Kaczor Donald.

Chyba każdy pamięta Arkadego Fiedlera i jego hit zatytułowany Dywizjon 303. Dla mnie była to jedyna szkolna lektura, którą przeczytałem 47 razy (w przybliżeniu) i to nie Pana Tadeusza mogłem cytować, tylko Fiedlera. Od rzewnych kawałków mamy dziurawą wątrobę, a od kawałka męskiej przygody zawsze stalowe mięśnie i wianuszek kobiet u boku.

Pamiętajmy, ze „zawziętość jest bronią równie skuteczną jak karabin”. 12tego listopada minie 11ta rocznica śmierci człowieka numer jeden na liście Bajana (Co to jest? Sprawdź sobie.) generała Stanisława Skalskiego. Człowiek legenda, uczestnik Wojny Obronnej, Bitwy o Anglię, walczący w Afryce i na Dalekim Wschodzie, organizator i dowódca Cyrku Skalskiego grupującego absolutnych asów przestworzy umiera w samotności w domu pomocy społecznej, uprzednio okradziony z oszczędności życia i pozbawiony mieszkania przy Al. Wyzwolenia w Warszawie przez swoich opiekunów. To jest prawdziwe oblicze ziemi, tej ziemi – to tak na marginesie, bo niczego tak nie nienawidzę jak obłudy.

Żeby nie było smutno to dziś popiszemy troszkę o moim idolu z listy Bajana, czyli? Kto się domyśla? Nikt? No proszę…to chyba jasne! Gość się zwie Jan Zumbach ksywa Kaczor Donald. Losy tego człowieka sprawiały, że nie mogłem spać po nocach, jako dziecko widząc się za sterami starej Dakoty lecącej nad Katangą i okładającą przez drzwi wejściowe wiązkami granatów wojska komunistów wspieranych przez chłopaków w walonkach i karabinem na sznurku.

Warszawa, sierpień 1971 roku, Edwin Rozłubicki, numer jeden wśród wojsk specjalnych PRL-u idzie w kierunku sklepu łowieckiego zlokalizowanego w Warszawie, przy ulicy Kruczej. W środku pełno ludzi, sezon na kaczki właśnie się zaczął, zatem sekretarze, bezpieka, wojsko, palestra przepychają się, aby nabyć jugosłowiańskie naboje, których jest jak na lekarstwo. Są co prawda polskie z Pionek, ale ich, jakość jest mierna. W kolejce stoi również wspomniany przeze mnie Stanisław Skalski w towarzystwie mocno opalonego i otrzaskanego wiatrem jegomościa. Witają się, nieznajomy przedstawia się – nazywam się Jan Zumbach. Twarz Rozłubickiego rozjaśnia się pełnym uśmiechem. Dwie legendy lotnictwa w jednym sklepie to trochę za dużo szczęścia na raz. Poza tym Zumbacha zna każdy, kto z lotnictwem czy wojskiem miał do czynienia. Po krótkiej rozmowie decydują się olać jugosłowiańską amunicję i przenoszą się do pobliskiego hotelu Bristol, gdzie Zumbach obecnie obywatel Szwajcarii wynajmuje pokój. Siadają na dole w knajpie. Na stole Czysta, trzy schabowe, ogórki i kompot. Po chwili ni z tego ni z owego do stolika podchodzi wysoka, chuda postać. Niech to zdechłe psy! Tolo Łokuciewski, kolejny koleś z listy Bajana! Zaczynają się interesy. Okazuje się, ze Zumbach mający smykałkę do lewych interesów opróżnia właśnie magazyny LWP z przestarzałych i nad normatywnych zapasów broni, amunicji, mundurów. Dzięki swoim kontaktom przerzuca ten złom po cichu do Afryki, gdzie np. słynny ludożerca Idi Amin Dada (wspomniany przeze mnie kilka dni temu) w celu wyżynania w pień całych wiosek z plemienia innego niż jego macierzyste potrzebuje tyle Kałachów, Makarowów, Tetetek ile się da. Do tego każda ilość amunicji i za wszystko płaci…dolarem, który wówczas jak wiadomo jest kluczem do wszystkich drzwi. Po kilku wódkach Zumbach kładzie rękę na ramieniu Rozłubickiego…

Sluchaj! Mam dla Ciebie dobrze płatną robotę w Afryce! – rzuca ściszonym głosem.

Taaak? A za ile? – pyta Rozłubicki.

Nie pytasz, co to za robota? – śmieje się Zumbach.

Domyślam się, że na plantacji bawełny – Rozłubicki wybucha śmiechem.

