Ostatnia eksplozja lata w tę zimową wiosnę popchnęła mnie mocno w góry. Jedna z moich miejscówek daje mi doskonałą bazę wypadową w Gorce, Beskid Wyspowy, Żywiecki i Tatry. Cztery z tysiąca to także tytuł znakomitej książki profesora Wojciecha Borzobohatego traktującej o leśnych ludziach, takich co biegli przez las dziesięć kilometrów z pełnym oporządzeniem, aby pomóc sąsiadom. Cztery z tysiąca to także Julo czyli męski blues jak śpiewał niezapomniany Andrzej Zaucha. Cztery z tysiąca to także cztery szczyty, które zaliczyłem dzień po dniu napawając się słońcem, słuchając śpiewu ptaków, obserwując przyrodę a także trochę wspominając, ale tylko ociupinkę 😉 Generalnie idziemy do przodu, pod górę, po kamieniach, leśnych duktach i dolinach. Bo kluczem jest nie cel a droga.
Dwa brzegi.
Ostatnio znów mam sporo wolnego czasu, inwestycje same się kręcą, co przy moich skromnych wymaganiach wobec życia sprawia, że coraz częściej myślę o emeryturze. Kiedy byłem dzieckiem marzyłem, aby móc mieszkać w trzech miejscach. Pierwsze główne, to tam gdzie mój dom, drugie w górach a trzecie nad morzem. Myślałem sobie, że będę trzy miesiące tu, pół roku tam i kolejne trzy w domu. Przyziemne i płytkie? Być może, ale nie dla kogoś kto wychował się w 35 metrach kwadratowych. Zastanawiam się co dalej, bo w zasadzie osiągnąłem w życiu to co chciałem, ponownie zaczynać od początku nie zamierzam, co zresztą nie raz było przyczyną rozejścia się mych dróg z kobietami, jakie stanęły na przeciw mojemu przeznaczeniu. Cieszę się, że wszystko osiągnąłem sam, konstrukcję świata, w którym żyję ja a także moi bliscy, zawdzięczam tylko sobie. Wiadomo, że każdy ma swoją Monikę Belluci ale, że jest ona zazwyczaj dostępna wyłącznie na plakacie, to rozsądek nakazuje porzucić sny i skupić się na teraźniejszości. Odnawiam sportowe pasje, kupiłem nowy kajak, który wkrótce zamierzam wypróbować na Zalewie Kamieńskim a także bliskich wodach Bałtyku oraz rozpocząłem sezon rowerowy. Zaliczyłem już klika fajnych tras w okolicy 100km ale nadal nie czuję, abym był w stanie pobić własny rekord, czyli 300km ciągiem. Wraz z nowym gravelem pomysł przejechania z Cisnej do Warszawy na raz wraca i być może jeszcze go w tym roku zmaterializuje, póki co dosiadam starego, dobrego Unibike-a z osprzętem Alfine 11, który wyjątkowo mi pasuje pod względem komfortu, ma też świetnie dobrane, wygodne na długich przelotach siodełko. Dziś miałem jechać z Wawy do Solca nad Wisłą ca 150km ale, że zaspałem to plany uległy modyfikacji. Zrobiła się z tego bardzo ciekawa wycieczka, o której chciałbym dziś opowiedzieć. Dystans spacerowy czyli około 60km, jednak leśne dukty dają dobrze w tyłek co sprawia, że endorfiny eksplodują dużo szybciej niż na szosie a poza tym, może ktoś skorzysta? Myślę, że warto.
Czytaj dalej „Dwa brzegi.”
Sezon narciarski otwarty!
Miałem już nie pisać, ale ciągle są rzeczy, które mnie jarają 😀
Zrobiłem szybki przegląd sytuacji śniegowej w kartoflanej, bo grudzień zapowiada mi się mocno deskowy i tak od kilku dni można pośmigać np. w Tyliczu. Byłem kilka razy, bardzo dobry ośrodek tak dla początkujących jak i zaawansowanych.

Oczywiście nie jest to Madonna, Ischgl czy Campitello di Fassa ale jak na covidowe warunki to w Tyliczu można się naprawdę fajnie pobawić.
Od dziś też ruszają Słotwiny w Krynicy, dobry, łatwy stok na rozruch sezonu. Ośrodek trochę na uboczu od głównego deptaku, gdzie zwykł dawać koncerty Jan Kiepura ale z dojazdem nie ma problemu. Póki nie ruszy Jaworzyna to prócz Tylicza jest to chyba jedyny godny polecenia ośrodek w okolicy.
