…bo to pierwszy krok ku wolności osobistej. Swego czasu popełniłem tekst na temat strat jakich doświadczamy w życiu, ostatecznie na bazie przeczytanej książki Judith Viorst doszedłem do wniosku, podobnie jak autorka, że życie to tak naprawdę jedna wielka strata. W finale stracimy wszystko co udało nam się osiągnąć a jedyne co tak naprawdę możemy to nauczyć się traktować owe straty jako element życia. Trzeba jednak pamiętać, że nauczyć się to nie znaczy w tym wypadku popularne na studiach ZZZ (zakuć, zaliczyć, zapomnieć) tylko realnie i świadomie zrozumieć i zaakceptować. W moim odczuciu jest to milowy krok, który osiągnie niewielu. Większość się nad tym nie zastanawia bo konsumuje, robi kariery, majątki, rzuca się w wir romansów i miłości a wszystko to zazwyczaj służy zabiciu bólu egzystencji. Oczywiście efekt takich zabiegów bywa krótkotrwały, choć należy przyznać, że przy zapewnieniu sobie zmiennych i często modyfikowanych bodźców można w ten sposób dociągnąć do zawału, wylewu czy nowotworu a w sprzyjających okolicznościach nawet do naturalnej śmierci ze starości. Inni z kolei szarpią się próbując za wszelką cenę walczyć o wszystko co stanowi dla nich wartość. Problem polega na tym, że to oni nadali temu wartość i mogą tę wartość porzucić co w finale daje…wybór. 🙂
Kiedy kilka dobrych lat temu zajmowałem się tematem relacji damsko męskich na jednym z bardziej poczytnych portali w Polsce, wielu moich kolegów pisało felietony związane z technikami uwodzenia, prowadzenia kobiet, zastawiania pułapek, szarpania emocjami, wzbudzania zazdrości i tak dalej. Wszystkie te techniki jak najbardziej działają i przy odrobinie wprawy naprawdę można stosując socjotechnikę mieć ogromne powodzenie wśród płci przeciwnej. Tylko co z tego, skoro aby to osiągnąć często działamy….wbrew sobie.
Nic co zewnętrzne w stosunku do własnego ja nie ma aż takiej wartości, która sankcjonowałaby sprzedanie siebie za cenę posiadania. Niestety – ta wiedza przychodzi z czasem, z ilością związków, które się przeżyło, z ilością zawodów, które się wykonywało, z ilością osób, które się pożegnało na zawsze, z ilością zdrowia, którego z wiekiem ubywa a nie przybywa. Pamiętam wymianę doświadczeń z jednym z najbardziej doświadczonych użytkowników wspomnianego forum, kiedy to pisaliśmy, że najbardziej gładko idą relację, w których się niczego nie oczekuje, nie stosuje pułapek, kontroli, nie wzbudza ani nie daje zazdrości. Doszło do tego, że mój znajomy prowadzący wówczas kobietę młodszą od siebie o 15 lat i finalistkę konkursu miss o randze ogólnopolskiej zdecydował, że nie idzie na Sylwestra bo mu się zwyczajnie nie chce w tym roku, ale jednocześnie nie miał nic przeciwko, żeby jego dziewczyna wyskoczyła do klubu ze znajomymi! Dla przeciętnego młotka traktującego relacje w kontekście “posiadania” i z perspektywy strachu przed utratą czegoś co przynosi mu poczucie szczęścia (umówmy się – kochamy kogoś/coś, bo wpisuje się to w nasze potrzeby – dla wątpiących polecam wcześniejsze moje wpisy o egoizmie) rzecz niebywała! Skala nerwów, podejrzeń, ba….pewności, że da doopy, że się puści, że walnie w rogi, że wróci z brzuchem sprawiłaby, że tego typu rozwiązanie zakończyłoby się awanturą, śledzeniem, szukaniem haków i tak dalej, czyli cały zestaw zachowań jakie prezentują osoby o niskim poczuciu wartości a pamiętajmy o tym, że kobiety wręcz kochają ludzi o wysokim poczuciu tegoż, ale tym prawdziwym, realnym a nie opartym o garnitury, zegarki, czy samochody. Owszem, dysponując tymi atrybutami a przede wszystkim pieniędzmi możesz sobie kupić kobietę, ale nigdy jej w ten sposób nie zdobędziesz. 🙂 Bez różnicy? Ha! Chyba sam w to nie wierzysz? 😛
Wróćmy do mojego znajomego i jego samotnego Sylwestra. Otóż, kiedy wrócił on do domu wieczorem po pracy zastał gotowe jedzenie, cztery piwka w lodówce, naszykowane łóżko, posprzątane mieszkanie i list, w którym Pani pisała, jak bardzo go kocha i prosi, żeby nie pił za dużo oraz obiecuje, że będzie wcześnie w domu. Jak to się skończyło? Pani była o 1 w nocy w łóżku znajomego a to co się działo później podobno było najlepszym seksem, jakiego doświadczył w życiu.
Można? Można.
Reasumując!
Nikogo nie zatrzymasz siłą, jeśli opierasz relację, posiadanie, pracę, związek, wiarę, na kłamstwie, wybiegach, oszustwie, niedopowiedzeniach skazujesz przede wszystkim SIEBIE na niespełnienie, szarpaninę, nerwy, brak poczucia stabilizacji i radości życiowej.
Jeśli musisz w relacji być nieszczery bo wydaje Ci się, że tylko w ten sposób zatrzymasz swój obiekt pożądania to znaczy, że już przegrałeś. Kwestią czasu jest, gdy wszystko posypie się jak domek z kart.
Jeśli stracisz cokolwiek będąc sobą to i tak jesteś wygranym, bo pozbyłeś się czegoś, co tak naprawdę, nie było częścią Ciebie i nie ma tu znaczenia, czy jest to rzecz materialna czy człowiek.
Truizm – chcesz zdobyć cokolwiek, to musisz być gotowy w każdej chwili to stracić i nie ważne, czy chodzi o człowieka, posadę, czy pieniądze. Jeśli nie jesteś na to gotowy, to nigdy nie będziesz w swoich oczach zwycięzcą tylko przegranym nikczemnikiem, pełzającym po ziemi niczym przerażona postać z obrazu Beksińskiego w zakrwawionym bandażu na głowie, przymykającym się chyłkiem w świecie własnych lęków i ograniczeń!
Im więcej dasz człowiekowi swobody, tym bardziej on to doceni. Jeśli nie, to przecież masz wybór! 🙂
pozdrawiam
Rafał Skonecki