Komandos, skoczek, uczestnik Powstania Warszawskiego i inwazji na Czechosłowację właśnie został wywalony ze służby, jako skutek zmian kadrowych w pionie, bo nowa miotła zamiata po swojemu – doskonale wie, czego dotyczy oferta, ale mimo to udaje, że nie wie, o co chodzi.

Dostaniesz pod komendę kilkudziesięciu bandytów z całego świata, weźmiesz ostro za mordy i będziesz palił oporne czerwone wioski w Kongo, w myśl zasady, żeby się zabawić, trzeba kogoś zabić – odpowiada Kaczor Donald.

A całej Afryce Jan Zumbach znany jest, jako pies wojny, najemnik o pseudonimie John Brown, człowiek maszyna, potrafiący zmienić każdego latającego grata w bombowiec. Rozłubicki waha się. Oficer bandytą?

Zumbach śmieje mu się w twarz – wiesz dlaczegoś biedny? Boś głupi! To jest prawdziwe oblicze ziemi tej ziemi. Lubisz kobiety? Możesz mieć każdą. One tylko tak pieprzą o wspaniałościach tego świata a każda lubi zabawę i luksus a do tego trzeba pieniędzy. Wybór należy do Ciebie Edwin, ale jak skończysz w kawalerce na Bielanach z jakimś maszkaronem, to będziesz mógł winić tylko siebie!

Koniec wojny. Polscy piloci walczący w Bitwie o Anglię, (co dziesiąty samolot był pilotowany przez Polaka) dostają po 200 funtów odprawy i kopa w dupy w postaci nie zaproszenia żadnego na paradę zwycięstwa. Rozgoryczenie sięga zenitu, znów okazuje się, ze kali być już nie potrzebny, kali iść. Oblicze ziemi tej ziemi po raz nty daje się tym dzielnym chłopakom we znaki. Dla wielu zdemobilizowanych żołnierzy koniec wojny to prawdziwy dramat. Ojczyzny już nie ma, bo po powrocie do kraju czeka ich gnicie w więzieniu i lanie przez stalinowskich siepaczy, będących oficerami w myśl zasady „nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. Zdarza się, ze chłop jest kapitanem a nie umie pisać. Co z tego, skoro umie zdrowo podbić oko? Legendarny spadochroniarz (O jeden most za daleko) generał Sosabowski kończy, jako ślusarz w fabryce silników, pancerniak generał Maczek jako barman a później windziarz w hotelu, Krasnodębski (lista Bajana) emigruje do RPA i zarabia na życie, jako taryfiarz w Kapsztadzie, kiedy okazuje się, że ciężko z tego wyżyć emigruje do Kanady i podejmuje pracę polegającą na montażu telewizorów na taśmie w fabryce. Skalski i Łokuciewski wracają do Polski i natychmiast trafiają za kraty. Cudem udaje im się przeżyć.

Zumbach łapie pianę. Demoluję knajpę w Londynie, ale przy okazji poznaje Adama Schulmanna pułkownika RAF, który regularnie lata na kontynent. Przez niego dostaje kontakt na szlifiernię diamentów w Antwerpii. Zaczynają regularny przerzut niczym Skonecki z Królem wódę przez granicę Czeską. W szybkim czasie gromadzi kilka tysięcy funtów, które to wówczas są sporo warte w sensie możliwości nabywczych. Osiada we Francji i zakłada przedsiębiorstwo taksówkowe Flyaway, które niewielkimi samolotami przewozi zamożnych Brytyjczyków po Europie. W rzeczywistości firma jest tylko przykrywką, bo Kaczor Donald przemyca zegarki ze Szwajcarii. Po chwili interes rozkręca się o nową branżę. Wraz z kolegą Fryderykiem Ebelem przerzuca z Francji wycofane z obiegu przedwojenne Funty Szterlingi kupując je za 30% wartości. Przerzut za pomocą starego Proctora nabiera takich rozmiarów, że jest to już w zasadzie most powietrzny. W UK wymienia je w bankach na nowe w proporcji 1:1. Taką przebitkę dziś można mieć tylko na narkotykach. Chłopaki śmieją się, że walczą w trójkącie. Funty z Francji kupione za 30% wartości lecą do UK, tam są wymieniane na nowe. Te z kolei lecą do Szwajcarii i za nie właśnie kupowane są zegarki odsprzedawane później we Francji z 50% przebitką i po odpowiednio niskim kursie. Perpetuum mobile – 200% zysku na rundzie! Dochodzi do tego, że niemal każdy tapicerowany fotel w samolocie Zumbacha ma wkład nie z pianki poliuretanowej tylko z zegarków.