Czekam jeszcze na rozruch Kasiny Wielkiej (bo mam blisko i lubię tę górkę)
oraz Spytkowic, gdzie prócz spędzenia fajnego czasu na deskach można się zrelaksować w pobliskim SPA, popływać w basenie czy posiedzieć w saunie. Po całym dniu na nartach wrażenia bezcenne.
Do zobaczenia (może) na stoku 😉
Rafał
Nowa droga :)
Kiedy byłem dzieckiem rozważałam tylko trzy ścieżki kariery. Maszynista, cinkciarz, taksówkarz. Moje ego było łechtane przez prospekty, które organizowałem sobie wysyłając niesłychanie kaleczone listy po angielsku na modłę Dir Sirs Im intrested in lebels and prospects form your company, pleasy send it to me by mail. Co druga korespondencja ginęła za żelazną kurtyną, ale co trzecia trafiała. Zamiast ganiać za dziewczynami siedziałem wieczorem ze słuchawkami Alba na uszach słuchając audycji Beksa i przeliczałem funty na złotówki zakładając sobie kosmiczny „iksczejndź rejt” który w krótkim czasie pozwoli mi na realizację swoich planów, które głównie były związane z zakupem sprzętu audio, wówczas dostępnego wyłącznie w Pewexie i Baltonie. W zeszycie fortuna rosła w zastraszającym tempie. 😉 Uprawnienia maszynisty mam (za mało płacą), taksówkarzem jestem, cinkciarz obecnie to nie to samo więc już mnie nie jara. Pozostało jedno – SH8, Transfogaraska i…dzikie kraje. <3 Na szczęście jestem też posiadaczem prawa jazdy C+E oraz karty kierowcy a to otwiera przede mną wrota świata. Nie interesuje mnie Lazurowe Wybrzeże, nie interesuje mnie zimna Skandynawia, nie interesuje mnie Dover – interesują mnie „dzikie” kraje. Serbia, Chorwacja, Macedonia, Bośnia, Rumunia, Bułgaria, Albania i jako wisienka na torcie Grecja.
Czytaj dalej „Nowa droga :)”
Fragmentaryczna percepcja rzeczywistości.
Piszę ten tekst siedząc na lotnisku, kiedy się ukaże będę wysoko w powietrzu, gdzieś ponad Afryką. Jestem ostatnio bardzo zmęczony i odkładanie choć kilku dni wolnego na później nie ma najmniejszego sensu, tym bardziej, że znów spore zmiany w życiu a i ferie, to jedyny czas, gdy mam mniej obowiązków. Myślę bardzo poważnie nad usunięciem się z FB, mam polajkowane sporo kontrowersyjnych profili, w których zamieszczane są bardzo różne komentarze. Kiedy tak czytam sobie ludzi, to coraz bardziej skłaniam się ku memu ulubionemu przed laty serialowi, który ekstrapoluję na otoczenie, a mianowicie „Z kamerą wśród zwierząt.” Kwestie racjonalizacji, wyparcia i tunelu mentalnego omówiłem w poprzednich wpisach, więc nie ma sensu do tego wracać – chętni znajdą. Pozostaje kwestia związków przyczynowo skutkowych, czyli uproszczonej wersji zdeterminowanej rzeczywistości. Z przerażeniem stwierdzam, że mało kto potrafi ogarniać w życiu codziennym całość procesów, które dzieją się w wokół nas. Rozumiem ucieczkę w wiarę, alkohol, kompulsywne obżarstwo, ucieczkę pod skrzydła innych ludzi, pracy, niewolnictwa mentalnego, ale nigdy nie zrozumiem jak można wypierać, że coś plus coś równa się rezultat. Po prostu nie jestem zupełnie kompatybilny ze stadem, niestety współczesny świat jest tak skonstruowany, że izolacja z tegoż oznacza praktycznie śmierć społeczną a to wiąże się…ze spadkiem dochodów. 😉 Tak moi drodzy – pieniądze są potrzebne, ale nie dlatego by budować biznes, być lepszym od innych, by kupować kolejne samochody. czy polewać się szampanem w Zakopanem. Potrzebne są by…wygodnie żyć i realizować swoje plany i pasje. Szukam od dłuższego czasu niszy, która pozwoli mi się wyizolować ze stada tak mocno jak się da a jednocześnie pozwoli godziwie żyć i powiem szczerze, że lekko nie jest. 😉
Czytaj dalej „Fragmentaryczna percepcja rzeczywistości.”
