Hipokryzja i zakłamanie.

“Najbardziej ze wszystkiego brzydzi mnie hipokryzja i zakłamanie. Wolę usłyszeć od kobiety brutalne „odpieprz się” niż pokrętne teksty w rodzaju „kochanie, może byś tak sprawdził, czy cię nie ma w drugim pokoju, i został tam, bo pokój nie lubi być pusty”. Wolę, żeby mój wróg nie robił na innych dobrego wrażenia, powołując się na przyjaźń, którą sam zdradził. Jeśli kogoś wkurzyłem swoim pisaniem, pewnie ma coś na sumieniu. Prawdziwa cnota kryty się nie boi. Nie ja pierwszy posłużyłem się skrawkami swojego życia w charakterze materii twórczej. Zrobił to Fish (Kayleigh, Incubus); Peter Hammill odprawił serię egzorcyzmów nad końcem pewnego związku realizując album Over, John Lennon ostro dołożył McCartneyowi w How do you sleep?; wspomniany wcześniej Fish wyrównał piosenką rachunki z dyrektorem EMI (Tongues); zaś Roger Waters wypruł sobie zgorzkniałe serce na płycie The Pros And Cons Of Hitchhiking (Po co przedłużać agonię? Każdy musi umrzeć!) oraz krytycznie skomentował twórczość A.Lloyda Webbera w utworze It’s A Miracle. Gdybym żył sto lat wcześniej i miał do czynienia z człowiekiem honoru, zamiast pióra wybrałbym pistolety o świcie. Choć podobno pióro tnie ostrzej od miecza…
 
This is the end, my only friend. Opada kurtyna miłosierdzia na koniec XX wieku. Ktoś kiedyś bliski powtarzał, że zawsze może być gorzej. Mój ojciec mawia od czasów niepamiętnych, że ku gorszemu idzie. Jaką nadzieję co do przyszłości ludzkości może mieć człowiek, który weźmie pod uwagę doświadczenia ostatniego miliona lat? – zastanawiał się kiedyś Kurt Vonnegut. I od razu sobie odpowiedział: Żadnej. Zatem nie pozostaje nic innego jak odwrócić się plecami do roku 2000 i niczym Panurg odejść, pierdnąwszy z wielkim wzburzeniem. Spójrzmy więc wstecz i wspomnijmy to, dla czego warto było żyć. Kruk Edgara Allana Poe. Zamek Karmazynowego Króla. 17 minuta Ech Pink Floyd. James Bond. Nights In White Satin The Moody Blues. Adagio Albinioniego. Kobieta Wąż (The Reptile) w kwietniu 1970 roku – seans w sanockim kinie San, kiedy po raz pierwszy i ostatni bałem się na horrorze. Atom Heart Mother. Andante z Tria Es-dur Schuberta. Tom and Jerry. Coca-cola i ketchup. Rzygający grubas w Sensie życia wg Monthy Pythona. Czas apokalipsy. Drugi koncert Marillion w Gdańsku, gdy Fish śpiewał Lawendy „tylko” dla mnie i Anki. Clint Eastwood i scena z rondlem w westernie Joe Kidd. O fortuna – pierwsza pieśń z Carmina Burana Carla Orffa. Twin Peaks. Wizyta w Domu Kobiety Węża (Oakley Court pod Londynem). Wzruszenie, gdy przyszło mi zapowiedzieć koncert Petera Hammilla w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy 14.10.1995. Miłość w czasach zarazy Marqueza. Lost Highway. Noc i poranek 31 maja 1998…
 
Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu.
 
Pora umierać.”
 

Dżoanna i Tomek.

