperatura nigdy nie przekraczała 2 stopni Celsjusza. Rada starszych planety już dawno rozważała kolonizację sąsiednich układów planetarnych ale najbliższa możliwa do zamieszkania znajdowała się w grupie Nextry oddalonej od Nimbu o dwa tysiące czterysta lat świetlnych.
Czytaj dalej „1. Nimbu.”

Rafał Skonecki