Główny problem z sukcesem jest biologiczny, a jest nim dopływ dopaminy do układu nagrody, czyli sposób sięgania po przyjemność. Jeżeli ktoś ma rodzica, który jest bardziej typem “złożeniowca” niż “doznaniowca”, to będzie złożeniowcem. Doznaniowcy będą go albo nudzić albo drażnić. To naturalne, zwłaszcza jeżeli ktoś od dziecka z takimi ludźmi mocno się nie obył i w związku z tym nie rozumie ich, nie czuje i nie umie się poruszać w tych relacjach (np. był dzieckiem raczej siedzącym w domu, niż na podwórku, gdzie doznaniowców zawsze więcej niż złożeniowców). Teraz o głównej przyczynie tej sytuacji – jeżeli ktoś jest bardziej doznaniowcem, to nie będzie umiał (albo będzie umiał, tylko słabiej) odkładać gratyfikację na później.
Bodziec wywoła napięcie, które on będzie próbował szybko rozbroić, poczuć ulgę, czyli przyjemność – zrobić sobie dobrze. Złożeniowiec jest nauczony czekać, a nawet to lubi! A więc musi bo tak ma zaprogramowany układ limbiczny. Samo czekanie na gratyfikację sprawia mu już sporą przyjemność, co doznaniowca raczej frustruje. Lubi być w stanie dłuższego pobudzenia, gdzie dopamina spokojnie się sączy. Doznaniowiec wali po nagrodę, po czym łapie kolejne bodźce, dlatego bardziej “złożeniowiec” lubi i może się zastanawiać, porozkminiać, krok po kroku, on sobie dojdzie po swojemu. I w jego ocenie lepiej, czyli mądrzej, co często jest faktem. Ale już niekoniecznie skuteczniej, bo doznanowiec ma wdrukowane i opanowane ścieżki/kody kulturowe i intuicyjnie świetnie się często porusza. Wcale nie musi przy tym myśleć, jak wiecznie i wszystko analizujący kolega/koleżanka. Dlatego często jest mu w życiu łatwiej 🙂