14. Echo

Światło zgasło. Nie zgasło dosłownie — po prostu Kent zamknął oczy. Próbował uporządkować myśli, jakby sam akt rozmyślania mógł mu przywrócić kontrolę. Z trudem oddychał, każde wciągnięcie powietrza przypominało wdech w rozrzedzonej atmosferze. Głosy wokół niego wyciszyły się. Słyszał tylko cichy, powtarzalny dźwięk monitorów. Pip… pip… pip…

Ale nagle — coś się zmieniło.

Nie był pewien, czy to sen, czy jawa. Przestrzeń dookoła jakby się rozsunęła. Dźwięki przycichły. Pojawiła się cisza… inna niż przedtem. Głęboka, aksamitna, obca. Z ciemności wyłoniła się postać.

Jenny.

Ale nie była taka, jak ją pamiętał. Jej oczy świeciły bladoniebieskim światłem, a ruchy były nienaturalnie płynne. Miała na sobie dziwny kombinezon, a wokół jej głowy unosiła się delikatna aureola z pikselowych drobinek.

Kent… Obudź się naprawdę… To jeszcze nie koniec.

— Jenny? — jego głos brzmiał głucho, jakby mówił pod wodą. — Gdzie jesteś? Czy to ty?

Zamiast odpowiedzi usłyszał serię krótkich impulsów. Jakby jakieś urządzenie próbowało się z nim połączyć.

I wtedy — wszystko się rozpadło.

Światło zgasło. Tym razem naprawdę. Obudził się znów. Ale już nie w białej sali. Leżał na metalowej pryczy w małym, ciemnym pomieszczeniu. Z sufitu zwisała żarówka, która co kilka sekund migała, jakby dawała mu tylko przebłyski rzeczywistości. Pachniało rdzą i spaloną elektroniką.

Zerwał się z łóżka — już nie był podłączony do żadnych urządzeń.

Z naprzeciwka rozległo się ciche syknięcie. W ścianie otworzyły się stalowe drzwi, a do środka weszła niewysoka postać w ciemnym płaszczu. Maska na twarzy odbijała światło niczym lustro.

— Kent. Cieszę się, że zdążyliśmy — odezwał się zniekształcony głos. — Tamci prawie cię mieli.

— Kim jesteś?

— Nazwij mnie Var. Pracujemy dla tego samego poziomu. Siódmego. A ty, Kent… jesteś znacznie głębiej, niż ci się wydaje.

Kent milczał.

— Rammstein to nie szpital. To węzeł synchronizacji. Próbowali cię zatrzymać między wymiarami. Ale twój umysł się wybronił. Fraktale cię ochroniły. Ale nie na długo.

— Jenny? Gdzie ona jest?

Var zawahał się.

— Ona też przeszła. Ale nie tak jak ty. Musisz ją znaleźć, zanim całkowicie się roztopi w kodzie.

— Kodzie? O czym ty mówisz?

Var zbliżył się i wyjął z kieszeni mały, migoczący kryształ. Rzucił go Kentowi.

— Trzymaj się tego. On zaprowadzi cię do rdzenia. Tam poznasz odpowiedzi. Ale pamiętaj: tu wszystko, co widzisz, to tylko echo decyzji, które kiedyś podjąłeś.

Zanim Kent zdążył zapytać cokolwiek więcej, światło znów zgasło. Tym razem zniknęło wszystko. Razem z Var’em.

Został sam. Tylko on… i błyskający rytmicznie kryształ w jego dłoni.

Tall tales.

Ukazała się niedawno świetna płyta Marka Pritcharda znanego w wąskich kręgach miłośników muzyki elektronicznej znakomitego kompozytora (Warp) powstała w duecie z Thomem Yorke (ex?) Radiohead. Bardzo ciekawe klimatyczne wydawnictwo przypomina przynajmniej mi, że niemal dokładnie 28 lat temu usłyszeliśmy kultowy Paranoid Android, który zostanie z nami chyba już na zawsze. 🙂 Promujący płytę zatytułowaną Tall Tales kawałek The White Cliffs to absolutne arcydzieło tak w warstwie muzycznej, wokalnej jak i tekstowej, pięknie wpisuje się w deterministyczną wizję rzeczywistości….Everything is out of our hands! U mnie zagości jak zwykle przy takich numerach w pętli na co najmniej kilka dni.
Czytaj dalej „Tall tales.”

Sezon kajakowy otwarty :)

Jako że organicznie nie znoszę tłumów to długi weekend majowy jest jednym z niewielu, jakie spędzam w Warszawie. Doświadczenie nie zawiodło, pusta stolica jest pięknym miejscem do życia. Pogoda dopisała więc postanowiłem spłynąć sobie Świdrem z Otwocka do Wisły i dalej do Warszawy. Jak postanowiłem, tak zrobiłem. Nie obyło się bez przygód, już po dotarciu w okolice plaży miejskiej w Otwocku okazało się, że zabrałem wszystkie graty poza pompką do Seawave-a xD Już miałem porzucić myśl, aby płynąć ale po chwili zastanowienia zapakowaliśmy się w samochód i jechane z powrotem. Przy drugim podejściu obeszło się bez niespodzianek, po pół godzinie zwodowałem kajak ciesząc się jak dziecko. Czytaj dalej „Sezon kajakowy otwarty :)”

Różne gatunki ludzi.

Wszyscy chyba ludzie mają wbudowany mechanizm, który nakazuje zakładać, że świat działa podobnie do sposobu w jaki go odbierają, że jest to jedyna słuszna opcja a wszelkie odstępstwa do dewiacje. A co powiecie na to, że są ludzie, którzy nie prowadzą tak zwanego dialogu wewnętrznego, czyli de facto są pozbawieni empatii ale jednocześnie niekoniecznie muszą być psychopatami? Jak to działa – otóż bardzo prosto, człowieka empatycznego przed popełnieniem niecnego czynu powstrzymuje właśnie wewnętrzny dialog oraz percepcja rzeczywistości oparta o determinizm behawioralny. Często także wyobrażenie sobie siebie w sytuacji kogoś innego oraz wczucie się w jego emocje. W przypadku ludzi, którzy nie prowadzą takiego dialogu mechanizmem zabezpieczającym jest zwykły rachunek zysków i strat. xD Przykład? Czytaj dalej „Różne gatunki ludzi.”

Rafał Skonecki