Bachor bez kontroli.

“W przypadku osób z borderline jak tylko zaspokoisz ich uczucia miłości to wtedy ich poczucie “miłości” znika – po prostu wyparowuje. Dla nich uczucie miłości i bólu jest ze sobą splecione dlatego też w ich myśleniu jeżeli to nie boli to to nie może być miłość. Dlatego też osoby, które są zdolne dać im miłość są traktowane jako ich słudzy, są niszczeni i karani, albo po prostu spychani na bok. To nie jest tak, że osoby z borderline nie chcą miłości – one po prostu nigdy nie mogły jej zaufać. Partnerzy, którzy okazjonalnie spełniają ich oczekiwania bliskości są mniej zagrażający niż ci, którzy mogą to zapewnić cały czas.

Próbowanie wygrania tej gry przez udawanie kogoś kim nie jesteś tylko po to, żeby zaspokoić swoją partnerkę z borderline NIGDY NIE DZIAŁA. To akurat twoje problemy z dzieciństwa o których rozmawialiśmy już w poprzednich artykułach. Nie możesz wygrać z uszkodzonym/dysfunkcyjnym indywiduum ale twoje ego będzie próbowało walczyć – mimo że szanse są zerowe.

Kochanie borderline oznacza, że zawsze chodzisz pod napięciem. W tej relacji liczą się tylko jej uczucia, jej komfort i jej potrzeby – nie ma żadnego miejsca dla twoich! Będziesz poświęcał dużo czasu nad rozmyślaniem jak to wyrównać, ale to zadanie skazane na porażkę. Fakt jest taki, że im więcej dasz takiej osobie tym mniej ona będzie cię szanowała. Jak może cię szanować skoro ty sam nie szanujesz siebie?

Twoja diva to nic innego jak mały bachor, któremu brakuje kontroli impulsów i granic.”

Dr Tara Palmatier

 

Caregiver.

Dziś spróbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie czy potrzebujemy dawać czy też potrzebujemy być kochani? Ostatnimi czasy zafascynowałem się tym co osiągnięto na polu analiz relacji między ludzkich za wielką wodą. Prócz dr Tary Palmatier prowadzącej witrynę shrink4men trafiłem na dr Shari Schreiber oraz serię jej rozważań na temat przyczyn fuckupów w relacjach międzyludzkich. Temat jest mi bliski z wiadomych powodów 😀 za to dziś wyjątkowo ujmę go z punktu widzenia zarówno kobiet jak i mężczyzn, gdyż w poruszanym obszarze w zasadzie nie ma różnic jeśli chodzi o schematy na jakie możemy się nadziać 😉 Do dzieła zatem!

Czy często w przeszłości zastanawiając się nad sobą dochodziłeś do wniosku, że ludzie głównie od Ciebie biorą nie dając nic albo niewiele w zamian? Czy zdarzało Ci się czuć dysonans w związku z tym, że pomagałeś innym, gdy byli w potrzebie a kiedy okazało się, że pomocy potrzebujesz Ty zostałeś na lodzie? Czy analizując swoje życie mógłbyś określić siebie jako osobowość typu „caregiver” (ktoś czujący empatię wobec innych, martwiący się o wszystko i wszystkich, dbający o otoczenia itp.)? Czy czułeś się niepewnie i zobowiązany, kiedy usłyszałeś komplement na swój temat albo dostałeś drobny prezent? Ile razy odpowiadałeś machinalnie – to nie ważne, to nic nadzwyczajnego, nie zasługuję na to itp.? Czy wiesz i rozumiesz co to znaczy być w relacji charakteryzującej się wzajemnością? Jeśli powyższe pytania sprawiają, że czujesz się dziwnie albo odpowiadasz na nie twierdząco (za wyjątkiem ostatniego) to jest bardzo prawdopodobne, że taka postawa zaczęła w Tobie kiełkować w dzieciństwie, kiedy to czułeś, że otrzymanie atencji ze strony bliskich, uczucia, wsparcia emocjonalnego czy ciepła było obciążone potrzebą wkupienia się w uwagę bliskich lub rodziców. Innymi słowy, w Twoim układzie limbicznym na skutek braków w procesie wychowania wynikających najpewniej z ignorancji ludzi, którzy przygotowywali Cię do dorosłości wykształciłeś nawyk, że aby otrzymać coś na płaszczyźnie emocjonalnej musiałeś zasłużyć. Na przykład pochwała wymagała otrzymania dobrej oceny, dziewczynki były chwalone wówczas, gdy zajęły się młodszym rodzeństwem, chłopcy gdy pomagali w polu itp. Jako efekt takiego podejścia ze strony najczęściej rodziców wykształciłeś w sobie nawyk „płacenia” za czyjąś uwagę oraz przyzwyczajenie, że potrzeby innych są dużo ważniejsze niż Twoje. Postawienie swoich potrzeb ponad tym co oczekiwało od Ciebie środowisko oznaczało karę, poczucie winy albo wstydu. Wracając do początku i terminu „caregiver” – to nawet jeśli zidentyfikujesz w sobie takie cechy to nie znaczy, że taki się urodziłeś, tylko zaszczepiono Ci je jako efekt procesów, których elementem stałeś się w dzieciństwie.

