Po kilku latach zadzwonił do mnie kolega, z życzeniami świątecznymi uruchamiając tak zwane stare karabiny
Otóż, kiedy jeszcze byłem normalnym stu trzydziestokilogramowym misiem, w moim korpo życiu układało się tak, że praktycznie co miesiąc jeździliśmy w różne miejsca na tak zwane business review. Oczywiście trochę gadania o wynikach, plany budżety, projekty, promocje i przeważnie ostra dyskoteka. W zasadzie był to rytuał, ale że tworzyliśmy fajną grupę, to próbowaliśmy się co jakiś czas motywować do zmiany przyzwyczajeń…i takie jedno wspomnienie przywołał ów znajomy..
Był piękny wrześniowy piątek a cała nasza szóstka zajmowała przedział pierwszej klasy pociągu Intercity relacji Warszawa – Gdańsk. Celem podróży był Dom Zdrojowy w Jastarni, ale na stacji końcowej mieli na nas czekać koledzy lokalersi Był to czas, kiedy jeszcze nie było A1, a jazda siódemką do Trójmiasta, oznaczała drogę przez mękę, połączoną z wyprzedzaniem na trzeciego, koniecznością wyścigów z innymi uczestnikami ruchu, walki z policją i nietrzeźwymi rowerzystami. Wobec tego zdecydowaliśmy, że lepiej jechać pociągiem a przy okazji nic nie pić, tylko zrobić co było do zrobienia, pooddychać morskim powietrzem i grzecznie wrócić do Wawy. Jedziemy sobie pociągiem, czytamy gazety, kłócimy się na tematy polityczne, ale jakoś tak wesoło się robi i no jakieś piwo by można strzelić. Albo pizze. Ale skąd wziąć pizzę w pociągu?
Wpadam na pomysł, że załatwię pizzę do pociągu. Wspomniany kolega nie wierzy, ze da się to załatwić i rzuca wyzwanie. Zakład? Zakład! O co? O przejście po korytarzu w wagonie na czworaka i szczekanie w trakcie!
No dobra! Muszę działać. Odpalam internet po GPRS na jakimś malutkim ekranie i szukam postoju taksówek w Działdowie. Czemu tam? Bo to miejsce, gdzie pociąg będzie gdzieś za godzinę. Dzwonię…nikt nie odbiera! :/
Dzwonię na drugi numer…
Halo!
Dzień dobry, mam taką nietypową prośbę do pana, czy mógłby pan przywieźć dwie duże pizze pepperoni na dworzec kolejowy w Działdowie?
Gdzie?
Na dworzec kolejowy. Jestem teraz w pociągu i będę tam o 11:47.
Weź gnoju przestań numer blokować, bo tu ludzie na postój chcą się dodzwonić…
di di di di di – kicha, odłożył słuchawkę.
Dzwonię na korpo…nie, wie pan, nikt nie przyjedzie, musi pan podać adres stacjonarny…milion problemów.
Kolega ma bekę, aż się za brzuch trzyma…szukam dalej!
Znajduje telefon do pizzeri w Działdowie..po chwili odbiera dziewczyna…
Droga Pani! Na wstępie chcę zaznaczyć, że to nie jest żart! Jadę w tej chwili pociągiem Intercity do Trójmiasta i będę za 40 minut na stacji w Działdowie. Mam niesamowitą ochotę na dwie duże pizze pepperoni, czy ktoś może nam przywieźć na peron i ja to odbiorę płacąc gotówką?
Po drugiej stronie słuchawki słychać śmiech…
Żarty pan sobie robi…
Nie! Mówię serio! A jak jeszcze dałoby się skrzynkę piwa dorzucić to pełnia szczęścia! Gwarantuję dobry napiwek!
Milczenie w słuchawce, słychać jakieś konsultacje, śmiech, znów cisza…
Dobra! Zaryzykujemy!
Ha! Już widzę jak gaśnie uśmiech na twarzy znajomego ciągle jeszcze ma nadzieję, że nie dostarczą zamówienia. Pociąg wjeżdża na stację, otwieramy drzwi a tu stoi dwóch kolesi z kratą piwa i dwoma wielkimi pizzami
No i niestety było szczekane po korytarzu. Jaki z tego morał? Możesz wszystko? Nie! Nie lataj helikopterem na poziomki.
Idą święta! Widać, słychać i czuć.
Miłego wieczoru.
PS: Byłem wczoraj na Gwiezdnych Wojnach. Jak zobaczyłem księżniczkę Leia to dotarło do mnie jak zasuwa czas. Szkoda Hana Solo :/