Życie w drodze, więc prócz kolekcjonowania pięknych krajobrazów, które są niewątpliwym plusem tej pracy, mam sporo czasu na myślenie i czytanie. Bawiąc się w rozpoznawanie mowy przez Google powiedziałem prócz innych Tomek Beksiński. Pierwszy link zaprowadził mnie do bloga Dżoany, gdzie znalazłem mnóstwo ciepłych rzeczy o Tomku plus to, że ja pamiętam resztkami wyblakłej barwy jak on czytał fragmenty jej listów w Trójce Pod Księżycem. Powiem więcej, jestem niemal pewien, że posiadam gdzieś na kasetach fragmenty tych nagrań. Niestety jestem dość daleko od domu obecnie, ale już wiem co będę robił wieczorem. Przyszło mi też do głowy, że tak naprawdę jedynym problemem współczesności jest zbyt duży wybór. To on powoduje, że większość z nas czuje niedosyt na tej czy innej płaszczyźnie. Ja doskonale pamiętam ten klimat, który Dżoanna opisuje na swoim blogu:

“Doskonale pamiętam tę magiczną atmosferę: w pokoju półmrok, rozświetlony jedynie nocną lampką, ja zwinięta w kłębek na fotelu, na małym stoliku popielniczka i paczka Carmenów… a z radia płynęła muzyka, Jego muzyka, nasza muzyka i unosiła się wśród ledwo widocznej w ciemności mgiełki dymu.

Zaciągałam się tą muzyką – jak papierosem i wdychałam aż po trzewia, czując, jak wraz z dymem przenika i wypełnia całą mnie, po czubki palców u stóp.”

Kiedy jedynym dostępnym i to rzadko piwem była Warka czy Krakus problemu nie było a pianka i smak plus atmosfera sadu pod jabłonką spowitego ciepłym, wrześniowym słońcem nadawała niesamowity klimat temu co nas wówczas otaczało. Rzadkość stanowi najwyższą wartość u ludzi. Jeśli masz wybór, zbyt duży wybór to prowadzi on wprost do nieszczęścia. Tak jest z piwem, samochodami, ludźmi, ubraniami, knajpami. Chyba doszliśmy za daleko w tym wszystkim, wydaje mi się, że nikt nie spodziewał się, że prymitywnym w gruncie rzeczy istotom zwanym Homo Sapiens uda się dotrzeć aż tu, gdzie jesteśmy dziś. Co robić? Jak ograniczyć wybór? Ja wiem – ale dziś jeszcze nie czas by tam ruszyć. Może za kilka lat? Ale wtedy chyba będzie już za późno. Tomek pożegnał się z nami będąc niemal dokładnie w moim wieku – to kolejna, dość smutna refleksja. Chyba my wszyscy sprawiamy wrażenie twardych na zewnątrz, bo tego wymaga od nas świat ale w środku w każdym z nas żyje taki Tomek Beksiński.

Oddajmy znów głos Dżoannie:

“Nigdy nie wzięłam pod uwagę, że On też może być słaby, może potrzebować wsparcia – dołożyłam mu swój własny, nierzadko tragiczny ciężar. Do dziś myślę – że nie udało mi się w Nim zobaczyć człowieka z krwi i kości, który ma swoje marzenia/niespełnione miłości/smutki – a ja mu dokładam swoje… i że może tego nie udźwignąć …. że pisałam jak do instytucji – silnej, twardej, pewnej siebie, nieomylnej. Zrzucałam na jego wątłe barki swoją radość, nadzieje i chwilowe szczęście – ale także cały ogrom bólu i cierpienia. Nigdy nie zastanawiałam się – czy to nie za dużo, czy się pod tym nie ugnie, czy go to nie złamie.”

Zatrzymałem się na leśnej polanie nieopodal Łasku . Jest 31 stopni, trawa wciąż zielona, lekki wiatr…Czuję się dobrze.

EDIT:

Tu jest pies pogrzebany:

“Zaś cycki duże i małe są już teraz w każdym filmie, w każdym kiosku. Człowiek obojętnieje! W dzieciństwie na siłę wpychaliśmy się do kina, żeby przez ułamek sekundy zobaczyć ćwierć cycka na rok. Potem tygodniami gadało się o tym w szkole. A teraz wystarczy wyjść na miasto, a tu cycki cycki cycki… Po co mi komputer i gołe Moniki z Krakowa w Internecie?”

Tomasz Beksiński

Rafał Skonecki