Czy w domu rodzinnym miałeś wrażenie, że jesteś ściśle kontrolowany i nadzorowany? Wszelkie wyjścia, godziny policyjne, sprawdzanie co, z kim, gdzie i dlaczego? Czy wyrosłeś w poczuciu, że musisz być perfekcyjny albo pomocny, aby uzyskać akceptację jednego albo obojga rodziców? Jak bardzo źle się czułeś, kiedy zdarzało się, że nie spełniałeś ich oczekiwań? Jak często czułeś, że robisz coś, czego tak naprawdę nie chcesz? Czy może było to odrzucenie, kara cielesna albo brak ciepła? Czy może byłeś świadkiem targów, gdzie porównywano Cię z rodzeństwem wskazując na Twoją ułomność na jakimś polu? Brzmi znajomo? Poczekaj – dopiero zaczynamy…

Czytając ten tekst możesz poczuć znużenie albo nagły przypływ senności, czy napad smutku – nie musisz się martwić bo jest to naturalna reakcja somatyczna na fakt, że wpis, który czytasz porusza bardzo ważne dla Ciebie kwestie. Jeśli tak jest, to w dowolnej chwili zrób sobie krótką przerwę, zajmij się czymś innym i wróć tu, gdy poczujesz, że niepokój minął. Ten felieton jest dość ważny, bo będę się na niego powoływał w przyszłych rozważaniach, w których być może odnajdziesz jakiś fragment swojego życia?

Klucz: Wszystkie istoty żyjące mają swoje potrzeby – masz je i TY!

Wielu pacjentów dr Shari Schreiber w czasie sesji, jakie z nimi prowadziła informowało ją, że często jako dzieci byli chwaleni za fakt nie płakania. Zosia to takie dobre dziecko – ona nigdy nie płacze, nawet jak dzieje jej się krzywda! Każde dziecko ma swoje potrzeby a jedną z podstawowych jest możliwość płaczu, który to jest wykorzystywany do sygnalizowania, że są głodne, senne, potrzebują ciepła/komfortu itp. Jeśli dziecko nigdy nie płacze to musimy zadać sobie pytanie dlaczego tak się dzieje? Czy nie czuje się czasem niezbyt pewnie, aby wyrazić to co czuje w naturalny sposób? Czy nie jest tak, że dławi ból wewnątrz oczekując nagrody za bycie „niekłopotliwym”? Czy zdajecie sobie sprawę, jak ważny jest płacz dziecka? Bez tego prawdopodobnie ludzkość by nie przetrwała? Zaprogramowano nasz układ limbiczny tak, aby nie okazywać własnych potrzeb na poziomie podświadomym ale jako, że świadomość i podświadomość w pewnych zakresach decyzyjnych przenikają się to ten stygmat wpłynie na to, że zaciskamy zęby starając się uzyskać atencję innych nie sygnalizując tego w żaden sposób. Zakodowaliśmy sobie, że nieokazywanie potrzeb i staranie się w ten sposób o atencję tych, na których nam zależy jest normą i dobrą metodą, bo rodzącą pochwały. Niestety – w życiu to tak nie działa. Przykład? Zrobiłaś śniadanie, sprzątnęłaś pokój, pozbierałaś jego skarpetki z podłogi a on siedzi i gapi się w TV. Jesteś na niego wściekła ale NIC nie mówisz, bo nie chcesz się narazić. Błagasz wręcz, żeby on sam się domyślił, że coś tu nie gra. Niestety – nie domyśli się. Co najwyżej wejdzie w rolę Twojego rodzica i pochwali Cię, że doskonale sobie z wszystkim radzisz. To owszem spowoduje przypływ pewnej ulgi ale zaraz za nim wróci poczucie, że jesteś…wykorzystywana. Bo jesteś, ale na własne życzenie i dlatego, że odgrywasz przedstawienie z dzieciństwa!

Nikt z nas nie miał ani perfekcyjnych rodziców ani dzieciństwa – to oczywiste, bo poziom wiedzy i karmienia ludzi mrzonkami przed epoką internetu był żenujący, tu nie chodzi o zwalenie na kogokolwiek winy i rozgrzeszenie się, bo wszyscy jesteśmy efektem doświadczeń i tego co nas spotkało, ale jeśli choć jedna osoba zrozumie, że to iż nie wychodzi jej w relacjach jest nie jej bezpośrednią winą tylko okoliczności, które przy odrobinie zaparcia można przepracować i wyjść na prostą. Mimo, że czasem trzeba działać pozornie wbrew sobie…

Jeśli wewnętrznie czujesz, że jesteś „caregiverem” wykorzystywanym przez innych, to bardzo prawdopodobne, że źródło tych problemów leży właśnie w fakcie, że Twoje emocjonalne potrzeby nie były we właściwy lub wystarczający sposób zaspokajane w fazie dzieciństwa. Bardzo możliwe, że Twoi rodzice byli zwyczajne zapracowani a Ty starałeś się być „niewidocznym”, niesprawiającym kłopotów dzieckiem nie chcąc pogłębiać przepaści emocjonalnej albo narażać się na bolesne odtrącenie. Jest również prawdopodobne, że ktoś z Twoich bliskich (np. ojciec) stawiał potrzeby innych (np. matki) wyżej niż swoje (i Twoje) i właśnie ten schemat Ty teraz emulujesz na co dzień jako dorosły człowiek. Zwyczajnie myślisz, że tak trzeba bo tak robią „dobrzy ludzie” a Ty jesteś silna. Więc może jeśli kolejny raz zrezygnujesz ze spotkania z fajnym facetem bo musisz odwieźć siostrę zastanowisz się co robisz? Może ten tekst uzmysłowi Ci, że TY też się liczysz, podobnie jak Twoje potrzeby. Owszem – bądź altruistą, pomagaj, wspiera ale zawsze pytaj siebie co w danej chwili jest dla Ciebie ważne. Co jest ważne dla Twojej świadomości a nie podświadomości. I nie daj się wbijać w poczucie winy – ludzie kochają to robić bo wówczas manipulują innymi i wykorzystują ich dla własnych celów. Jaka ta moja córka dobra – nie ma świata poza mną….Mama kiedyś odejdzie. Na kogo przerzucisz spektakl z dzieciństwa? No właśnie…