Wkrótce szczęście w interesach odwraca się. Okrada go wspólnik. Ebel z Zumbachem chcą odstrzelić mu łeb z Mauzera siedem przecinek osiem. Po kilku tygodniach poszukiwań w Ameryce Południowej odpuszczają. Koszty zbyt duże a koleś zapadł się pod ziemię. Kaczor Donald ląduje w Afryce i zajmuje się przemytem papierosów, złota, broni. Ebel ginie w Alpach w czasie ucieczki przed włoskimi celnikami. To on był mózgiem Flyaway Taxi. Zumbach trochę miota się, przemyca żydowskich osadników w Palestynie, przy okazji próbując przerzucać złote angielskie monety. Interes plajtuje, bo Arabowie nie chcą kupować pieniędzy, na których wizerunku jest kobieta, choćby była to królowa angielska. Pobyt w Afryce przynosi dalsze pomnożenie majątku, tym bardziej, że praca wre na trzy zmiany. Tanger staje się jego drugim domem i jak wspominał później:

„To było zabawne miasto. Po przylocie przemykałem nisko nad Place de France. Goście Café Normandie wylegali na taras i machali mi, wiedzieli, że oto przybywam ja, latający przemytnik. Po półgodzinie siedziałem wśród nich z kuflem duńskiego piwa.”

Zumbach wraca do Francji, tym bardziej, że ma pecha. Traci 120kg przemycanego złota. Otwiera dyskotekę w Paryżu. Club Saint-Florentin okazuje się finansowym sukcesem, maszynką do pieniędzy, więc Kaczor może zająć się tym, co kocha najbardziej, czyli podrywaniem kobiet, piciem whisky oraz lataniem turystycznym:

„Co jakiś czas opuszczałem moją hałaśliwą piwnicę, wynajmowałem samolot turystyczny i podziwiałem z powietrza wspaniałe wieże kościołów w Poitiers, Angouleme i Perigeux. Potem znów zanurzałem się w noc, muzykę pop i strumienie whisky – życie rujnujące siły”

Zaczyna przybierać na wadze, brzuch może wozić już na taczkach. Ma dość, dostaje w swoim klubie bardzo obiecującą propozycję. Wstępnie zgadza się na spotkanie celem omówienia szczegółów, które ma się odbyć w luksusowym hotelu des Bergues w Genewie. Jedno z pięter jest zajęte przez urzędników Mojżesza Czombe, afrykańskiego dyktatora wspieranego przez Belgię i Anglię, który jako samozwańczy prezydent Konga ma za zadanie oderwać jedną z prowincji tworzonej za pieniądze ZSRR Demokratycznej Republiki Konga. Sedno sprawy tkwi w złożach naturalnych, do których eksploatacji mają prawo liczne firmy belgijskie, angielskie i amerykańskie. Nacjonalizacja tych złóż pewna w sytuacji przejęcia władzy przez komunistów oznacza utratę zysków. Los zwykłych ludzi nie ma żadnego znaczenia – posłużą, jako mięso armatnie albo ofiary masowych mordów. Dla Zumbacha liczy się kasa, zabawa i możliwość latania. Kaczor szybciutko skrzykuje kolegów z dawnych dywizjonów RAF oraz eskadrę starych samolotów szkolnych i okrężną drogą przez Portugalię i Angolę dociera do Kolwesi, dużego ośrodka górniczego, czegoś na kształt naszych Katowic. Dziś to miasto jest siedliskiem zbieraniny z całego świata. Uciekinierzy z więzień, bandyci, dezerterzy z Legii Cudzoziemskiej, alkoholicy i narkomani – każdy chce zarobić i w myśl zasady, żeby się zabawić trzeba kogoś zabić, przeżyć ekscytującą przygodę. Wielu ginie, inni kończą, jako inwalidzi w wielu burdelach położonych w Afryce. Wtedy też zapala się gwiazda jednego z najbardziej znanych dziś na świecie najemników Boba Denarda, męża sześciu żon i ojca dwudziestu dzieci oraz Jeana Schramma.

