Alternatywna wersja pewnego mitu.

Dziś spróbujemy popisać krótko (bo ładna pogoda) trochę o jednym z bardziej zakodowanych w naszych głowach przysłowiu, a mianowicie:

Zdradził mnie jak Judasz!

Ponieważ nie chcę się obracać w sferze “dowodów”, bo nie uznaję za takowe zbioru mitów z baśni tysiąca i jednej nocy, a musiałbym iść w tym samym kierunku, aby podpierać swoje wywody “naukowo”, co zapewne za chwilę jakiś wielbiciel frondy zacząłby mi imputować celem obalenia diabelskiego spisku! Przyjmijmy zatem, że to co piszę poniżej to alternatywna wersja pewnej baśni. Czy bardziej realna od oryginału, czy nie, pozostawiam ocenie czytelników, z prośbą o analizę wszystkiego na bazie głębokich fundamentów osobowości ludzkiej, a nie bajek? Ooooookej? 😉

Do dzieła!

Mamy rok 30 naszej ery. Nad jeziorem Genezaret coraz większą popularność zdobywa pewien długowłosy, brodaty facet zwany Dżizusem. Jego ojcem był silny, rzymski wojownik Tyberiusz Juliusz Abdes Pantera, zaś matką Maria Magdalena (Maria z miasta Magdali). Dżizus jest owocem burzliwego romansu jaki stał się udziałem jego rodziców. W czasach, które opisuję, kobieta była “przypisywana” do mężczyzny już w chwili urodzenia, tak się złożyło, że mama Dżizusa została przypisana jako kobieta do człowieka o imieniu Józef, który był cieślą. Kiedy dorosła i siłą rzeczy została zmuszona do obcowania z mężczyzną, który jej nie pociągał w sensie ludzkim na scenie pojawił się rzymski legion ze wspaniałym, napakowanym, pełnym testosteronu Tyberiuszem zwanym Panterą. Zachód słońca na pustyni w cieniu oazy sprawił, że Maria nie zdołała się oprzeć męskiej sile wspaniałego wojownika i uległa. Rzymski wojownik odszedł wraz ze swym legionem a Maria wróciła do domu Józefa. Niestety, po krótkim czasie okazało się, że zaczęła mieć zawroty głowy, nudności a brzuch powiększał się z każdym tygodniem. Józef dostrzegł to, ale tak mocno kochał swą młodą wybrankę, że postanowił jej pomóc. Wiedział, że nie jest ojcem dziecka, ale fizyczność młodej dziewczyny robiła mu sieczkę z mózgu a układ kary nagrody dopominał się kolejnej dawki dopaminy, którą wyzwalał tylko wtedy, gdy ona była w pobliżu. Pewnej nocy zabrał Marię poza wioskę, posadził na kamieniu w pobliżu ogromnej paproci i przemówił:

Słuchaj, ja wiem, że nie jestem ojcem tego dziecka, ale pomogę ci i zaopiekują się Tobą i nim jeśli zostaniesz przy mnie. Wiesz, że grozi Ci ukamienowanie, a ja nie chciałbym stracić wszystkiego co kocham. – powiedział