Często się zdarza, że szczególnie kobiety obarczone syndromem „caregivera” brną w relacje z osobnikami z marginesu, alkoholikami, ludźmi niezaradnymi bo oni umożliwiają im przerzucenie spektaklu z dzieciństwa na partnera. Często zdarza się, że facet alkoholik spotykając taką troskliwą kobietę wychodzi z nałogu i zaczyna być fajnym, przykładnym partnerem i mężczyzną. I co wówczas się dzieje? Pani odchodzi…Czemu? To proste – ten człowiek znów był tylko narzędziem. Narzędziem umożliwiającym odegranie roli z domu rodzinnego, kiedy stanął na nogi przestał wpisywać się w ramy i wypadł z kręgu zainteresowania kobiety. To nie jest tak, że one są „pojebane” bo skoro pił i bił to ona tkwiła a jak przestał to odeszła. Te kobiety to zombie…przykro mi.

Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci…

Znasz to powiedzenie? Zastanawiałeś się nad jego sensem? Czy wiesz, że możesz się zmienić a klucz do spełnienia tkwi w Tobie? Po to siedzę wieczorem pisząc ten tekst. Tak jestem „cargiverem”, który sądzi, że w ten sposób zasłuży sobie na atencję i poważanie innych ludzi. Szokuje Cię to wyznanie? To dobrze, bo może zastanawiasz się czy czasem ten facet nie jest chory, bo zamiast zająć się oglądaniem meczu w TV produkuje steki wersów, które inni za chwilę docenią. Tak – mam ten problem ale go zidentyfikowałem i pracuję nad nim. Póki co pewna forma izolacji od ludzi w świecie realnym jest mi niezbędna ze względu na to, że jestem co prawda „ceragiverem” ale świadomym a to oznacza, że widzę i czuję, kiedy ktoś mnie wykorzystuje albo jest nie fair. Dodatkowo potrafię zareagować a sami rozumiecie, że trudno się dziwić komuś, kto nas opuszcza, jeśli nagle zmieniamy się z kogoś kto jest w stanie uchylić komuś nieba w zimnego i zamkniętego w sobie cichego skurwysyna? Można poczuć dysonans? Można. To nic nadzwyczajnego. Skala mojego dawania siebie przekroczyła limit a ja w takich sytuacjach nie informuję, że chciałbym dostać coś z drugiej strony, tylko zamykam się w sobie i uciekam. Prosić? To nie ludzkie. Wiesz czemu ludzie biegają maratony w wieku 40 lat? Bo muszą być lepsi niż inni. Czemu lepsi? Bo w ten sposób zasłużą sobie na akceptację…

Rozumiesz schemat czy mam jaśniej tłumaczyć? Jesteś taka sama/taki sam…Być może stoisz po drugiej stronie barykady, gdzie dostawałeś/dostawałaś wszystko od otoczenia za względu np. na wspaniałą aurę i dziś stanowisz doskonałą przeciw wagę dla ludzi naszego pokroju? Jeśli tak, to pomyśl zanim zrobisz cokolwiek. Zapewniam Cię, że zepchnięcie kogoś z wózka inwalidzkiego nie jest powodem do dumy. U nas wózka nie widać ale mentalnie jest on tożsamy.

Wróćmy do schematów, bo wiem, że szczególnie drogie Panie denerwują się, kiedy mówię, że jesteśmy wszyscy tacy sami. Jesteśmy. Nie w sensie osobowości, zainteresowań czy tego co sobą reprezentujemy ale w sensie mechanizmów, które nami kierują. Przykro mi ale na ziemi tej ziemi nie ma ludzi wyjątkowych pod żadnym względem. Są tylko lepsze lub gorsze programy wsadowe, operacyjne, wykonawcze i…determinacja. To ostatnie to jedyne element, który choć trochę można wykształcić samemu. Reszta to zwykła farma jak w The Sims.

Wróćmy do programowania wsadowego – mały człowiek nie jest w stanie w żaden sposób zrelatywizować słowa „kocham cię”. To coś w rozumieniu programu wsadowego dziecka nie znaczy dokładnie nic jeśli nie jest tożsame z idącym za nim zachowaniem programisty czyli w tym wypadku opiekuna. Mało tego, kobiety „nie potrafiące kochać” są tworem potężnego dysonansu między „kocham cię” a tym co je spotykało w dzieciństwie. Chyba już lepiej jest, jeśli to kocham nie występuje w ogóle, bo jeśli ktoś kogoś kocha a zachowuje się w sposób patologiczny, to człowiek utożsamia „miłość” z czymś co wyłącznie rani. Dziewczyny! Jest mi Was tak strasznie szkoda – jesteście nie raz przepięknymi cudami natury, spaczonymi przez programistów niczym Steven Hawking przez naturę. To co widać na zewnątrz tak bardzo kontrastuje z tym co w środku, że chce mi się nie raz płakać. To jest straszne. Mimo to, możecie to zmienić…nauczyć się kochać, najpierw siebie a później innych. To długa i bolesna droga, wymagająca działania „wbrew” sobie. Ból, pot i łzy – warto.

