2x+y=10, czyli jesteś marionetką.

Myślę o tym jakie jest rozwiązanie tego konkretnego równania:

2x+y=10

Ktoś? Dla uproszczenia przyjmijmy, że rozważamy temat na zbiorze liczb naturalnych. Chociaż, jak ktoś chce, może się bawić na rzeczywistych, dla wyniku to i tak bez znaczenia.

Myślę, że świat nie jest o tyle symulacją, co zapisem czegoś, co już istniało i z jakiegoś powodu przestało egzystować jako możliwe do obserwacji w sensie ludzkim zjawisko. My jedynie odtwarzamy swoje role na kształt aktorów w filmie, który jest na tyle doskonały, że wydaje nam się, że przyszłość jest tajemnicą, my mamy wolną wolę i wpływ na cokolwiek i tak dalej. Jeśli zaprzęgniemy do rozważań logikę, to okaże się, że niemal każdy nasz krok jest znany, zanim nastąpi, tylko ilość danych wsadowych potrzebnych do obliczenia go zanim nastąpi, jest tak duża, że możemy szacować tylko prawdopodobieństwo. Weźmy zwykłe równanie z dwoma niewiadomymi typu 2x+y=10 i dla uproszczenia przyjmijmy, że obracamy się w zakresie liczb naturalnych. Zgodnie z tym co uczą w szkołach jego rozwiązaniem będzie zbiór wzajemnie zależnych liczb, czyli np (x=4 i y=2) albo (x=1 i y=8). W przypadku liczb naturalnych, liczba rozwiązań jest stosunkowo krótka, w przypadku całego zbioru bardzo duża, teoretycznie nieskończona. Idąc dalej możemy tylko szacować, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia konkretnego rozwiązania a nie podać z pewnością 100% jedną parę liczb. A tymczasem rozwiązaniem TEGO KONKRETNIE równania jest para (x=3 i y=4). Dlaczego akurat ta? Bo pisząc to równanie takie rozwiązanie zapisałem na kartce, a tylko niewiedza czytających ten tekst, każe szacować rezultat. Idźmy dalej do rzutu monetą. Wg rachunku prawdopodobieństwa, szansa wypadnięcia reszki wynosi 50% a ja antycypuję, że wynik jest znany już przed rzutem i jest w 100% pewien, zanim moneta upadnie na stół. Fakt dla, którego szacujemy prawdopodobieństwo, wynika wyłącznie z tego, że nie jesteśmy jako ludzie w stanie “obliczyć” wpływu wszystkich składowych na wynik. Gdybyśmy znali siłę podrzutu, rozkład mas w monecie, prędkość wiatru, wysokość,…aż do ostatniej, skończonej wartości mającej wpływ na wynik, to wówczas niczego nie trzeba by szacować, tylko mielibyśmy do czynienia z czymś, co ludzie zazwyczaj nazywają przeznaczeniem. Podobnie jest z ludzkim życiem, gdzie geny, historia poprzedników, wychowanie i miliony innych zmiennych powodują, że żyjemy dokładnie tak, jak zostało to zaplanowane/już miało miejsce. Cofając się wstecz możemy dotrzeć w ten sposób aż do czegoś, co jest określane jako wielki wybuch, kiedy to zostały zdeterminowane wszelkie losy wszechświata, począwszy od pyłku na pustyni w Arizonie, a skończywszy na fakcie, że za chwilę podrapiesz się po głowie, czytając ten tekst. Niektórzy nazywają to coś bogiem, co ma niewiele wspólnego z facetem z brodą – to na marginesie, jakby ktoś włączył wyobraźnie. Jeszcze odnośnie eksperymentu ze słynnym kotem Schrodingera, otóż tak zwana superpozycja kota występuje tylko i wyłącznie z punktu widzenia obserwatora, który zanim nie otworzy pudełka, nie będzie w stanie stwierdzić, czy kot przeżył, czy nie. Ma to wpływ jedynie na postrzeganie rzeczywistości a nie na sam fakt tego, czy zwierze żyje czy nie, gdyż tylko i wyłącznie brak danych o zmiennych powoduje, że obserwator musi szacować czy kot przetrwał czy nie. Jedyne pytanie (prócz oczywiście kwestii dotyczących tego co jest poza) dotyczy tego, czy liczba determinantów jest skończona czy nie. Jeśli jest skończona to mamy do czynienia z przeznaczeniem na 100% i to nie przeznaczeniem w rozumieniu Pani Jadzi, tylko z totalnym, nieuchronnym biegiem zdarzeń. Takie rzeczy dzieją się w filmach, gdzie mimo że nie wiemy, czy np główny bohater zginie, to fakt ten miał już miejsce. Jeśli liczba determinantów jest nieskończona, wówczas mamy na “coś tam” wpływ, ale tylko w sensie społecznym a nie jednostkowy,. Dotarliśmy do pytania o początek i koniec, bo jeśli takowy istnieje to siłą rzeczy liczba determinantów musi być skończona.

A może nie ma ani początku ani końca, tylko zapętlony proces eksplozji i implozji? To pytanie jeszcze długo będzie otwarte.

Z punktu widzenia zajścia dowolnych zjawisk, poznanie ich przyczyn jest kwestią wtórna, gdyż one istnieją bez względu na naszą ich percepcję. Ułomność ludzkiego umysłu nie pozwala ich wszystkich przetworzyć niejako przed zajściem zdarzenia, tak aby mieć pewność, a nie szacować prawdopodobieństwo – tak czy owak nie wpływa to na rezultat, który jest znany zanim nastąpi. Nie chcę wchodzić w dalsze rozważania, bo będę musiał oprzeć się o gdybanie, ale za takim schematem funkcjonowania tego co nas otacza przemawia logika.

Chciałbym, aby ktoś rozwalił przedstawione powyżej rozważania (nie chcę używać określenia teza, bo to za duże słowo).
Rafał Skonecki

Rafał Skonecki