Taniec świateł nad oceanem.

Jumbo Jet dotknął kołami lotniska w Bostonie. Podejście do portu poprzedzone było długim krążeniem nad oceanem w oczekiwaniu na wolny pas. Tomek z nieukrywaną satysfakcję obserwował liczne inne maszyny wykonujące taniec w słońcu, w oczekiwaniu na swój czas do lądowania. Szybka ewakuacja do karuzeli po bagaż i po chwili z ciemnej czeluści luku wyjeżdża czarne Bovano. Chłopak chwyta je i czym prędzej udaje się w kierunku automatu emigracyjnego, tym bardziej, że kolejka gęstnieje.

Pierwsze podejście. Standardowe pytanie, gdzie mieszkasz, po co tu przyleciałeś, kiedy wracasz, gdzie się zatrzymasz, skan oka i…Źle wypełniłeś druk. Wypad na koniec kolejki! Kurde! Faktycznie, mimo wypełniania nie raz papierów do emigration Tomek pomylił wiersze. U nas pisze się nad tekstem, u nich pod 😉

Drugie podejście. Znów źle! 😀 Wypad na koniec! Albo nie, dobra…facet z okienka patrzy na zmaltretowaną ze zmęczenia twarz chłopaka, nanosi coś tam na formularz i bum! Kolejny misiek w paszporcie. Next!

Skok przez celną i szybka kawa z kanapką na wzmocnienie. Czas rozejrzeć się w otoczeniu 🙂

Rzut oka na mapę, do hotelu jest jakieś 8 km. A może by się tak przejść? Let;s go! Tomek zawsze lądując w US doznawał wrażenia teleportacji do innego świata. Nawet Kanada wydawała mu się zwyczajnie europejska a Stany…jakieś takie dziwne? Ulice niby podobne, ale krawężniki już inne, klomby też inne, mury też inne – nigdy nie potrafił opisać tych różnic, ale, mimo, że bywał tam dość często, nadal nie mógł wyrzucić z siebie wrażenia, że jest na innej planecie 😉
Droga do hotelu minęła dość szybko. Kawałek tworzywa w ręku, winda, prysznic.

Ona przylatuje dopiero za trzy godziny, więc będę miał trochę czasu, żeby się przespać – pomyślał.

Wypakował sprzęt fotograficzny, podłączył batterypacki oraz poukładał na stole obiektywy. Trzy setka przyda się przy spottingu, siedemdziesiątka w mieście a trzydziestka stałka do portretów. Światło jest niezłe, pomieszczenia też, więc zapowiada się niezła sesja. Tomek nie wie, czemu, ale każde spotkanie z nią zakończone ostrym odlotem musiało być poprzedzone wyginaniem się przed obiektywem. Odpowiednia oprawa w postaci makijażu, ubrań, bielizny, butów i plenerów a także umiejętność wzbudzenia na jej twarzy emocji sprawiała, ze fotki wychodziły naprawdę na wysokim poziomie.

Śliczne! Klaskała w rączki – będę się z nimi zabawiać, gdy ciebie nie będzie.

Sen przyszedł niespodziewanie, tak samo nagle jak dzwonek telefonu.

Cześć, jesteś już na miejscu? – zapytała.

Tak, kimnąłem się trochę. Pokój numer 326. Czekam – odparł

Świetnie! Będę za 10 minut. Pa!.

Odłożył słuchawkę i przełknął ostatni łyk zimnej kawy, która stała na stole. Podszedł do walizki i zmienił koszulę. Włączył TV i oglądał przez pewien czas jakieś dziwne zawody na wrotkach, by po chwili przerzucić się na Pandorę. Zawsze zastanawiał się, czemu Pandora działa tylko w US? Pewnie jakieś popieprzone prawa autorskie. Dobrze, że chociaż miał dwa konta na Itunnes, bo aplikacja textnow umożliwiająca praktycznie darmowe dzwonienie i smsowanie do US, a także google voice nie było dostępne w polskich wersjach sklepów. Tak się składało, że oba te narzędzia, były podstawą kontaktów między nimi w czasie, gdy on był tu a ona tam. Prawdę mówiąc, gdyby nie uwierzył w jej kłamstwa nigdy nie wpakowałby się w taką relację, ale skoro była na progu rozwodu i za pół roku powrót do kraju? Kiedy zorientował się, w czym tkwi było za późno. Ona dobrze wiedziała jak przywiązuje się mężczyzn, którzy nie dywersyfikowali seksu tak jak ona. Na tej pozycji Tomek był od początku przegrany ze swoim staroświeckim podejściem do życia 😀 Czyżby? 😉

Pukanie do drzwi, gałka i …wrażenie stopienia. 5 minut bez słów. Dwa osobne organizmy stały się jednością. On czuł jak drży jej całe ciało a ona wciskała mu paznokcie w szyję w czasie, gdy ją całował, jednocześnie błądząc ręką między jej włosami na wysokości karku.

Boże, jak ja się stęskniłam! Jak jestem przy Tobie, to czuję się jak mała dziewczynka – zatrzepotała rzęsami, zaczynając spektakl.

Ja też się stęskniłem, odparł i przytulił ją mocno. Chwila rozmów o wszystkim i niczym, jej chwila przed lustrem i już jadą widną w dół stopniując poprzez dotyk napięcie. Klub w hotelu jest bardzo sympatyczny, ludzi niewiele – Tomka trochę martwi fakt, że ona pochłania już trzeciego drinka. Oczy robią się małe, uśmiech na twarzy i ocieranie bez przerwy, niby kotka na przywitanie swojego właściciela. Kilka szybkich ruchów na parkiecie, dwa wolne i znów podróż windą. Tym razem w górę.

