Dystopicznego kina ciąg dalszy, właśnie 35mm.online przypomniało bardzo dobrą interpretację opowiadania Eustachego Rylskiego o tym samym tytule. Obraz ten mimo paru niedociągnięć typu podłożenie głosu Anny Dymnej do gry debiutującej w głównej roli Natalii Kopczyńskiej jest jak dla mnie fenomenem, który pierwszy raz oglądałem z otwartą buzią w połowie lat dziewięćdziesiątych. Oczywiście film zbiera mierne oceny, szczególnie od osób mało wrażliwych, które albo nie rozumieją przekazu albo oczekują czegoś innego. Najśmieszniejsze jest to, że na wielu forach związanych z literaturą Rylskiemu zarzuca się, że opowiadanie to jest gloryfikacją pedofili, no bo przecież każda karyna i każdy cep musi sobie dopowiedzieć, że fascynacja starego człowieka i młodziutkiej dziewczyny musi być zawsze podszyta seksualnością. Zresztą komentujący często nie zdają sobie sprawy, że de facto cała historia się Janowi wyłącznie przyśniła i niekoniecznie musiała zdarzyć się w rzeczywistości. Dodajmy kapitalną muzykę Preisnera i mamy dopełnienie całości.
Nad fabułą filmu nie będę się rozwodził, każdy zainteresowany sobie obejrzy albo przeczyta recenzję. Skupię się na smaczkach, które powodują, że to kino staje się naprawdę wyjątkowe
Po pierwsze w obrazie Krauzego trochę jak w filmach Lyncha i audycjach Tomasza Beksińskiego w zasadzie nie ma przypadkowych wątków a to czy interpretacja przekazu będzie właściwa zależy wyłącznie od dociekliwości widza. Zresztą, co to znaczy “właściwa”? Może zbieżna z zamysłem autora? Zacznijmy od imienia tytułowej dziewczynki, świetnie zagranej przez młodziutką Natalię Kopczyńską, dla której ten debiut w roli głównej był jednocześnie ostatnią rolą filmową, którą zagrała, czyli Inte. Janek dziwi się kiedy dziewczynka mówi mu jak ma na imię, spodziewając się jakiejś Ani, Marty czy Małgosi, tymczasem In te znaczy po Łacinie “w sobie”. Hotel Excelsior, który naprawdę istnieje wyłącznie w wyobraźni zniszczonego życiem głównego bohatera znaczy “wyższy”. Wyższy sens, wyższy cel, wyższe horyzonty…
Po drugie, w filmie mamy “przemyconą” twórczość znakomitego polskiego malarza Henryka Wańka. Janek kiedy w marzeniach sennych odwiedza galerię w miasteczku, w którym wypoczywa podziwia właśnie obrazy wspomnianego artysty, który imho w pewnym stopniu może rywalizować z Beksińskim, choć pewnie znawcy sztuki nie zostawią na mnie suchej nitki bo Waniek idzie raczej w abstrakcję ale bez elementów grozy o tyle uważam, że okres “fantastyczny” u Beksińskiego można śmiało porównywać z jego twórczością, oczywiście jeśli pominiemy “warsztat”, bowiem na tym polu Mistrz jest niedościgniony. Gdyby dodać nieco “niemożliwego” to i Salvadore Dali by się odnalazł. xD Ale to tylko moja interpretacja, może być mylna, niezgodna z nurtem ale mam do niej prawo. Nie potrafię określić dlaczego określony obraz budzi we mnie emocje a inny nie, mimo że ten “inny” jest technicznie lepszy i bardziej uznany niż pierwszy. I nie zamierzam się z tego tłumaczyć.
Po trzecie, nie do końca wiem o co chodzi z wersjami opowiadania, bo czytałem wyłącznie Wyspę wydaną w 2007 roku, ale podobno wcześniej istniała inna interpretacja do której nie mam dostępu. Gdyby ktoś miał wydanie tej pozycji sprzed 2007 roku to chętnie odkupię, pożyczę itp. 🙂
Po czwarte w filmie rola playboya zagranego bardzo dobrze (znów moja subiektywna opinia wbrew krytykom albo ludziom nierozumiejącym przekazu) przez Jana Englerta nie jest przejaskrawiona i przaśna, tylko ma być dowodem na to, że przemijanie, refleksja i zmęczenie życiem nie dotyczy wyłącznie księgowego z zakładów skórzanych ale też myślącego człowieka sukcesu w rozumieniu stada i nawet miss świata nie sprawi, że seks będzie kipiał tak samo jak wtedy gdy mieliśmy po naście lat.
Po piąte, o ile mi zapał nie spadnie to pobawię się w montaż i spróbuję podmienić głos Dymnej na ten ze słuchowiska radiowego Teatrzyku Zielone Oko, gdzie rolę Inte czytała Krystyna Kozanecka, oczywiście przy zostawieniu partii granych przez Witolda Pyrkosza. Jak to wyjdzie? Nie wiem, jeśli uznam, że warto to wrzucę na Rumble albo Tubkę o ile nie skasują.
Cieszę się bardzo, że jeszcze coś jest w stanie mnie wzruszyć przypominając o sobie choćby po latach!
Rafał