Co z tym wszystkim zrobisz?

Parę lat temu, niedługo po odejściu na zawsze najbliższej mi osoby kupiłem książkę Marcina Wicha zatytułowaną „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”. Jakież było moje zdziwienie, gdy w poniedziałek wracałem z ziemi obiecanej do miejsca, gdzie zdobywam zasoby a tu w radio wzmianka o tym, że autor…nie żyje. Facet miał zaledwie 53 lata. Tytułowe pytanie stawia sobie wiele osób na progu ostatecznych pożegnań, ja też je sobie zadawałem…Myślę, że warto wspomnieć tę pozycję, być może któryś z moich nielicznych czytelników po nią sięgnie, nawet jeśli akurat jest w kwiecie życia i ten temat go „nie dotyczy”. Smutny i głęboki tekst napisany piękną polszczyzną, wszak autor pisywał od lat w tym także felietony dla Polityki, zajmował się również grafiką komputerową.

„Za pomocą przedmiotów zapisane są przekonania o tym, jak świat powinien być urządzony. Przedmioty nas pilnują. […] Nie zawsze chodzi o to, żeby kontestować system. Czasem o to, żeby w ramach możliwości zrobić coś lepszego. To prosta reguła życia – robić rzeczy trochę lepiej, a nie trochę gorzej.”

Przemijanie dotknie każdego, jeszcze w zeszłym roku Marcin Wicha był w Muzeum Gombrowicza we Wsoli, gdzie podpisywał swoją książkę a dziś już go nie ma i nigdy nie będzie, został tylko w pamięci czytelników. Szczerze mówiąc to dawno nie uderzyła mnie tak mocno informacja o śmierci człowieka jak w tym wypadku. Trudno powiedzieć dlaczego, bo osobiście nie znałem zbyt mocno twórczości Marcina poza wspominaną publikacją, która jednak wryła mi się w pamięć bardzo mocno. Może właśnie fakt, że autor bezkompromisowo i bez słodkiego pierdzenia rozlicza się z rzeczywistością? Chyba każdy w życiu będzie miał taki czas, że idąc tekstem Hłaski dotrze w końcu do punktu bez racjonalizacji i wyparcia – to jest bardzo dziwny moment, bo po nim może być już tylko rozpacz i używki albo obojętność. Przemijamy i niech nikt mi nie mówi, że to normalne i że można się z tym pogodzić.

„Nie mów, że mam przed sobą całe życie i wszystko jeszcze przyjdzie i tak dalej. Nie ma ani jednego człowieka na świecie, który by w to naprawdę wierzył.”

Osobiście od dziecka miałem bardzo sentymentalne podejście do przedmiotów, do tej pory przechowuję z pietyzmem wiele rzeczy z dzieciństwa, zbieram pocztówki z miejsc, które kocham, fragmenty szyn kolejowych, śruby mocujące podkłady kolejowe a nawet szklane izolatory z wybitą datą 1975, które „wąchały” latami „lokomotyw dym” na linii kolejowej 104. Takie drobiazgi sprawiają, że choć część przeszłości ciągle żyje i pozwala od czasu do czasu wrócić TAM, gdzie zostały najpiękniejsze chwile dzieciństwa, kiedy byliśmy czyści i naiwni. Kiedyś te moje rzeczy też staną się niepotrzebne, ale nie pozwolą się łatwo zlikwidować, będą walczyć,  jak o rzeczach po jego mamie pisał Wicha.

Ostatnio został wyburzony jeden z ośrodków wczasowych na Pomorzu, w którym zostały moje wspomnienia, zostało jedynie porządne kute ogrodzenie z logo organizacji, która już nie istnieje, wybieram się tam z diaksem zanim nie oddadzą tego na złom. Chciałem się tym podzielić ze światem choć czuję się trochę jak złodziej – kupić się tego nie da.

Rzeczy, których nie wyrzuciłem (z głowy) to bardzo ważne rzeczy.

Rafał

Themaskator