Ostrzegam, że będę spojler-ował i nikt mnie przed tym nie powstrzyma 🙂 Zaleta posiadania własnego serwera, gdzie nie muszę się martwić o cenzurę. Otóż chyba większość się domyśli o czym zacz będzie ten wpis. Dodam, że obejrzałem to ze względu na Demi Moore, która zagrała fenomenalnie ale jednocześnie została źle dobrana jako odtwórczyni głównej roli, bowiem kobiety z jej genotypem trafiają w ścianę dopiero koło sześćdziesiątki, w wieku pięćdziesięciu lat są nadal na tyle atrakcyjne, że stać je na testowanie młodszych alfa i zabawę życiem. Oczywiście ten schemat dotyczy małego promila populacji, reszta spotyka się ze ścianą dużo wcześniej, te najbardziej pechowe w loterii genetycznej już w okolicy trzydziestki, ale nie o tym. Chciałem napisać, że głównym bohaterem filmu, który recenzuję nie jest Elizabeth Sparkle ani jej młodsze wcielenie, czyli Sue tylko…Fred, szkolny kolega, w którego epizodyczną rolę wcielił się Edward Hamilton-Clarck. Dlaczego? Zapraszam!
Odpowiedź jest banalna 🙂 Bo reprezentuje on rzesze mężczyzn, którzy NIGDY nie mieli dostępu do tego typu kobiet a nikt nie kręci o nich filmów ani nie ukazuje “dramatu” jaki ich spotyka w związku z utratą atrakcyjności fizycznej (bo nigdy jej nie mieli) a tak naprawdę narzędzia władzy, bo do tego sprowadza się posiadanie odpowiedniego typu urody. Ładny może więcej, ładnemu się więcej wybacza, ładni dostają niższe kary za przestępstwa i przecież “nie będę przepraszać za to, że jestem ładna”. xD Cytat wybitnie osobisty więc mała szansa, że ktoś go rozszyfruje ale film traktuje właśnie o spustoszeniu jakie dzieje się w głowie kobiety przyzwyczajonej do tego, że samą swoją obecnością robi kisiel z mózgu męskiej części otoczenia.
Świetnie w filmie jest pokazane jak działa orbiter, czyli facet, którym atrakcyjna kobieta nie jest zainteresowana ale traktuje go jako wypełniacz i emocjonalny tampon w sytuacji, kiedy zauważa spadek własnej atrakcyjności albo chwilowo nie jest związana z żadnym Alfa. Fred jest nią zafascynowany mimo, że w wieku 50 lat widać pierwsze objawy starzenia, pewną rolę tu na pewno gra legenda najładniejszej dziewczyny w szkole, Elizabeth umawia się z nim na kolację ale oczywiście nie zjawia się zrywając z dobijającym się do jej głowy rozsądkiem, który nakazuje skierowanie zainteresowania w stronę stabilnego kolegi na rzecz “substancji” i młodszej wersji siebie, która w najlepsze zabawia się z chadem motocyklistą. xD Jest to schemat tak powszechny, że aż dziwne iż został w tego typu feministycznym kinie pokazany, choć jak znam życie to reżyserka nie widziała w tym nic złego, no bo we współczesnym świecie każdej kobiecie należy się facet z Top 10!
Sam obraz jest ciekawy, wciągająca akcja, głębszy przekaz, pewna tajemniczość, ogląda się to z przyjemnością oczekując więcej i byłby to naprawdę dobry film gdyby nie perspektywa. Robienie z kobiety tracącej atrakcyjność ofiary (szczególnie mężczyzn) – zwróćmy uwagę, że szef to męska świnia żrąca krewetki paluchami tak, że cały stół jest upieprzony, casting prowadzi dwóch świrów pozwalających sobie na żarty z fizyczności, publiczność to też niemal sami faceci i tylko główny bohater pojawia się epizodycznie dwa razy, podczas gdy odpowiedników Freda jest w świecie mężczyzn 95% populacji! Zakłamanie rzeczywistości w przekazie oczywiste, czy celowe? Chciałbym żeby wyłącznie nieświadome…
Każda kobieta ma wybór, szczególnie jeśli jest ekstremalnie atrakcyjna fizycznie, może iść na łatwiznę i odcinać kupony od atrakcyjności co większość czyni, albo oprzeć się na czymś innym, np. nauce, rozwoju, tylko ile z tych najbardziej atrakcyjnych idzie tą ścieżką kiedy świat daje wszystko za darmo? Niewielki procent, np. Pani Grażyna Torbicka 🙂
Robienie dramatu z faktu, że traci się narzędzie władzy w postaci urody po 40 latach odcinania od tego kuponów jest po prostu żenujące. To tak jakby piłkarz zostając piłkarzem nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego czas minie po trzydziestce i trzeba będzie zawiesić buty na kołku a w następstwie zająć się czymś innym, np. trenowaniem młodszych. Większość ze sportowców zdaje sobie z tego sprawę inwestując zarabiane pieniądze w różne rzeczy, które pozwolą żyć na wysokim poziomie nawet po ustaniu kariery. Robienie z kobiet pokrzywdzonych przez los stało się zakałą bogatych krajów zachodu, wynika to w dużej mierze ze sfeminizowania mężczyzn wychowywanych przez samotne matki bez udziału ojców, którzy jak barany godzą się z takim podejściem niszcząc męski pierwiastek w społeczeństwie. Wszyscy mamy tak samo przejebane bez względu na płeć, czy się to komuś podoba czy nie, ale posiadanie odpowiedniego genotypu ułatwia życia w stopniu nieprawdopodobnym i dziś wiedzą to już chyba nawet co bardziej świadome dzieci.
