Powrót do źródeł.

Któż z nas na przełomie lat 80tych i 90tych nie napawał się pięknem natury korzystając z nocowania na dziko, w namiotach? Któż z nas nie cieszył się z każdego złapanego na wędkę Okonia, któż z nas nie siedział wpatrzony w ogień sypiący iskrami w rozgwieżdżone niebo? Chyba każdy. Ja na pewno tak. Pierwszy raz sam pojechałem pod namiot ze Szczecina do Kołobrzegu. “Starsze chłopaki” siedzieli tam już od dłuższego czasu, ja miałem 14 lat, był rok 1989. Wiedziałem tylko, że są gdzieś na polu namiotowym w Dźwirzynie. Rodzice wiedzieli, że jeśli mnie nie puszczą to i tak sam pojadę. I pojechałem! Kumpli oczywiście nie znalazłem, potrącił mnie cofający autobus (to był pierwszy moment, gdy powinienem stracić życie, ale nie ostatni – od każdego następnego liczę życie na kredyt), ostatecznie wylądowałem na dworcu w Kołobrzegu bez kasy, bez zapasowego ubrania, zostawiony przez jakiegoś druha chlebak uratował mi życie bowiem nowo wyfasowane adachy tak mi starły pięty, że chodziłem na palcach. Z tamtego wyjazdu został mi smak kanapek jedzonych na ranem i ruski automat do sprzedaży wody mineralnej ustawiony vis a vis dworca. Później był Solec i to rok w rok. Ta sama ekipa, ten sam klimat. Muzyka, przyjaźń, tanie wino, ziemniaki z ogniska. Później udawało się tam jeszcze co jakiś czas wrócić, aby choć na chwilę poczuć tamten smak. Niestety ostatnio coraz trudniej o taki wypad. Część kolegów już nie żyje, część nie może pić,  inni się budują, mają swoje sprawy – wolnym ptakiem zostałem tylko ja. 🙂 Zawsze ceniłem sobie niezależność i tak już zostało. Próbowałem skrzyknąć ekipę  na ostatni weekend ale się nie udało a że ja planów nie porzucam podobnie jak TB to…pojechałem sam. I było zajebiście! Poranki jak na zdjęciu kiedy słychać kumkanie żab, ptaki grają uwerturę na cześć życia a ryby same wskakują na haczyk należą do najpiękniejszych chwil jakie możemy kolekcjonować!

Czytaj dalej „Powrót do źródeł.”

Sopot 86

Tak się składa, że po zamordowaniu trójki przez reżim trzymający władzę w kartoflanej spora część wartościowych dziennikarzy związanych z radiem przeniosła się do sieci. Mamy Radio 357 czy choćby słuchany przeze mnie od dawna Rockserwis.fm pod egidą Piotra Kaczkowskiego związanego bardzo mocno z progresywnym nurtem w muzyce a także festiwalem InoRock, na którym miałem okazję zobaczyć i posłuchać takich perełek jak Riverside, Airbag, Bjorn Riis, Amarok, Quidam czy wspomniany w poprzednim wpisie Millenium. Od czasu do czasu słucham również Biura Piosenek Znalezionych w Radiu Kolor ze względu na osobę prowadzącego,   z którym w pewnym etapie życia połączyło mnie zajęcie. Radio Kolor rzadko skręca w stronę mocnych, ciemnych emocji prezentując raczej pozytywną stronę dźwięków, co jest bardzo przydatne, gdy już za mocno zanurzę się w refleksję wspomaganą muzyką. Zajawki albumu Kresz grupy Bluszcz słyszałem już wcześniej u Piotra Stelmacha w 357 ale to właśnie we wspomnianej audycji usłyszałem tytułowy Sopot 86 i od razu wspomnienia wróciły a są one tym dla czego warto żyć. Natychmiastowe skojarzenie z Dolce Fine Giornata i podział, który opisywałem już kilka miesięcy temu, podział na wiek,  w którym żyjesz i ten w którym wspominasz, co podobno przypisane jest innym. Kresz jest niewątpliwie perełką dla ludzi z mojego pokolenia, więc spróbujmy przelać choć część dźwięków na tekst. To nie będzie typowa recenzja bowiem zilustruję ją bardzo krótkim, enigmatycznym opisem. Absolutne mistrzostwo!

Czytaj dalej „Sopot 86”

Reminiscencje z przeszłości vol 1

Warszawa, 24 marca 2015 godzina 10:27

Znikam stalowym rydwanem w promieniach słońca, będącego zawsze źródłem ciepła, życia i nadziei. W głośnikach mój ukochany Marilion z płyty Seasons End. Chyba jestem w pewnym sensie masochistą emocjonalnym, bo gdyby było inaczej, to mój słuch z siłą 120db zabijało by She Hooks in You, a tymczasem czyni to The Space. Moja emocjonalność kiedyś mnie przybije ostatecznie , tego jestem niemal pewien, bo to nie jest normalne, żeby czuć jak wszystko wewnątrz płonie morzem ognia, który niczym fosfor, jest nie do ugaszenia a nawet jeśli, ktoś mógłby go ugasić, to nie wie jak, bądź sam płonie, tylko w inny sposób. Czytaj dalej „Reminiscencje z przeszłości vol 1”

Samojebka.