Dziecko nie raz nie dwa pyta rodzica, „czy mnie kochasz”? I otrzymuje odpowiedź – „oczywiście, że tak – jesteś moim dzieckiem!”. Zauważyłeś zależność? To nie jest bezinteresowna miłość, tylko zależna od faktu zaistnienia pewnego stanu, w tym wypadku bycia czyimś dzieckiem. Takie programowanie rodzi konsekwencje w postaci – jeśli ktoś mnie kocha to muszę na to zasłużyć. Nie jestem przecież jego dzieckiem. Czujesz klimat? Warunkując miłość do dziecka programujesz mu walidację uczucia w zależności od warunków. A to tylko wierzchołek góry lodowej…

Sklonowany spisek….

Narcyzm wśród rodziców jest jedną z najczęstszych powodów psychopatologii w naszym społeczeństwie. Opiekunowie wielokrotnie wymagają, aby dziecko zachowywało się i realizowało programy, które oni pod nazwą wychowanie, czy ścieżka życiowa uważają za jedyne słuszne. Jeśli teraz dziecko lekarza przejawia zdolności do bycia aktorem a rodzic robi wszystko, żeby zmusić je do zostania np. ginekologiem spowoduje totalne wykolejenie się osobowości takiego człowieka poprzez poczucie niedoskonałości. Paradoksalnie lepiej chyba jest w takiej sytuacji, kiedy rodzic nie ma żadnych ambicji i pozwala nieświadomie rozwijać się dziecku w obranym przez nie kierunku bez naciskania na wyniki, osiągnięcia itp. Co z tego, że koleś zostanie chirurgiem roku jeśli zaszczepione w nim poczucie nie bycia doskonałym spowoduje, że będzie chlał co wieczór nie umiejąc zidentyfikować, gdzie jest problem. Problem jest tu, że chirurgiem został przez siłę, gdyż całe życie marzył aby pracować na kolei i prowadzić elektrowozy. Owszem czyta literaturę fachową, rozwija się, bierze udział w sympozjach naukowych, mało tego – jest najlepszy w kraju! Ale poczucia spełnienia brak – i nigdy nie nadejdzie. Czemu? Ten człowiek odgrywa rolę swojego rodzica…

Takie rzeczy rodzą tylko depresję. Sam skończyłem renomowaną uczelnię bo…chcieli tego moi bliscy. W rzeczywistości chciałem robić coś innego. Osiągnąłem w swoim fachu sporo, niestety – nie mam satysfakcji. Łapiesz mechanizm? Jeśli masz dzieci akceptuj ich wybory, nawet jeśli budzi to Twój strach albo wstręt. Lepsza spełniona kucharka niż wyjąca w poduszkę modelka czy prawniczka. Każdy jest na swój sposób wartościowy a parcie na sukces czy pieniądze jest porażką, która wyjdzie niczym syf spod skóry. Zawsze wyjdzie.

Narcystyczni rodzice z przerostem ambicji są źródłem niestabilności emocjonalnej u dzieci, która przechodzi w syndrom u dorosłych. Dziecko idąc w kierunku niezgodnym z własnymi potrzebami osiąga cele ale ogromnym kosztem, co zawsze zabiera dużą część satysfakcji. Wychodzą wtedy bardzo często zachowania autodestrukcyjne w przypadku, kiedy ktoś zmuszony do kucia matematyki spędza siódmą noc z rzędu chcąc zaliczyć kolokwium, gdzie jedyną nagrodą jest nie satysfakcja własna tylko aprobata autorytetu, w tym wypadku rodzica. Jeszcze gorzej jest wówczas, jeśli kolos nie pójdzie. Poczucie wartości leci w dół na łeb na szyję.

Doszliśmy mniej więcej do 1/3 tematu. Nie chcę tego ładować w jednym kawałku, bo mało kto znajdzie w sobie zaparcie, aby to przeczytać, przemyśleć i przyswoić. Jeśli uważasz, że warto – daj łapkę. Będę wiedział, że nie walę w próżnię. A może komuś się to przyda? 😉

Racjonalizacja zabija.

Dziś 13cie najczęstszych kłamstw, jakie powtarzają sobie faceci będący w chorych relacjach z kobietami. Większość z nas ma tendencje do opóźniania i odwlekania trudnych decyzji, szczególnie tych które wymagają od nas totalnego „przemeblowania” życia. Duża część z nas czuje, że jest źle nie mniej jednak w myśl zasady, że lepszy znany wróg niż nieznany przyjaciel używamy całego spektrum manipulacji wewnętrznych, aby np. zracjonalizować tkwienie w toksycznym układzie, uzasadniamy sobie w najbardziej kretyński sposób naszą decyzję o pozostaniu w syfie, który nas na własne życzenie otacza. Poza tym wielu z nas jest uwalonych prawnie poprzez np. ślub, dzieci, kredyty, majątki itp. Wówczas często jest tak, że głównym beneficjentem naszego życia jest nasze otoczenie a my czujemy się ściśnięci kombinerkami z każdej strony.

