Nigdy nie byłem zwolennikiem Netflixa, czasem coś obejrzałem, szczególnie jeśli znajomy mnie odwiedził i proponował skorzystanie z jego konta w ramach wieczornej socjalizacji 😉 Co prawda recenzowałem kiedyś jeden genialny film z tej platformy a mianowicie “Nie patrz w górę” ale większość produkcji tam nie pociąga mnie na tyle żebym się nad nimi rozwodził. Może pora z tym skończyć? Heh, tak mnie rąbnął ten obraz, że natychmiast zacząłem szukać wszystkiego co z nim związane w sieci i wpadłem na dwie kapitalne recenzje, jedna dwójki młodych ludzi z kanału Drugi Seans (mocno spojlerują) oraz człowieka bliższego memu pokoleniu i sąsiada z nad morza, czyli Tomasza Raczka. Uprzedzam – film powali nawet za pierwszym razem, jeśli tylko jesteś rozbudzony emocjonalnie choć deczko więcej niż przeciętna, za to na pewno nie da się tego obrazu ogarnąć w całości i przedstawić samemu sobie spójnej wizji tego, co tam się wydarzyło po jednej projekcji! Skomplikowanie Lyncha to przedszkole przy tym co pokazał Kaufman dlatego….kupiłem właśnie książkę na podstawie której film został nakręcony 🙂 Będę wracał do niego jeszcze nie raz bo jest po prostu genialny!
Dobrze, wiem że późno to zobaczyłem, ale lepiej późno niż wcale, przyznam też bez bicia, że recenzję filmu przeczytałem na Filmweb-ie u znajomej, która również niedawno go zobaczyła a jest to bardzo młoda dziewczyna, więc odrzucam od siebie zarzut, że przegapiłem bo jestem z pokolenia nieobrazkowego 😉
Nie będę pisał o treści filmu bowiem chyba dla każdego będzie ona zaskoczeniem, Tomasz Raczek dobrze to ujął w swojej recenzji a mianowicie – oglądając ten obraz pierwszy raz nie starajcie się zrozumieć ciągu przyczynowo skutkowego, po prostu napawajcie się atmosferą, genialną grą aktorską głównych bohaterów, klimatem. Przy drugim podejściu albo kolejnym a najlepiej po przeczytaniu wypowiedzi samego Kaufmana, który puszcza nieco światła na mroczny klimat filmu w licznych wywiadach jakich udzielił na ten temat próbujcie budować narrację na bazie własnych odczuć. Ilość interpretacji tego dzieła przyprawia o zawrót głowy i chyba jest najlepszym dowodem na to, że każdy człowiek to osobne przedstawienie a najważniejsze jest to, że z domysłów emocje aż kipią.
Obraz zawiera elementy horroru i to takie, które bardzo lubię a mianowicie niedopowiedzenia, zmieniające się postaci, czy w końcu piwnicę do której prowadzą podrapane przez specyficznie się otrzepującego z deszczu psa 😉 A może podrapane drzwi to jednak nie dzieło psa? xD
Jako ilustrację wpisu załączyłem scenę, która jest mi bliska osobiście i tu pozwolę sobie nieco zdradzić fabułę, ale mam nadzieję w sposób, który nie zepsuje Wam odbioru. Oczywiście budka z lodami w samym środku zimowego pustkowia jest surrealistyczna ale nie o to chodzi, kluczowe są tu dwie rzeczy:
– kiedy Jake mówi do swojej partnerki żeby to ona zamówiła lody, bo dziewczyny, które tam sprzedają jemu nie podadzą
– lody podaje wyraźnie mniej niż atrakcyjna fizycznie dziewczyna niż dwie pozostałe śmiejące się z Jake-a i namawia go do zostania tam na zawsze
– scena w której widać ile pustych pojemników po lodach jest w śmietniku przy szkole, do której podjeżdża Jake wiedziony sentymentem
Dalej nie piszę, bo można by walnąć ze dwadzieścia stron na ten temat a przecież nikomu już dziś prawie nie chce się czytać, więc może ten krótki wpis zachęci kogoś do obejrzenia tego filmu? Naprawdę warto pod warunkiem, że szukasz w kinie czegoś więcej niż prostej rozrywki.
pozdrawiam
Rafał