Wspominam dziewczynę, która mi się podobała, kiedy miałem 12 lat. Byłem wtedy w Rabce w takim ośrodku wczasowym położonym na obrzeżu miasteczka, w pobliżu przepływającego potoku. Zawsze żyłem bardziej marzeniami niż rzeczywistością, po prostu nigdy nie podobało mi się to co mnie otaczało w sensie ludzkim. Wchodziłem i wchodzę do reala tylko po zasoby 😉 Co innego przyroda, kamień, woda, słońce, księżyc czy nawet najciemniejsza bezksiężycowa noc. Mój świat jest tak piękny, że jedyne czego żałuję, to faktu iż nie mogę tam zaprosić żadnego z Was. To przepiękna ale i bardzo samotna kraina, może nie lodu, ale nie brak tam ogromnych pustych przestrzeni zlanych kolorytem zachodzącego słońca, zapachem drzew i skoszonej trawy. Czasem podobne miejsca udaje mi się odnaleźć w Bieszczadach.
Czytaj dalej „Samojebka.”

Dżoanna i Tomek.

Życie w drodze, więc prócz kolekcjonowania pięknych krajobrazów, które są niewątpliwym plusem tej pracy, mam sporo czasu na myślenie i czytanie. Bawiąc się w rozpoznawanie mowy przez Google powiedziałem prócz innych Tomek Beksiński. Pierwszy link zaprowadził mnie do bloga Dżoany, gdzie znalazłem mnóstwo ciepłych rzeczy o Tomku plus to, że ja pamiętam resztkami wyblakłej barwy jak on czytał fragmenty jej listów w Trójce Pod Księżycem. Powiem więcej, jestem niemal pewien, że posiadam gdzieś na kasetach fragmenty tych nagrań. Niestety jestem dość daleko od domu obecnie, ale już wiem co będę robił wieczorem. Przyszło mi też do głowy, że tak naprawdę jedynym problemem współczesności jest zbyt duży wybór. To on powoduje, że większość z nas czuje niedosyt na tej czy innej płaszczyźnie. Ja doskonale pamiętam ten klimat, który Dżoanna opisuje na swoim blogu:

“Doskonale pamiętam tę magiczną atmosferę: w pokoju półmrok, rozświetlony jedynie nocną lampką, ja zwinięta w kłębek na fotelu, na małym stoliku popielniczka i paczka Carmenów… a z radia płynęła muzyka, Jego muzyka, nasza muzyka i unosiła się wśród ledwo widocznej w ciemności mgiełki dymu.

Zaciągałam się tą muzyką – jak papierosem i wdychałam aż po trzewia, czując, jak wraz z dymem przenika i wypełnia całą mnie, po czubki palców u stóp.”

Kiedy jedynym dostępnym i to rzadko piwem była Warka czy Krakus problemu nie było a pianka i smak plus atmosfera sadu pod jabłonką spowitego ciepłym, wrześniowym słońcem nadawała niesamowity klimat temu co nas wówczas otaczało. Rzadkość stanowi najwyższą wartość u ludzi. Jeśli masz wybór, zbyt duży wybór to prowadzi on wprost do nieszczęścia. Tak jest z piwem, samochodami, ludźmi, ubraniami, knajpami. Chyba doszliśmy za daleko w tym wszystkim, wydaje mi się, że nikt nie spodziewał się, że prymitywnym w gruncie rzeczy istotom zwanym Homo Sapiens uda się dotrzeć aż tu, gdzie jesteśmy dziś. Co robić? Jak ograniczyć wybór? Ja wiem – ale dziś jeszcze nie czas by tam ruszyć. Może za kilka lat? Ale wtedy chyba będzie już za późno. Tomek pożegnał się z nami będąc niemal dokładnie w moim wieku – to kolejna, dość smutna refleksja. Chyba my wszyscy sprawiamy wrażenie twardych na zewnątrz, bo tego wymaga od nas świat ale w środku w każdym z nas żyje taki Tomek Beksiński.

Oddajmy znów głos Dżoannie:

“Nigdy nie wzięłam pod uwagę, że On też może być słaby, może potrzebować wsparcia – dołożyłam mu swój własny, nierzadko tragiczny ciężar. Do dziś myślę – że nie udało mi się w Nim zobaczyć człowieka z krwi i kości, który ma swoje marzenia/niespełnione miłości/smutki – a ja mu dokładam swoje… i że może tego nie udźwignąć …. że pisałam jak do instytucji – silnej, twardej, pewnej siebie, nieomylnej. Zrzucałam na jego wątłe barki swoją radość, nadzieje i chwilowe szczęście – ale także cały ogrom bólu i cierpienia. Nigdy nie zastanawiałam się – czy to nie za dużo, czy się pod tym nie ugnie, czy go to nie złamie.”

Zatrzymałem się na leśnej polanie nieopodal Łasku . Jest 31 stopni, trawa wciąż zielona, lekki wiatr…Czuję się dobrze.

EDIT:

Tu jest pies pogrzebany:

“Zaś cycki duże i małe są już teraz w każdym filmie, w każdym kiosku. Człowiek obojętnieje! W dzieciństwie na siłę wpychaliśmy się do kina, żeby przez ułamek sekundy zobaczyć ćwierć cycka na rok. Potem tygodniami gadało się o tym w szkole. A teraz wystarczy wyjść na miasto, a tu cycki cycki cycki… Po co mi komputer i gołe Moniki z Krakowa w Internecie?”

Tomasz Beksiński

Rafał Skonecki