Na przykład zdajesz sobie sprawę, że Twoja żona czy dziewczyna źle Cię traktuje czy wręcz obraża co wieczór nie mając już nawet wyrzutów sumienia i traktując Cię jak bankomat ale nie masz siły by poprzestawiać swoje życie, opuścić strefę komfortu i zacząć żyć. Boisz się głównie samotności, ostracyzmu, kosztów to wszystko powoduje, że tak naprawdę nie jesteś wolnym człowiekiem tylko więźniem, przy czym przyjacielu moim zdaniem Twoja sytuacja jest znacznie gorsza niż kryminalisty, bo ten ma wikt i opierunek na kosz państwa a w razie kalectwa czy choroby pomoc lekarską. Ty, gdy przestaniesz spełniać cudze oczekiwania wylądujesz na śmietniku – tak, wiem szklanka wody na starość…porzuć te bzdury i spójrz prawdzie w oczy. Skoro dziś jesteś śmieciem dla Twojego otoczenia, gdy de facto utrzymujesz ten cały bałagan i mentalnie i ekonomicznie, to co będzie gdy staniesz na krawędzi przepaści? Liczysz na litość? Nie w tej konfiguracji…
Pamiętaj, że często dobrowolne „przestawienia wahadła” w kierunku bólu, rodzi krótkotrwały dyskomfort przechodzący dość szybko w poczucie spokoju. Cumując w „bezpiecznym” porcie narażasz się na to, że już nigdy z niego nie wyjdziesz…nigdy.

Poniżej kilka przykładów w jaki sposób racjonalizujemy sobie tkwienie w szambie:

1)Jestem silny – dam radę, to przymiot prawdziwego faceta (programowanie społeczne) – powoduje, że zaciskasz zęby i schodzisz z linii ognia. To chore. Relacja z drugą osobą ma być dla Ciebie źródłem wsparcia, intymności i ciepła a nie obciążeniem. Pamiętaj o tym, że długoletnie tkwienie w tego typu układach czyni nieodwracalne szkody w układzie limbicznym powodując przyzwyczajenie się do określonych reakcji, w tym do przemocy psychicznej. Nadużycia emocjonalne, psychiczne, seksualne, fizyczne czy finansowe zbiorą żniwo w przyszłości w postaci urazu a następnie traumy. Szacuje się, że trzeba połowy czasu jaki się spędziło w toksycznej relacji, aby dojść do siebie. Masz tyle czasu? Po co żyjesz? Odrzuć bzdury o silnym mężczyźnie i potraktuj to jako patern, który narzuciły Ci właśnie kobiety, po to aby Tobą manipulować. Jeśli naprawdę jesteś silny to znajdziesz w sobie na tyle zdeterminowania by zakończyć to co Cię niszczy i wytrzymać w zasadzie ZERO kontaktu. Nie ma przyjaźni po związku – to wymysł współczesności, który jest totalną bzdurą.

2)Nie jest tak źle, inni mają gorzej – kolejna bzdurna racjonalizacja. W takim wypadku zaprowadź dziennik, w którym wieczorem przez 30-60 dni będziesz opisywał jak się czułeś, co myślałeś. Opisuj wszystkie wybuchy, próby manipulowania Tobą, przemoc mentalną czy fizyczną. Nie wstydź się, że ktoś potraktuje Cię jak ciotę bo kobieta Cię uderzyła. Znów programowanie społeczne – bo kobiety są delikatne. Zewnętrznie tak, ze względu na fizyczność ale wewnętrznie zapewniam Cię przyjacielu, że jesteś przy nich bezbronnym dzieckiem. Co się liczy? Siła fizyczna czy mentalna? Kto rządzi światem? Tępy osiłek, czy cherlawy okularnik? Tu jest tak samo, przy czym pamiętaj, że w układach z kobietami, które opisuję 90% tego co słyszysz u widzisz to iluzja. Zapisuj w dzienniku drobne szczegóły z życia, emocjonalne reakcje z jej strony, po których masz ochotę tylko spać, działania typu „mgła” FOG (F.O.G — Fear, Obligation and Guilt), absurdalne wypowiedzi i przekierowywania dyskusji na ślepy tor, kiedy siła Twojej logiki rozwala ją w kawałki. Co czujesz wtedy, gdy widzisz białe a ona mówi, że to czarne, tylko Twoja percepcja jest niewłaściwa. Zapisy w dzienniku przydadzą Ci się choćby po to, aby po czasie nie dać sobie wmówić, że szukasz dziury w całym. Często zdemaskowanie kobiety po pewnym czasie takim dziennikiem może wyzwolić w niej demona. Pamiętaj, że tego typu kobiety boją się przede wszystkim zdemaskowania. Nie przed ludźmi (choć to też, bo nadal tam obowiązuje zasada, że ona może wszystko, byleby w otoczeniu jej postać lśniła) ale przed nią samą. Po okresie jaki uznasz za stosowny przejrzyj dziennik i przy każdym dniu postaw plus i minus. Co będzie? Już wiesz…

3) Jak się będziesz bardziej starał, to ona to doceni – największy błąd! Ta studnia nie ma dna. Im więcej będziesz robił dla Was, tym większe roszczenia spotkasz. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że ona od pewnego czasu Cię nienawidzi a to co obserwujesz to zwykły spektakl. Jesteś jej ciągle z jakiegoś powodu potrzeby, ale już nie jako mężczyzna. Może być to potrzeba wsparcia, finanse, co ludzie powiedzą itp. Określenie syzyfowa praca doskonale pasuje do tego schematu. Pamiętasz jak kupiłeś jej szpilki od Jimmy Choe? Tydzień radości, nieograniczonego seksu i pełnego zrozumienia? To samo było po torebce Chanel…A jak odwiozłeś jej pół rodziny po spotkaniu do domów? Było to samo? A kiedy zaoferowałeś, że będziesz odbierał jej dziecko z przedszkola? Ty już nie jesteś potrzebnym tylko użyteczny i im szybciej zdasz sobie z tego sprawę tym lepiej. Co byś nie zrobił ciągle będzie źle i ciągle mało. Schemat działa tak, że kiedy się zbuntujesz zostaniesz uderzony najniżej jak się da czyli fizyczność, potencja, relacje rodzinne itp. Efekt ma wywołać w Tobie traumę i strach. Zdezorientowanym człowiekiem łatwo manipulować. Nie daj się zwieść przedstawieniu i ostremu oralowi raz na miesiąc…Musisz zdać sobie sprawę z jednego – ten typ kobiety nigdy nie będziesz szczęśliwy i nigdy nie przyzna się do tego, że tak jest. Zawsze będzie szukać kozła, którym w tym wypadku jesteś TY. Ostatecznie często jest tak, że zostaniesz złamany, przyznasz się do błędu, którego nie popełniłeś a ona obciąży Cię jeszcze dodatkowo za to, że nie masz własnego zdania, czyli w domyśle (programowanie społeczne) jesteś niemęski. Są kobiety, które muszą żyć w traumie bo radość płynąca ze świetnego życia przeraża je. Myślisz, że żartuję? Ani mi się śni…

