Najlepiej się nie urodzić.

Dziś nadaję z Międzyzdrojów, uwielbiam te podróże po Polsce pociągiem, mam wtedy czas na to żeby poczytać, popatrzeć na przesuwający się krajobraz, co bardzo mnie uspokaja i oderwać się od gówna, w którym zdobywam zasoby. W moim “głównym” domu nie mogę się skupić, za to w podróży zawsze. Programowanie od dziecka zrobiło swoje – już do końca zostanę Nomadem, choć dość specyficznym bo poruszającym się między znanymi miejscami. Słucham Off Control w Trójce i dowiedziałem się właśnie, że Marianne Faithfull nie żyje, zacny wiek z mojej perspektywy bo ja nie mam szans na taki wynik, ale i tak zawsze kiedy odchodzi ktoś kto wwiercił się w mózg swoim głosem to tworzy się jakaś, taka pustka. Przedzieram się obecnie przez książkę, którą kupiłem już dawno, ale dopiero teraz przyszła jej kolej a mianowicie – Najlepiej – nie urodzić się, Davida Benatara, znanego w kręgach antynatalistów południowoafrykańskiego filozofa.

Cała książka jest napisana mocno logicznym językiem więc dla niektórych może być trudna do przebrnięcia i zrozumienia, zwłaszcza że tego typu tematy często wywalają ludziom sens życia, szczególnie tym, którzy porzucili życia w baśniach religii i programowania społecznego. Tematy skrajnie niebezpieczne, podobnie jak zgłębianie filozofii Beksińskich, trzeba mieć jaja ze stali żeby przez to przebrnąć i nadal cieszyć się życiem. To nie skok ze spadochronem dla pokonania kretyńskiego lęku czy udowodnienia sobie jakichś prawd, tu dotykamy tematów ekstremalnie egzystencjalnych.

Logiczne wywody autora są dla mnie przekonywujące, co nie jest niczym nadzwyczajnym dla mnie, bowiem już od dawna uważam,  że najlepiej byłoby nigdy nie zaistnieć. To dopiero pierwsza kreska świadomości rodzi problemy bo przynosi miks emocji, które dla jednych dłużej a dla drugich krócej lub wcale są elementami życiowej radości bądź udręki. Tak czy owak, każdy z nas skończy w totalnej destrukcji a im więcej lat nosimy na karku tym ta oczywista oczywistość staje się bardziej namacalna.

Moją szczególną uwagę zwrócił rozdział poświęcony faktowi tworzenia sztucznych potrzeb przez współczesność, którą następnie szmaciarze pokroju mózga czy dżobsa wypełniają za ciężkie pieniądze transferowaną od rzeczywistej pracy do wyimaginowanej rzeczywistości.

Jutro dokończę, bo dziś wieczór był zbyt piękny żeby nurzać się w gównie xD

Ale nie obiecuję…

Naura…

Rafał

Rafał Skonecki