Nie patrz w górę.

Długo milczałem, więc w tej odsłonie mojej historii zebrało się sporo zaległości. Możne na rozruch spróbuję podjąć się napisania jeszcze jednej recenzji a mianowicie filmu wyprodukowanego przez Netflix a zatytułowanego “Nie patrz w górę”. Mam z nim trochę kłopot, bo można by go streścić jednym zdaniem – świetnie ukazany debilizm współczesności. No ale czy na pewno to właśnie współczesność jest debilna, czy to tylko masowy dostęp do sieci sprawił, że król stał się nagi i nagle jako ludzie myślący zdaliśmy sobie z tego sprawę? Nie wiem jak długo, ale jeśli ktoś nie widział tego obrazu, to niech zajrzy na CDA, póki co jest dostępny i to w wysokiej jakości.

Jak wspomniałem jest mały problem z tym obrazem, bowiem jego interpretacja zależy w dużej mierze od ogólnej wizji rzeczywistości jaką nosimy w sobie a ta jak wiadomo, zależy od ogólnego poziomu wiedzy o otaczających nas realiach. Są ludzie dla których Dzień Świra, czy Nieracjonalny Mężczyzna Allena to komedie, a są tacy, którzy widzą w nich dramat i chyba właśnie ci ostatni mają najbardziej zbliżoną do obiektywnej percepcję tego, co chciał nam przekazać reżyser. Koncepcja jest nieco skomplikowana celowo niczym dzieła Lyncha, z tym że tu za warstwą pozornej beki kryje się prawdziwy horror, na którego odpowiedzią może być wyłącznie kpina w iście Monty Pythonowskim stylu.Należy podkreślić fenomenalne role Leonardo di Caprio (czy on się tak spasł specjalnie do tej roli, czy czas go dogania?), Maryl Steep jako wyrachowanej i pustej , za to mocno medialnej prezydent (dentki? 🙂 ) Stanów Zjednoczonych a także Jennifer Lawrence wcielającą się w postać młodej doktorantki dokonującej odkrycia komety zagrażającej Ziemi a nazwanej od jej nazwiska Dibiasky.

Najbardziej przeraża w tym filmie wizja korporacjonizmu, który już dziś staje się silniejszy niż nawet państwa mieniące się liderami wspólnoty międzynarodowej. Poklask, pusta akceptacji fizyczności, która otwiera drzwi do dużych pieniędzy i władzy (dla bydła $ i władza = sukce$), inżynieria społeczna, przeliczanie wszystkiego na pieniądze musi w perspektywie prowadzić do zaniku instynktu samozachowawczego. Nawet poukładany naukowiec -profesor – ulega wdziękom pustej jak bęben ale za to ponętnej prezenterki telewizyjnej, która zresztą nawet w finale musi kończyć życie uprawiając seks w oparach alkoholu i narkotyków. Rządzą nami debile, psychopatyczni idioci i pół biedy jeśli ludzie widzieliby ten mechanizm, ale ci leszcze są dla stada niedoścignionym wzorcem do naśladowania! Ha tfu!

Druga sprawa to grany pozorny spokój i ułuda panowania nad procesami. Ludzie nawet jeśli nie mają pewności co do rezultatu grają ową pewność tylko dlatego, aby zyskać poklask tłuszczy. Kolejna sprawa to nieokazywanie niezadowolenia, strachu, czy wątpliwości. Człowiek XXI wieku ma być maszyną do tworzenia radości z życia nawet jeśli wie, że za pięć sekund zamieni się w pył nicości. Niezadowolenie i brak spełnienia od setek lat były napędem cywilizacji, podwaliną wzrostu i rozwoju a dziś? Wystarczy podgotować żabę, przykleić sztuczny uśmiech i śmiać się z “szurów”, którzy realnie oceniają rzeczywistość i nie chcą cieszyć się jak głupi do sera. Smutek, zaduma, refleksja, są takimi samymi elementami życia jak radość, śmiech, beztroska, jedyną rysą na tym szkle jest udawanie. Pieprzone udawanie, że wszystko gra, kiedy niemal nic nie gra, bo ostracyzm, bo odrzucenie, bo to i tak nic nie zmieni. Iść ciągle iść, nawet nad przepaść, byleby nie myśleć, nie martwić się, nie widzieć realnej strony otaczającego nas świata. Dużo w tym winy psychologów, dla których jedynym celem działania jest nadanie sensu w bezsensie byleby tylko podtrzymać w delikwencie chęć egzystencji za wszelką cenę, zamiast poszukania realnych wartości, które umożliwiają nadanie tegoż codzienności.

Wystarczy jedna medialna twarz, abyś jutro poleciała kupić krem przez nią polecany, wystarczy jeden przystojny głupek z wy-żelowaną czupryną, abyś chciał zapisać się na siłownię bo sześciopak gwarantuje sukces. A ja chyba wolę jednak poczekać na koniec ściskając się za ręce z bliskimi niż ewakuować na inną planetę (ukłon dla pana Muska czy Bezosa, którzy podgrzewają chodniki w zimowych rezydencjach w Szwajcarii, a ty musisz oszczędzać wodę w toalecie) i być pożartym przez lokalną kurę wielkości wielbłąda uprzednio kalkulując kogo warto zabrać i jakie dopuszczalne straty są do przyjęcia.

Nic nie przetrwa próby czasu – to stwierdził Zdzisław Beksiński i to prawda. Więc może warto mimo wszystko do końca powalczyć o to co stanowi, że jesteśmy ludźmi a nie bio robotami, czy zwierzętami walczącymi w imieniu genów o przetrwanie i reprodukcję?

Jedno jest pocieszające, że w Hollywood są ludzie zauważający w kierunku jak bardzo “dubajowego”, opartego na powierzchowności szamba idzie rzeczywistość, co więcej ci ludzie mają pieniądze i siłę przebicia by nakręcać takie filmy jak “Nie patrz w górę”! Chapeau bas, do pięt Wam nie dorastam może nie z powodu ograniczenia w rozumieniu rzeczywistości, ale na pewno umiejętności pływania w szambie.

Recenzja? 8/10 – trzeba zobaczyć. Zapraszam oczywiście do podzielenia się własnymi przemyśleniami, aby dodać komentarz trzeba się zalogować przez media społecznościowe.
pozdrawiam
Rafał

PS: Nie wiem jak długo ale film można zobaczyć tu:

Nie patrz w górę

Rafał Skonecki