Nigdy nie byłem zwolennikiem Netflixa, czasem coś obejrzałem, szczególnie jeśli znajomy mnie odwiedził i proponował skorzystanie z jego konta w ramach wieczornej socjalizacji 😉 Co prawda recenzowałem kiedyś jeden genialny film z tej platformy a mianowicie “Nie patrz w górę” ale większość produkcji tam nie pociąga mnie na tyle żebym się nad nimi rozwodził. Może pora z tym skończyć? Heh, tak mnie rąbnął ten obraz, że natychmiast zacząłem szukać wszystkiego co z nim związane w sieci i wpadłem na dwie kapitalne recenzje, jedna dwójki młodych ludzi z kanału Drugi Seans (mocno spojlerują) oraz człowieka bliższego memu pokoleniu i sąsiada z nad morza, czyli Tomasza Raczka. Uprzedzam – film powali nawet za pierwszym razem, jeśli tylko jesteś rozbudzony emocjonalnie choć deczko więcej niż przeciętna, za to na pewno nie da się tego obrazu ogarnąć w całości i przedstawić samemu sobie spójnej wizji tego, co tam się wydarzyło po jednej projekcji! Skomplikowanie Lyncha to przedszkole przy tym co pokazał Kaufman dlatego….kupiłem właśnie książkę na podstawie której film został nakręcony 🙂 Będę wracał do niego jeszcze nie raz bo jest po prostu genialny!
Czytaj dalej „Może pora z tym skończyć?”
Prawdziwy ból.
Albo jak kto woli A Real Pain to nowy i drugi film reżyserowany przez mało znanego w Polsce Jessego Eisenberga, wybrałem się w ramach kina konesera do mojego ulubionego miejsca, gdzie zawsze oglądam takie rzeczy, czyli kina Śnieżka w mojej ukochanej Rabce. Film zrobił na mnie bardzo duże wrażenie, ale zanim podzielę się swoimi przemyśleniami napiszę o czymś, co zawsze powoduje moje wzburzenie a mianowicie komentarze na filmweb-ie młotków typu stracony czas i pieniądze. Ludzie, do qrwy nędzy, jeśli wasza percepcja rzeczywistości jest na poziomie psa, to nie chadzajcie do kin na takie filmy, tylko wybierzcie coś lżejszego i bawcie się dobrze, ale nie denerwujcie ludzi swoimi płytkimi tekstami. Dzięki i sorki ale szlag mnie trafia patrząc na coś takiego… Czytaj dalej „Prawdziwy ból.”
25 lat minęło…
Od śmierci Tomasza Beksińskiego, tak naprawdę nie wiadomo czy odszedł jeszcze w Wigilię czy już w pierwszy dzień świąt ale tak czy inaczej udało mu się dowieźć skutecznie to czego próbował wielokrotnie w przeszłości. Oczywiście dzwonił w chwili kryzysu do licznych “znajomych” ale każdy zajęty świętami albo go zbywał albo toczył rozmowę na zasadzie kiedy to się skończy. Wiesław Weiss szacuje,że zaczął brać tabletki koło 15 ale wydaje mi się, że to chyba musiało być wcześniej bo Ania Orthodox mówiła później, że dzwoniąc do niej już miał zmieniony głos. Tak czy inaczej osiągnął to czego chciał, czyli nie dotrwał do XXI wieku, wiele osób twierdzi, że się pomylił bo XX wiek skończył się 31 grudnia 2000 a nie 1999 roku ale tu chyba bardziej chodziło o tę dwójkę z przodu. Zostawił po sobie pamięć, odkrytą piękną muzykę, która ukształtowała pokolenia. Kolekcja płyt, którą zapisał Trójce walała się przez jakiś czas bezładnie na Myśliwieckiej ale słuchacze pamiętają do dziś. Czytaj dalej „25 lat minęło…”
Marionetka
Sprawdź jego numer – padła krótka, zwięzła komenda z centrum sterowania
Ostatnio 75063067532 – odezwał się zimny, stonowany głos mikrorobota
Odstaw go na razie do poczekalni, nie ma decyzji o ponownej materializacji – znów centrum sterowania przeszyło ciszę swoim głosem
Roger that – odparł mikrorobot
Błysk światła, ciemna przestrzeń, znów błysk światła, cisza…
Błysk światła, wir porywający z ogromną prędkością, obezwładniający strach…
Stara szafa na wysoki połysk, ktoś trzyma drzwi, strach, wir…
Błysk światła…
Szafa, ktoś trzyma drzwi…
Czarne płytki z tworzywa sztucznego na podłodze, ukryta w zakamarku stołu pocztówka…
Zapach powietrza, słońce…
Czerwona wersalka, stół, kredki, kartka…
Magiczne oko…
Błysk, wir, strach…
Ciemność, strach, światło, ucieczka…
Niebieski telefon, tarcza, numer, strach…
Jej głos, widełki…
Mapa, palec, ołówek…
VW Garbus, tylna szyba, uciekające drzewa…
Autobus, kolana, ona…
Piękny dzień…
Ciarki na plecach…
Trawa, słońce, jej zapach…
Tęsknota…
Telefon, widełki, płomień…
Wiata, muzyka, oczy, włosy…
Wino, ławka, zapach rzeki…
Wycofanie, książka, życie wewnętrzne…
Wóda, smak papierosa, lęk…
Ciemność, wir, strach…
Walka, krew pod paznokciami, wstyd…
Ona…
Szyba, blizna, koniec…
Walka…
Oni…
Koniec…
Sens….
Brak sensu…
Ciemność, wir, brak strachu…
Obojętność…
One, oni, nikt….
Leki, mróz, deska…
Sprawdź jego numer – padła krótka, zwięzła komenda z centrum sterowania
Ostatnio 51063067532 – odezwał się zimny, stonowany głos mikrorobota
Odstaw go na razie do poczekalni, nie ma decyzji o ponownej materializacji – znów centrum sterowania przeszyło ciszę swoim głosem
Roger that – odparł mikrorobot
.
.
.
.
Roger that…
25063067532…
.
.
.
.
Roger that…
01063067532…
.
.
.
.
That…
Ta druga…
Rzadko ostatnio kupuję płyty na CD bo z nowości po prostu nie ma czego słuchać. Nabyłem The Poks, nabyłem The Cure, nabyłem Bluszcz oraz parę staroci z GAD Records, reszta to Tidal HiFI. Ale dziś nabyłem…Tę drugą 😉 Czemu? Bo szczególnie w młodości zdarzało mi się być “tym drugim”, oczywiście wrodzone poczucie wartości nie pozwalało mi się zadowalać tą rolą nawet za cenę wyobcowania i samotności. Jeśli rodzisz się z niewłaściwym wsadem genetycznym to całe życie jest jedną wielką walką o atencję ludzi, którzy mieli więcej farta w loterii, chyba że masz na tyle siły psychicznej żeby się kroić nożem i sypać solą. Czasem okresową ulgę przynosi polanie wodą ale to tylko na chwilę bo te momenty są naprawdę rzadkie i krótkie. Zawsze będę twierdził, że na kanwie relacji widoczne kalectwo to znacznie mniejszy problem niż to na pierwszy rzut oka niewidoczne. Dlaczego? Bo zawsze można sporo ugrać litością, czy się to komuś podoba czy nie.