A na co mi pieniądze, jak wszystko, co mi potrzebne do wegetacji mam na wyciągnięcie ręki? Tego, co sprawia, że żyjemy – nie da się kupić! Inna rzecz, że ludzie z myśleniem Beksińskiego trafiają przeważnie na ludzi, którzy potrafią robić wszystko, poza pieniędzmi. Zawsze rządzą nami deficyty, w przypadku pieniędzy kluczem jest nie robienie pieniędzy, tylko tego, co się lubi i do czego ma się predyspozycje. Wówczas pieniądze pojawiają się same. Sporo jest ludzi, którzy przypadkowo robią coś, co daje zasoby, ale to też droga donikąd, bo za rogiem czai się niespełnienie, którego nie zasypie się ani basenem na Malediwach ani Ferrari. To takie same zagłuszacze bólu egzystencji jak pół litra w przypadku alkoholika. Stąd tyle samobójów wśród ludzi, którym niby się powodzi…
Wniosek jeszcze taki na szybko, próbuję uwierzyć, że wszyscy jesteśmy tacy sami, ale znów rzeczywistość pokazuje coś innego. Ludzie pokroju Beksy powinni mieć strażników, którzy ocenialiby czy inni ludzie zbliżający się do nich nie stanowią poprzez swoje rozumienie istoty rzeczy zagrożenia. To jest inny poziom świadomy i mentalny a mezalians, szczególnie mentalny musi skończyć się katastrofą na miarę Titanica. Szkoda, ale jednocześnie ja czuję, że oni żyli. Ta jedna noc pod kocem, którą Tomek opisywał to ja to znam – z tym, że przeważnie to ja byłem mentalnie świadomy tego, co się dzieje a dla tej drugiej osoby to był środek do celu. Tego się nie da zatrzymać ani kupić, wiem też, że mało, kto tego doświadczył, bo wszystko zależy od wrażliwości i klimatu.
Skończyłem czytać nad ranem. Wstrząsnęło to mną do głębi. Może się zbiorę na jakieś podsumowanie, mam kupę screenów, przemyśleń, ale temat jest tak duży, że można go niechcący spłycić a tego się obawiam? Polecam mocno Beksińskich Portret Podwójny Magdaleny Grzebałkowskiej.