4) We wszystkich związkach dochodzi do konfliktów – Prawda, ale konflikt potrafi być zdrowy, jeśli spełnione są dwa warunki. Obie strony chcą osiągnąć porozumienie i obie potrafią rozmawiać. Uwaga! W Twoim wypadku konflikt służy uruchomieniu TYLKO i wyłącznie amplitudy emocji u kobiety, która po pewnym czasie doprowadzi do eksplozji, awantur, często wyzwisk a nawet zdrady tylko po to, aby później z miłością i współczuciem dla Ciebie go wygasić i pogodzić się w ostrym seksie. Uwaga na ten schemat bo jest on powszechny. Te kobiety mylą znaczenie słowa miłość z huśtawką emocjonalną, do której najprawdopodobniej w dzieciństwie przyzwyczaił się ich układ limbiczny. Jeśli zorientujesz się, że prowadzisz typową awanturę o przysłowiowy damski chooj, gdzie po pewnym czasie gubisz się nawet w tym o co chodziło to jest to właśnie ten przypadek. Im bardziej emocjonalnie reagujesz tym lepiej dla niej (emocje kipią) i gorzej dla Ciebie, bo po takich występach czujesz się totalnie zmęczony.

5) Będzie lepiej, jeśli poświęcisz jej więcej uwagi, uczuć – pułapka podobna w mechanizmie do tej z punktu 3. Im milszy jesteś dla takiej kobiety, tym bardziej ona odczytuje to jako słabość i traktuje Cię jak żałosnego doopka. Interpretacja takiego zachowania jest daleko inna niż nam to wrzucano do głów projektując obraz kobiety jako istoty wyższej, uduchowionej, pełnej ciepła i empatii. Większość z nich odbierze takie zachowanie jako zaproszenie do dalszej eskalacji goowna, które można Ci wylać na głowę. Zapamiętaj – dobroć i wielkoduszność = słabość. Nie słuchaj tego co mówi!!! Nigdy.

6) Seks i uczucia są mniej ważne – pewnie tak myślisz spędzając kolejną noc w salonie na kanapie? Oczywiście są sytuacje, gdy z różnych powodów potrzeby seksualne ludzi mogą ulec zmianie, ale zastanów się czy takie chwile się zdarzają, czy zdarzają się chwile, że coś tam możesz podziałać przy zgaszonej lampce? Kobiety tego typu podświadomie (powiedzmy, że nie jestem aż na tyle bezczelny, żeby zarzucać im premedytację) doskonale zdają sobie sprawę z działania oksytocyny, która wydzielana w czasie orgazmów przywiązuje kobietę do mężczyzny dużo bardziej niż obrączka czy kredyt. Jeśli seks zanika masz problem, bo albo pani dywersyfikuje czyli nie dopuszcza do powstania przywiązania do jednego mężczyzny albo zwyczajnie kontroluje relację w sposób jaki Ty co dzień rachunek maklerski w BOŚ banku. Przyznasz, że chyba coś tu nie gra na tej płaszczyźnie? Kiedy ostatni raz publicznie chwyciła Cię za rękę? Kiedy pocałowała? Kiedy odczułeś ciepło i empatię? Pamiętasz jeszcze? Przed oksytocyną kobieta jest bezbronna – nie ma znaczenia czy jest zaciekłą feministką czy prostytutką. Mając orgazmy z jednym mężczyzną uzależni się….Uważaj na fałszywe flagi, typu szybki seks za spełnienie jakichś jej potrzeb. To droga do końca wszystkiego – zostaniesz totalnie zniszczony w finale choćbyś kupił całą kolekcję w Małej Kokietce. Kobiety z uszkodzonym układem limbicznym rzadko bywają ciepłe i otwarte a jeśli tak się dzieje to zawsze z powodów, o których nie masz pojęcia. Często zdarza się, że po fajnym otwarciu pani ucina znajomość a Ty zachodzisz w głowę co się stało? Otóż zostałeś zaliczony…to po to byłeś taki męski i inny niż wszyscy. Zresztą powodów może być milion a jedyne co Ty możesz zrobić to nie tracić czasu na ich dochodzenie. Idź lepiej pograj w tenisa albo zmień swój portfel inwestycyjny, bo to są czynności, które przyniosą Ci wymierną korzyść, także na polu relacji z kobietami.