Maria zaczęła płakać, odczytując czyn Józefa jako wielki przejaw dobroci, nie wiedząc, ze przemawiał przez niego czysty egoizm. Gdyby była stara, brzydka, gruba, zapuszczona bez słowa skończyłaby pod gradem kamieni. Tak czy owak Dżizus wzrastał w otoczeniu dostatku, bo zawód cieśli był dość ceniony, a to dawało dostęp do zasobów. Jako, że nie musiał walczyć o przetrwanie, zaczął obserwować rzeczywistość. Po pewnym czasie odkrył, że ludźmi można łatwo sterować poprzez różne działania, typu szarpanie emocjami, wzbudzanie ciekawości, iluzje i sztuczki wzbudzające strach. Zaczął tworzyć nową filozofię, prostą na tyle, że była ona przyjmowana przez niepiśmiennych chłopów jako spójna i dająca nadzieję. Nadzieję na lepsze życie po śmierci. Wkrótce okazało się, że popularność Dżizusa wzrosła do tego stopnia, że musiał otoczyć się ludźmi, którzy pilnowaliby jego interesów – przemowy, iluzje, czary, które uprawiał dawały mu dość znaczne przychody umożliwiające dość wygodne jak na owe czasy życie. Wybrał dwunastu najsilniejszych fizycznie i mentalnie, ale mimo to niepiśmiennych i nieumiejących czytać ani rachować rybaków, tworząc owianą tajemnicą radę apostołów, wszystkich cechowała pewnego rodzaju inteligencja w kwestii koncentracji zasobów, którą Dżizus umiał wychwycić, tak jak np u Jana, który kąpał ludzi w wodzie i brał za to pieniądze i dary, w zamian dając przepustkę do życia wiecznego. Nutka tajemniczości wokół zgromadzeń sprawiała, że prymitywni ludzie zamieszkujący tamte tereny zaczęli przypisywać tej grupie cechy boskie. Przedsięwzięcie rozwijało się tak mocno, że potrzebny był ktoś obyty w piśmie i umiejący rachować. Taką osobą był mieszkający w pobliżu mądry człowiek o imieniu Judasz. Jako trzynasty dołączył do rady apostołów. Jako, że był bardzo inteligentnym, ale też uczciwym człowiekiem, szybko zorientował się, że pod płaszczykiem nadziei dla zwykłych ludzi kryje się zwykły, dobrze prosperujący interes, Dżizus to szaman a reszta klanu to jego przyboczni. Coraz częściej do głowy Judasza wkradały się wątpliwości, czuł się źle wiedząc, że wszystko co robi to zwykłe oszustwo. Co prawda cały klan żył na wysokim poziomie, ale mimo to promil uczciwości zakiełkował w jego głowie. Szef wiedział o jego wątpliwościach, jednak odsunięcie go przy takim stanie wiedzy jak miał, było niemożliwe, podobnie jak zgładzenie – po prostu zostałby męczennikiem, w dodatku czczonym, a Dżizus niczego się tak nie bał, jak utraty hegemonii i opinii najwspanialszego z wspaniałych, syna wszechmogącego boga, był nawet gotów oddać za to życie. W tym czasie jego sława dotarła do rzymskich nadzorców tego terenu, którzy uzurpowali sobie prawo do wyłączności w okradaniu ludzi, z tym że stosowali ogień i miecz jako katalizator procesu, a tu jakiś koleś, bez siły, samą inteligencją zdobywał to, co im się należało. Judasz spotkał się z Jezusem na chwilę przed tym, gdy dotarli do niego wysłannicy Rzymian.

Słuchaj, tak dalej się nie da. Nie mogę brać udziału w oszukiwaniu tych ludzi, albo zaprzestaniesz procederu, albo ja odejdę, a wiesz że jestem jedynym księgowym. – powiedział.

Nigdzie nie odejdziesz, jeszcze jutro mnie zdradzisz – odparł Dżizus, który był mistrzem psychologii ludzkiej.

Przez Judasza nie do końca przemawiał altruizm, stała tam również chciwość, oraz brak wyboru, zatem kiedy wysłannicy Rzymian zaproponowali mu współpracę, grożąc jednocześnie śmiercią i wycięciem całej rodziny do trzeciego stopnia pokrewieństwa, zgodził się i wyjawił wszystkie tajemnice interesu. Odbył się sąd, Dżizas został skazany i ukrzyżowany, apostołowie rozproszeni, próbowali dalej odcinać kupony od działalności, ale nie mieli już niestety tej charyzmy.

Cała historia tego znakomitego majstersztyku została opisana przez jednego z kronikarzy, w dość realny sposób. Dwieście lat później pisma te stały się podwaliną do stworzenia podobnego systemu, który jednak tym razem dzięki wsparciu kapitału rozwinął się w potężne przedsięwzięcie, które do dziś jest najpotężniejszą instytucją na ziemi, tej ziemi, ale to już inna historia.

I to już koniec bajki, jak kot palił fajki. 🙂

Zatem? Jeśli jeszcze raz powiesz, że ktoś jest Judaszem, to zastanów się, czy aby widzisz istotę sprawy, czy przedstawienie?

Szalom!

Rafał Skonecki