Mowa oczywiście o Ostatniej Rodzinie, którą dzięki uprzejmości znajomej z FB miałem możliwość obejrzeć na przedpremierowym pokazie w kinie Atlantic w Warszawie. Wspomniana Pani zrezygnowała z seansu w obawie o to, że wizerunek Tomka Beksińskiego zostanie przedstawiony w krzywym zwierciadle. Obawy były zupełnie niepotrzebne, powiem wprost – film jest doskonały! Mamy co prawda do czynienia z interpretacją pewnych wydarzeń, ale jak powiedział po projekcji autor scenariusza Robert Bolesto, jest to film fabularny a nie dokument i w związku z tym można dopuścić pewne podkoloryzowanie faktów, celem ich lepszej ekspozycji. Zgadzam się z tą opinią całkowicie. O czym zatem jest ten film? Moim zdaniem o przemijaniu. O przemijaniu, które dotyczy nas wszystkich, a o którym nie myślimy na co dzień. Poza tym mamy tu do czynienia z kroniką życia, zawartą w pigułce, która być może zachęci ludzi do odkrycia twórczości Beksińskich, zarówno ojca, jak i syna. Osobiście podziwiam Zdzisława nie tylko za malarstwo, ale przede wszystkim za zrozumienie istoty wszystkiego, co nas otacza. Tomek to osobny rozdział, nikt nie wie, jak cierpi człowiek nadwrażliwy i jaką katorgą bywają czasem nawet drobne, zwykłe codzienne czynności wymagające kontaktu z innymi ludźmi.
Czytałem kilka recenzji na temat tego filmu, między innymi Marcina Cichońskiego, które mówią, że jest to dzieło wstrząsające. Być może dla przeciętnego odbiorcy, ale dla ludzi, którzy choć trochę zbliżyli się do geniuszu Zdzisława Beksińskiego nie jest on żadnym zaskoczeniem. Przemijanie? Śmierć? To są elementy życia i tylko racjonalizacja i wyparcie każe nam na co dzień o tym nie myśleć. Proponuję solidną podbudowę przed wizytą w kinie, a w szczególności lekturę listów Zdzisława Beksińskiego do Jerzego Lewczyńskiego, a także korespondencję elektroniczną jaką prowadził z Panią Lilianą Śnieg Czaplewską – to w zasadzie wystarczy, aby pobieżnie zrozumieć jak głęboką wiedzą na temat tego co nas otacza dysponował Mistrz. Personalnie twierdzę od dawna, że obrazy Beksińskiego są równie ważnym elementem jego geniuszu jak wiedza, szczególnie ta z dziedziny psychologii, fizyki, biologii. Człowiek, który stworzy i przyjmie do wiadomości teorię wszystkiego już nigdy nie będzie nadawał na tej samej fali co stado. Jest to cena za wyjście z Matrixa. Wróćmy jednak do filmu, gra aktorska jest DOSKONAŁA! Przede wszystkim Dawid Ogrodnik! Nie Andrzej Seweryn, który moim zdaniem miał dość prostą rolę, bowiem Zdzisław Beksiński był człowiekiem, który w moim przekonaniu jest dość łatwy do zinterpretowania, natomiast Tomek to prawdziwe wyzwanie. Brawo! Brawo! Brawo! W filmie mamy do czynienia z dwoma scenami, które są przekoloryzowane. Chodzi o to, że Tomek nigdy nie zdemolował kuchni w mieszkaniu rodziców, ani nie wyrzucił telewizora przez okno. Znamienne są natomiast słowa “Patrycji” wyprowadzającej się od niego, gdy pyta dlaczego go zostawia?
“Bo dałeś z siebie za dużo.”
Skurwiały świat nie jest w stanie zrozumieć, czym jest samotność wśród ludzi i jaką wartość może dla kogoś stanowić sama obecność drugiego człowieka, w tym wypadku atrakcyjnej kobiety. Nieodżałowany Edward Stachura ujął to takimi słowy:
“Nie zna smaku prawdziwego życia, kto przez tunel samotności się nie przeczołgał.“
Oczywiście nie chodzi mi o maski, jakie ludzie przywdziewają, ani nie o to, że większość tak zwanych par wokół, to klasyczna wymiana korzyści, która z jednością dusz o jakiej marzył Tomek nie ma nic wspólnego. Śmiem twierdzić, że gdyby ludzie, którzy podobno się kochają, nagle nabyli tej wiedzy, którą mieli oni, doszliby natychmiast do wniosku, że żyją w czymś co jest tragifarsą. Jak wspomniałem – cena za odłączenie iluzji jest straszna, Tomek zapłacił najwyższą. Poza tym zupełnie nie dziwię się Zdzisławowi, że chciał pozwolić mu odejść. W moim odczuciu, to najwyższa forma miłości, jaką człowiek może okazać drugiemu człowiekowi. Przez większość z nas, w kwestii bliskich przemawia czysty egoizm i prawie nikt nie jest w stanie zrozumieć punktu widzenia Mistrza. Ja jestem pełen podziwu, zresztą jako zagorzały zwolennik eutanazji uważam, że każdy z nas ma prawo odejść jak człowiek, a nie być zmuszanym do zbierania pigułek nasennych w słoju, aby w końcu je wszystkie połknąć. Otacza nas czysta energia, jesteśmy zniewolonymi przez determinizm nosicielami samolubnych genów, a cała nasza rola tu polega na ich przekazaniu i zmieszaniu. Kto to zrozumie, przyjmie i zaakceptuje, ten zupełnie inaczej spojrzy na rodzinę Beksińskich.
Reasumując – polecam film bardzo mocno, dla mnie to kolejny punkt w niezwykłej historii człowieka, którego poznanie otworzyło mi drzwi do wiedzy, która jest fundamentem wszystkiego. Śmiało zapraszam do kin, ale z podbudową. W innym wypadku będzie to zwykła strata czasu.
Brawo Panie Matuszyński! Tak młody człowiek a taki talent! Chylę czoła!
Rafał Skonecki