7) Seks jest w porządku, tylko cała reszta nie – wielu z nas za dostęp do waginy jest w stanie zrezygnować niemal ze wszystkiego, nawet z siebie. Zastanówmy się nad jednym? Czy w sytuacji, kiedy czujesz się jak przedmiot w relacji seks, który dostajesz jest czynnikiem pierwotnym czy wtórnym? Czy naprawdę uważasz, że ona robi to z Toba bo CIEBIE pożąda? Czy nie jest czasem tak, że jest to forma zapłaty za spolegliwość, nowe buty, dostarczenie poczucia wartości, albo zwyczajnie robisz za dildo? Myślisz, że to niemożliwe? Wiem, nasłuchałeś się głupot (programowanie społeczne), że faceci tylko myślą o seksie a kobiety o ognisku domowym. Otóż zapewniam Cię, że kobiety dużo bardziej kochają seks niż Ty, są zresztą do tego dużo lepiej niż my przystosowane przez naturę. Jeśli słyszysz, że Ty „tylko o jednym” to masz 99% pewności na false flag! Zdrowa, zadowolona z życia kobieta jest seks maszyną i nie musisz w żaden sposób wywoływać w niej pożądania, poprzez nie daj boże kwiaty czy zrobienie obiadu (zrób go jeśli czujesz taką potrzebę, ale niech to nie będzie forma przekupstwa). Tego typu kobiety często chadzają do łóżka nie z nami tylko z naszą inteligencją, portfelem, pozycją społeczną – jest to wówczas forma dowartościowania lub tylko zaliczenia na zasadzie – mogę mieć każdego. Zapewniam Cię przyjacielu, że nie odróżnisz w prosty sposób czy jej wrzask w czasie orgazmu sprawiła Twoja bliskość czy też inny czynnik. Często jest tak, że zewnętrzne piękno kryje nieprawdopodobnie paskudne wnętrze, co zresztą jest dość typowe, ze względu na warunki w jakich wychowuje się taka kobieta jako dziewczynka. Część z tych ładniejszych już w wieku 15 lat dostrzega, że zachowania seksualne dają jej przewagę…Wyobraź sobie, że mając 16 lat masz trzystu chętnych adoratorów i nie masz kręgosłupa moralnego. Co byś zrobił? Ja bym korzystał. Lubisz wzajemność? Ja też…więc jeśli jesteś protezą to ją odetnij. Znajdzie sobie bakcup mimo, że może straszyć, że się powiesi. Tego typu kobiety mają to we krwi.

8) Muszę wytrzymać dla dzieci, tym bardziej że ona ich nie atakuje tylko mnie – błąd straszliwy, bo procentujący w dodatku skrzywieniem dzieci, które wychodząc w dorosłe życie powtórzą dramaty z dzieciństwa. Myślisz, że Twoje dziecko obserwując kolejny raz nieracjonalne zachowanie kobiety i Twoją niemoc nic nie czuje? Tak sądzisz, bo się nie odzywa? Właśnie dokonuje się programowanie – tkwiąc w czymś takim bez reakcji niszczysz własne potomstwo. Jeżeli dziecko w okolicach 10 roku życia jest świadkiem huśtawki emocjonalnej u rodziców prowokowanej przez kobietę to niemal na 100% będzie jej potrzebowało do życia w czasie, gdy dorośnie. Jeśli masz córkę to masz to jak w banku. Chcesz do końca patrzeć na ten dramat, tylko tym razem w wykonaniu dziecka?

9) Stracę dom, dzieci i zasoby – niestety to prawda, że będziesz musiał stracić trochę tego na co pracowałeś całe życie. Również z dziećmi możesz mieć utrudniony kontakt ale znów jeśli odpowiednio się przygotujesz a nie pójdziesz jak baran na rzeź godząc się na wysokie alimenty, zasięgniesz dobrej porady prawnej, przygotujesz mentalnie dzieci na to, że tak będzie lepiej to wyjdzie Ci to tylko na dobre. Czemu? Bo one i tak cierpią a jeśli Ty usuniesz się spod działania toksycznej osobowości to zaczniesz być innym, normalnym człowiekiem a to wpłynie stabilizująco na nie. Nie wierzysz? Jestem tego przykładem – sam wychowuję dwoje dzieci. Żadna siła nie była w stanie ich zatrzymać przy matce. Musisz tylko zachować sposób i działaś metodycznie a nie tak jak próbuje Ci wbić do głowy społeczeństwo (programowanie społeczne). Nigdy nie myl bycia męczennikiem z byciem rodzicem – to powszechny błąd. W ekstremalnym przypadku, lub gdy nie będziesz w stanie znaleźć się w mojej sytuacji musisz liczyć się z tym, że Twoje dzieci ucierpią ale biorąc pod uwagę to, że Twoje pozostanie w toksycznym układzie spowoduje jeszcze większe straty to chyba warto podjąć naprawdę męską decyzję? Z zewnątrz chorego układu będziesz w stanie więcej dla nich zrobić niż gdybyś dalej w nim tkwił. Pamiętaj, że w sądzie rodzinnym ona zawsze będzie miała przewagę ze względu na płeć (programowanie społeczne) – bez znaczenia, w jakim kraju żyjesz. Tekst na bazie, którego piszę ten felieton powstał w Stanach. Uważaj też na próbę kontroli nad Tobą poprzez wywołanie poczucia winy, strachem przed utratą kontaktu z dziećmi czy też „puszczeniem z torbami”.