Wśród tej hałastry odnajduje się nasz Janek. Jego rola jest prosta. Razem z Denardem urządzają masakrę Balubów, plemienia, które walcząc z dzidami za punkt honoru stawia sobie oczyszczenie Konga z białych. Najemnicy Schramma wskazują cele, nadlatuje Janek i zrzuca wiązki granatów robiąc z nieznających broni palnej Balubów kotlety siekane. Ci, którym udaje się uciec wpadają w ręce ludzi Schramma, wśród których jest wielu homoseksualistów (ciekawe czy w rurkach?). Liczba ofiar idzie w tysiące a Kaczor orientuje się, że lepiej zarabia się na dostarczaniu broni niż na jej używaniu. Niestety interesy idą coraz gorzej, opinia publiczna pod wpływem zdjęć z masakr w Kongo legitymuje ONZ do wysłania wojska. Szwecja wysyła do Afryki nowoczesne wówczas myśliwce Saab J-29 (tak, tak, to ta sama rodzina do Saab 95) wraz z pilotami. Nadarza się okazja do szkolenia live pod płaszczykiem pomocy legalnemu rządowi Kongo. Zumbach nie ma szans na starych gratach w starciu z regularną armią i traci wszystkie samoloty. Rebelia upada, Czombe wieje za granicę nie wywiązując się z zobowiązań. Wisi Kaczorowi ponad milion nowych franków, co wówczas jest sumą astronomiczną. Dochodzi do tego, że Zumbach zostaje bez grosza. Podejmuje się jakichś geszefcików lokalnie, ale nic z tego nie wychodzi w sensie finansowym. Wraca do Francji i dalej zajmuje się pukaniem panienek w swoim klubie, piciem najlepszej whisky i lotami turystycznymi dla zamożniejszych klientów.

Sielanka trwa do 1967 roku, kiedy to Zumbach zajmujący się również dorywczo handlem używanymi samolotami (coś jak laweciarze dziś samochodami) spotyka klienta, który chce kupić pilnie niedrogi bombowiec. Kaczor jedzie do starego składu, gdzie złomowany jest sprzęt z drugiej wojny światowej i nabywa za 25 tysięcy dolarów (to była wartość dolara, co?) dobrze zakonserwowany, ale pozbawiony uzbrojenie amerykański bombowiec B-25 Mitchell. Ten samolot stał się sławny z dwóch powodów. Pierwszy znany z filmu Pearl Harbour, czyli start z lotniskowca i samobójcza misja zbombardowania Tokio, po czym lądowanie byle gdzie w Chinach z braku paliwa (pamiętamy historię jak Danny Walker puknął dziewczynę swojego najlepszego kumpla, który w tym czasie walczył w Europie a później właśnie na resztkach paliwa pilotując B-25 uratował mu życie zasypując gradem ognia Japończyków próbujących zaszlachtować Rafe McCawleya – boski Ben Afflek – uwaga dla drogich Pań). Drugi powód to taki, że WTC nie było pierwszym przypadkiem, kiedy samolot uderzył w drapacz chmur. Takie zdarzenie miało miejsce w 1945 roku, kiedy to B-25 zagubiwszy się we mgle wyrżnął z całym impetem między 78 a 80 piętrem Empire State Building. Powstał pożar, który ugaszono, nic się nie zawaliło ani nie rozpadło, śladu po tym zdarzeniu dziś nie ma, bo sam widziałem.

Tak czy owak człowiek legenda pilotując samolot legendę miał stanowić jednoosobowe lotnictwo próbującej się oderwać od Nigerii prowincji Biafra – chodzi o złoża ropy naftowej, które jakiś kacyk chce przejąć. Uzbrojenie grata stanowią beczki z benzyną zmieszaną z fosforem i kawałkami złomu dla lepszego rażenia „siły żywej” jak to określają wojskowi. Są one ułożone w luku bombowym i ręcznie wypychane przez wojowników z plemienia Ibo na rozkaz Zumbacha. Dodatkowe uzbrojenie to karabin maszynowy umocowany do kadłuba i trzymany przez pomocnika z wystawioną przez wyrąbaną siekierą w poszyciu samolotu dziurę. Sznurek przywiązany do spustu trzyma siedzący wyżej w kabinie Zumbach i gdy trzeba to za niego ciągnie. Ciągnie skutecznie dokonując między innymi nalotu na lotnisko w Makurdi, gdzie trupem pada szef sztabu wojsk nigeryjskich, odstrasza też niszczyciel rządowy blokujący wejście do portu w Biafrze (nie ma jak eksportować ropy – zawsze chodzi o władzę, dupę lub pieniądze). Zumbach zaczyna handlować znów bronią orientując się, że na tej wojnie zarabiają wszyscy, wschód i zachód oraz lokalni dostawcy. Ciężko się przebić przez pośredników, którzy kasują straszne prowizje przepuszczając je natychmiast na panienki, samochody i imprezy na jachtach w Monte Carlo. Na broń zostaje niewiele kasy, w powietrzu pojawiają się Migi 17 dostarczone z NRD pilotowane przez ochotników z Egiptu i Niemców. Zumbach zwija się. Nie ma, czego szukać z jednym starym bombowcem z demobilu, na szczęście udaje mu się uzyskać zapewnienie, że Czombe wypłaci mu bańkę franków. Kaczor Donald wraca do swojego klubu, panienek i whisky.