Zaraz zobaczysz, co sobie kupiłam!

Tomek ustawia statyw, bo już wie, dokąd zmierza ta gra. Zaczynami od twarzy, migawka strzela uwieczniając za pomocą zer i jedynek kod na nośniku, który przez nasz umysł odczytywany jest, jako piękno twarzy, kolor włosów, długość nóg. Atmosfera staje się gorąca. Zmiana image i wszystko zaczyna się od nowa. Czyste piękno zakodowane przez naturę w jednym celu. Przekazania danych. Tomek zawsze zastanawiał się, czy trzeba było kreować aż tak skomplikowane formy, czy nie wystarczyłoby po prostu skorzystać z probówki. Dopiero później uświadomił sobie, że to wszystko nie jest ani skomplikowane, ani nawet piękne czy brzydkie. To zwykłe porównanie dokonywane przez odpowiednie obszary prymitywnego procesora biologicznego zwanego mózgiem powodowały, że coś było piękne bądź nie. Spójrz na kartę pamięci. Na niej zapisane jest całe piękno. Jeśli odkodujesz ten zapis i przetworzysz go to najprymitywniejszej formy binarnej ujrzysz…odpowiednio posortowany ciąg zer i jedynek. To, że nie jesteśmy w stanie zapisać w tej formie smaku, czy zapachu to dowód na to, jak bardzo nisko stoimy w postrzeganiu rzeczywistości i rozwoju…zresztą zapach już się zapisuje w formie cyfrowej. Boska geometria…

Chłopak przebudził się słysząc, że coś spadło. Zerwał się gwałtownie i zobaczył ją jak stoi ubrana i patrzy na niego z nienawiścią w oczach. Próbował ją przytulić, ale czuła go jak natręta, mimo że niedawno stanowili jedność.

Tomek…Tomek… Poczekaj… Zostaw! To nie ma sensu! – stanowczo zdjęła jego ręce ze swoich ramion.

Uspokój się. To tylko zmiana percepcji, coś jak awaria w Matrixie. – mówił wolno

Wiem, ale ja nad tym nie panuję. Muszę już iść. – zaczęła gorączkowo zbierać swoje rzeczy porozrzucane w pokoju i gorączkowo pakować je do walizki.

Tomel usiadł na brzegu łóżka i starał się logicznie ogarnąć spektakl, którego był świadkiem. W końcu coś w nim pękło!

Qrwa, to ja lecę tysiące kilometrów, żeby Cię zobaczyć a Ty masz mnie gdzieś. Robię za dildo, jako uzupełnienie portfela tego pajaca! Co nie staje mu już? Nie masz bliżej kogoś? – potok słów wyrzucany w afekcie staje się coraz szybszy.
W końcu zatrzymuje się na chwilę.

Powiem Ci tak samo! To tylko zbiór zer i jedynek, więc, po co się denerwujesz? – odparła patrząc na niego zimnym wzrokiem psychopaty, któremu ktoś zjadł posiłek bez pozwolenia.

Tomek nie wytrzymał. Wybiegł na korytarz hotelowy i usiadł na podłodze pod ścianą przy windzie. Boże. Co ja tu robię? Przecież to jakiś koszmar. Dlaczego ona a nie inna? Nagle czuje, że ktoś go obejmuje…

Przepraszam. Kocham cię, ja nie umiem nad tym zapanować. To znaczy radzę sobie z tym, bo widzę i czuję jakąś cząstką intuicji, że mnie bardzo przyciągasz, ale nie potrafię tego przekuć na więź. Kocham cię jak nikogo na świecie a później niemal nienawidzę, mam wrażenie, że jesteś obcy a to wszystko wzmaga się, bo przecież, jako obcy mnie dotykałeś a ja na to pozwalałam! Mało chciałam więcej! Tomek! Pomóż mi!

Uspokój się. Wracamy do pokoju. – objął ją i poprowadził korytarzem.

Nie! Nie! Nie! – to koniec! Nie mam prawą cię męczyć. Część! Jesteś wspaniałym facetem! – krzyknęła niemal rzucając się w kierunku drzwi.

Poczekaj! Wiesz, że Cię nie będę gonił? – wrzasnął, ale nie był pewien czy usłyszała.

Usiadł na łóżku i schował głowę w rękach. Długo chodził po pokoju rozmawiając ze sobą. Nie wie ile to trwało, ale na pewno ponad godzinę. Muszę stąd wyjść – pomyślał – inaczej się uduszę. Włożył kurtkę i wsiadł do windy. Przeszedł obok recepcji powitany pięknym uśmiechem dziewczyny, której akurat w nocy wypadła zmiana. Wyszedł przed drzwi hotelu i zaczerpnął głęboko powietrza. Hałas klimatyzatorów wokół otrzeźwił go. Coś przyciągnęło jego uwagę po lewej stronie drzwi. Spojrzał…To była ona. Siedziała na ławce a obok na chodniku leżał jej bagaż. Podszedł wolno i stanął naprzeciw jej. Podniosła głowę i spojrzała na niego. To nie była twarz. To była powódź łez płynąca wartkim strumieniem, kończącym się w miejscu złączenia jej zgrabnych piersi. Wstała i cicho wtuliła się w niego…

Przy Tobie czuję się jak mała dziewczynka – szepnęła.

Tomek stał, ale nogi drżały mu z emocji. Nie był w stanie ani jej przytulić ani zabrać. Stali tak jak dwie złączone rzeźby tworząc razem coś na wzór dzieła sztuki godnego dłuta najlepszego artysty…

Wrócili już razem. Rano w czasie śniadania tylko na jego twarzy widać było cień ostatniej nocy. Na jej twarzy malowało się czyste szczęście…

Rafał Skonecki