10) Miłość wszystko przezwycięży – heh, to dość oklepane powiedzenie i nawet bym się z nim zgodził, gdyby nie…definicja miłości. U TYCH kobiet to co rozumieją przez miłość, to coś co Ty poddając się zauroczeniu czujesz jako motylki w brzuchu, ona też czuje ale prócz tego, aby one zaistniały ONA potrzebuje HUŚTAWKI emocjonalnej, dramatu, walki, poczucia bólu na przemian z euforią. To jest zaklęty krąg, który z pojęciem słowa miłość nie ma NIC wspólnego. Spotkałem w życiu jedną kobietę, która powiedziała mi, że nie umie kochać. Jedna świadoma! To znaczy ona też czuła niesamowity pociąg do huśtawki ale zdawała sobie sprawę, że to nie to. Ile z takich kobiet jak sądzisz będzie miało skrupuły wchodząc w relację z Tobą? Dopóki dasz dostęp do emocji, ona będzie cię „kochać”, później staniesz się narzędziem. Czy czujesz się kochany i akceptowany? Ile razy słyszałeś, że się nie starasz bo Czesław to tamto czy owo? Ile razy w sytuacji totalnego upodlenia np. po zdradzie słyszałeś, że „musisz walczyć o ten związek, jesteś przecież prawdziwym mężczyzną.”? Sorry chłopaki, ale jesteście poddawani bardzo prymitywnemu praniu mózgu. Jeśli to ma być cena za fajną fotę na fejsie albo meldunek w knajpie z zajebiście wyglądającą blondynką to poszukajcie problemu w sobie. Mówię poważnie. Życie to nie jest teatr.

11) Zobowiązałem się i honor mi nie pozwala odejść – przyznam szczerze, że ja mam z tym punktem zawsze mnóstwo problemów, przy czym tu nie chodzi o papier czy obrączkę tylko wewnętrze poczucie, że budowałeś coś, co się okazało fuckupem i teraz rezygnacja z tego oznacza porażkę. Qrwa 10 ostatnich lat mojego małżeństwa to właśnie ten stan. Gdy przeanalizuję wszystko to właśnie tylko dzięki mnie trwało to tyle lat, tylko co z tego? Nikomu nic dobrego z tego nie przyszło. Jeśli masz problem z tym punktem, to zadaj sobie takie pytania – czy ona również dotrzymuje zobowiązań? Nie da się zwieźć bzdetom typu „bóg mnie stworzył a szatan opętał” bo takie teksty są między innymi narzędziem zniewolenia dla nas. Ona doskonale zdaje sobie sprawę ze swojego uszkodzenia mentalnego a jedyne co robi to wykorzystuje (programowanie społeczne) fakt, że jest kobietą, więc jest z natury zmienna, wszystko jej wolno bo ma PMS, albo słabą wolę. Zastanów się też czy zdrada fizyczna jest najgorszym rodzaje zdrady jakiej można się dopuścić w związku? Czy ona czasem nie zdradza Cię na co dzień odmawiając Ci ciepła, traktując jak przedmiot albo narzędzie. Czy nie czujesz się czasem jak w więzieniu? Ile razy odmówiłeś koledze wyjścia na piwo, „bo stara będzie brzęczeć.”? Sam się zabijasz w ten sposób – dzień po dniu. Miej jaja, żeby robić to co czujesz, że jest słuszne.

12) Ona mnie potrzebuje – bywa, że jesteśmy straszenie nawet samobójstwem w czasie, kiedy sprawa staje na ostrzu noża. Tego lekceważyć nie wolno. OK, rozmawiasz – przytakiwanie. Spokój – ciche dni, eskalacja. Znasz to koło? Metody szantażu są różne. Ona rzeczywiście Cię potrzebuje ale nie tak jak myślisz. Ona jest pasożytem a Ty gospodarzem, który mentalnie karmi i daje napęd do życia. Naprawdę nie czujesz, że to nie jest normalne? Kiedy zamierzasz się obudzić? Gdy zmieni Cię na młodszy model? Porzucona ofiara? Z tym też musisz się liczyć – tylko Ty znasz prawdę, no może jeszcze jej byli faceci i Twój przyjaciel. Dasz sobie radę.

13) Wszyscy mnie ocenią jako złego człowieka rozbijającego rodzinę – znasz takie powiedzenie, że „facet odchodzący od kobiety rozbija rodzinę a kobieta zostawiająca faceta kończy ograniczający ją związek bez przyszłości”? Nie? No to tak to mniej więcej wygląda. Poza tym nie zamieniaj się w swoją toksyczną kobietę, dla której to co powiedzą koleżanki, mama i otoczenie jest najważniejsze. Musisz liczyć się z tym, że będą na Tobie wieszane psy, musisz liczyć się z tym, że znajomi się podzielą, musisz liczyć się z tym, że ona może prowadzić wobec Ciebie kampanię oszczerstw ale tak naprawdę, gdy zaczerpniesz głęboko powietrza to zrozumiesz, że to co myślą czy mówią inni ludzie nie ma żadnego znaczenia. Czemu? Bo żaden z nich nie przeżyje za Ciebie nawet jednego dnia. Nawet pół dnia w piekle mentalnym…Don’t judge a man until you have walked a mile in his shoes” – znasz? Pewnie tak. Bądź sobą – to czas pokaże kto jest kim. Jeśli nie masz nic na sumieniu, bądź spokojny.

I to by było na tyle. Felieton pisałem posiłkując się opracowaniem Dr Tara J. Palmatier, amerykańskiej psycholog, która zajmuje się pomocą mężczyznom wychodzącym z toksycznych relacji, w które weszli najczęściej na skutek manipulacji lub programowania społecznego. Oczywiście temat może działać również w drugą stronę ale z powodu pewnych ograniczeń facet z dysfunkcją osobowości będzie dużo łatwiejszy do rozgryzienia niż kobieta. Przestanie okłamywania samego siebie jest pierwszym krokiem do nowego, lepszego życia w zgodzie ze sobą.

“Sunlight is said to be the best of disinfectants; electric light the most efficient policeman”

Justice Louis D. Brandeis

Rafał Skonecki