W 1972 roku do naszego bohatera zgłaszają się dwaj rodacy oferujący sporą ilość złota na sprzedaż. Okazuje się, że metal ten pochodzi z napadu na bank w Belgii a oferentami są bracia Janoszowie działający na zachodzie oficerowie polskich służb – dotarliśmy do afery Żelazo. W latach 70tych polski wywiad tworzy specjalną grupę ludzi, którzy na zachodzie Europy zajmują się napadami na banki, jubilerów oraz bogatszych mieszkańców Szwajcarii, Niemiec czy Holandii. Akcja rozwija się w zastraszającym tempie, do kraju płynie strumień waluty, ale po pewnym czasie zaczynają się problemy z paserami. Towaru jest tak dużo, ze trudno go upłynnić. Ma w tym pomóc Kaczor Donald, oczywiście za odpowiednią prowizję. Trafiają do niego poprzez Tola Łokuciewskiego, jako kolesia, który lubi wystawne życie, zabawę, kobiety i śmiech. Zarówno Zumbach jak i Łokuciewski (obaj na liście Bajana) są przez środowisko pilotów negowani, kłuje w oczy bogactwo, jakim otacza się Kaczor oraz fakt, że Tolo współpracuje z wywiadem PRL. Zumbach ma nosa i nie wchodzi w śliski temat, który zapewne skończyłby się dla niego pod mostem albo w rzece w butach z betonu – kiwałby się tam kilka miesięcy, zanim ryby nie opierdzieliłyby tkanki miękkiej, odkrywa za to możliwość handlu z komunistami w Polsce. Afryka potrzebuje broni a on ją może dostarczyć, korzystając ze starych znajomości. Bywa w Warszawie bardzo często, gdzie zawsze staje w Bristolu albo Victorii urządzając ostre popijawy ze Skalskim i Łokuciewskim. Szampan leje się litrami a najpiękniejsze dziewczyny w stolicy wydeptują ścieżki, byleby tylko znaleźć się w pobliżu stołu, na którym rozdaje się karty.

Handel rozkręca się. Arabowie kupują polskie celowniki optyczne, Irańczycy amunicję, Afryka sprzęt z demobilu, między innymi czołgi T-34 oraz wycofane myśliwce Lim-6. Znów kasa płynie wartkim nurtem. Zadowoleni są wszyscy, no może poza chłopami z afrykańskich wsi do zabijania, których sprzęt ów służy. W 1981 roku omal nie dostaje przez przypadek w czapę, kiedy to agenci Mossadu próbują przejechać samochodem spotykającego się z nim Abula Nidala, szefa terrorystycznej organizacji Czarny Wrzesień (pamiętamy Monachium i masakrę izraelskich sportowców oraz film?). To właśnie jeden z kolesi będących na liście Bagnetu, czyli oddziału specjalnego Mossadu tropiącego po całym świecie zamachowców. Operacja ta miała kapitalny pseudonim – Żródło Miłości. 🙂

Lata osiemdziesiąte to rozkwit interesów. Handel bronią z Saddamem Husajnem oraz Muamarem Kadafim. Janek zakłada firmę polonijną, odpala części zysków prominentom i wkrótce monopolizuje niemal polski handel bronią, który w dzienniku telewizyjnym nazywa się, że firma Bumar podpisała kontrakt na dostawę czołgów T-55 do Libii. W interesach bierze udział wspomniany generał Edwin Rozłubicki oraz …Czesław Kiszczak – świeć panie nad jego duszą. Interes jest przygotowany i zapięty na ostatni guzik, Zumbach ma się pojawić w Polsce tuż po zabawie Sylwestrowej ze swoją nową, młodszą od siebie o 30 lat partnerką. Do Warszawy nie dociera nigdy…

Zostaje znaleziony we własnym łóżku, zmasakrowany tępym narzędziem. 3 stycznia 1986 roku kiedy umiera ma dokładnie 71 lat.

Latem Mr John Kamikaze Brown a tak naprawdę Jan Zumbach zostaje pochowany na Powązkach (Kiszczak, też by był, tylko cielec się zmienił). Awanturnik z krwi i kości wrócił do domu. Nie oceniam go. Wiem jedno – żył pełnią życia i to dość długo jak na okoliczności. Kochał Polskę, nienawidził czerwonych a wszystko, co robił, robił z pasją!

Rafał Skonecki