Kolejnym ciekawym epizodem jest moment kiedy Elizabeth po 7 dniach działania “substancji” zamienia się pierwszy raz z młodej, rozrywanej przez świat Sue w starzejącą się gwiazdę TV. Brutalne odrzucenie przez partnera jej młodszej wersji czyli Sue sprawia, że dociera do niej jak niewiele znaczy bez atrybutów zewnętrznych. Takie doświadczenie na krótką metę przydałoby się zadzierającym nosa super atrakcyjnym dziewczynom, wystarczyłoby 7 dni w męskiej skórze, wątpię żeby się coś odkorkowało u większości ale doświadczenie byłoby jedyne w swoim rodzaju i może łatwiej byłoby pojąć, że to co ona nazywa “piekłem” kobiet jest codziennością u niektórych.
Inny pięknie narysowany schemat, to gdy sąsiad Elizabeth – Olivier wali w drzwi jej mieszkania robiąc awanturę ze względu na hałasy podczas remontu, otwiera mu młodsza wersja czyli Sue i faceta wybija z butów. Natychmiast łagodnieje, oferuje pomoc i chce się umówić! Tak, właśnie takie rzeczy niesamowicie ułatwiają życie czy to się komuś podoba czy nie, oraz czy chce z tego korzystać czy nie! Może – nie musi a to już bardzo wiele, tylko aby to docenić trzeba być przeciętnym albo poniżej facetem a nie choćby przeciętną nie wspominając atrakcyjną kobietą.
Ciekawe jest też zakończenie i to w dwóch aspektach, pierwszy to zalanie krwią z rozpadającego się ciała Elizabeth widowni, reżyserka pewnie w ten sposób chciała pokazać, że ci ludzie mają krew tej kobiety na rękach bo są współwinni biorąc udział w show, gdzie premiuje się piękno fizyczne, tymczasem zapomina o tym o czym napisałem na początku – Elizabeth MIAŁA WYBÓR. Nikt jej nie kazał stawiać na wygląd i ciąć od tego przez 30 lat kupony! Drugi epizod to rozpadające się ciało Elizabeth i sama maska Sue czołgająca się do monumentu wbitego w aleję gwiazd z jej nazwiskiem. To jasno pokazuje, że bohaterka mimo tego, że życie pokazało jej nazbyt dosadnie, że jej wybory były takie a nie inne to nadal chce brnąć w tani blichtr i sławę a nie to co powinno się naprawdę w życiu liczyć, a co naprawdę się nie liczy ze względu na skurwiałą konstrukcję tego co nas otacza. Pokazuje też jak beznadziejnie jest skonstruowany świat, gdzie na dobrą sprawę masz niewielki wpływ na to co w życiu osiągniesz jeśli trafisz na dowolny sufit w postaci braków, czy to w urodzie, intelekcie, zdrowiu itp. To jest największe gówno, że jeden musi wspiąć się w Himalaje żeby dostać coś, co inny mija obojętnie na ulicy bo trafił szóstkę w loterii genowej.
No, to chyba na tyle. Zachęcam do obejrzenia filmu bo jaki jest, taki jest ale na pewno wzbudza emocje!
Wg mnie 8/10
Rafał
PS: Pewnie chaos i sporo błędów stylistycznych i nie tylko ale zawsze tak jest jak piszę coś w emocjach xD Czyli jednak jeszcze nie umarłem do końca. 😉