Jaskrawe ubrania.

“Podobają mi się jaskrawe barwy ich ubrań, podoba mi się ich chód. I to okrucieństwo dostrzeżone naraz na twarzy którejś z nich. I niemal czyste piękno na innej twarzy, tak bardzo, tak zniewalająco kobiecej. Mają nad nami przewagę: potrafią dokładniej wszystko sobie obmyślić, są lepiej zorganizowane. Kiedy faceci oglądają mecze futbolowe, popijają piwo lub grają w kręgle, to one, kobiety, myślą o nas w skupieniu, uczą się mężczyzn i podejmują decyzje — czy nas zaakceptować, porzucić, wymienić, zabić czy po prostu opuścić. W ostatecznym rozrachunku nie ma to większego znaczenia; cokolwiek zrobią, i tak czeka nas jedynie samotność i szaleństwo.”

Miłość i nienawiść.

“Miłość i nienawiść mylą całkowicie nasz sąd; u naszych wrogów nie dostrzegamy niczego prócz wad, u drogich nam ludzi same zalety i nawet ich wady wydają nam się miłe. Podobną tajemną moc nad naszymi sądami posiada nasza korzyść, obojętne jakiego rodzaju; co z nią zgodne, ukazuje nam się wkrótce jako słuszne, sprawiedliwe, rozumne, a co z nią sprzeczne, przedstawia się nam całkiem poważnie jako niesłuszne, obrzydliwe lub niecelowe i absurdalne. Stąd tyle przesądów stanowych, zawodowych, narodowych, sekciarskich, religijnych. Hipoteza przyjęta daje nam wilcze oczy, gdy idzie o wszystko, co ją potwierdza, a czyni ślepymi na wszystko, co jej przeczy. Często w ogóle nie możemy pojąć ani zrozumieć tego, co się przeciwstawia stronie, po której stoimy, naszemu planowi, naszemu życzeniu, naszej nadziei, podczas gdy dla innych jest to całkiem jasne; natomiast to, co dla nas korzystne, bije nam z dala w oczy. Co sprzeczne z sercem, tego nie dopuszcza głowa. Przy niektórych błędach obstajemy przez całe życie i wystrzegamy się, by kiedykolwiek zbadać ich podstawy z powodu nieuświadomionej przez nas samych obawy, iż moglibyśmy odkryć, że tak długo wierzyliśmy i twierdziliśmy coś błędnie”.

“Wiesz, co? Walić piękno i olewać pięknych ludzi pijących drinki w basenach. Niech raz w życiu historię piszą przegrańcy, niech zamiast rund honorowych i okrzyków triumfu będzie mowa o zgliszczach, szczątkach i ranach. Niech powietrze zamiast płatkami róż rzucanych pod kopyta koni powracających zwycięzców pachnie stęchlizną i gangreną. Historia oczyma złamanych będzie pozbawiona buty, zaślepienia sytych krwią i bogactwem arystokratów.
I pieprzyć modę, całe to quasi-lifestyle’owe gówno, które każe tobie i twoim koleżankom oceniać ludzi na podstawie jakości ich butów. Z przekory zawsze wybieram te ścieżki, gdzie jest więcej błota, bo to więcej prawdy. Moda jest jak dopisywanie ideologii do biologii i próżności, nikogo nie oszukasz tym, że twoje autorytety noszą to samo i mówią mądre słowa o Tybecie i pokoju na świecie. Karwa, jakie autorytety?! Szafiarki, które zarabiają grube tysiące za założenie tkanin zszytych ze sobą w sposób, o którym powiedział stary zblazowany Włoch, że jest właściwy i prawidłowy na najbliższe miesiące. Nie dłużej, w następnym sezonie będziesz musiała sobie kupić nowe, styl życia twoich idoli wymaga funduszy, jachty i szampany same za siebie nie zapłacą. Za pieniądze dadzą ci szablon, do którego dostosowując się będziesz wartościowa i rozchwytywana przez skurwiałe do cna społeczeństwo.
 
Bądź idealna, ćwicz Chodakowską i darz organiczną pogardą grubasów, wykolejeńców, brzydkich ludzi. Bóg nie kocha szpetoty, więc jak mogliby ją kochać ludzie będący jego niedoskonałą kopią. Nie wiesz, że w brzydocie jest daleko więcej prawdy niż w twoim podrasowanym chemią i wizualnymi sztuczkami pięknie, nie skrywa nic, bo też nic skryć nie może. I to zasługuje na szacunek. Tak, jesteś piękna, będziesz jeszcze pewnie przez kilkanaście lat, potem okaże się, że oprócz tego nie miałaś w sobie nic i zostanie tylko gorycz, że w sobie i w ludziach widziałaś tylko powłokę.
 
Tymczasem baw się z lepszymi ludźmi, piękną młodzieżą. Szlachta, nie plebs. Sam będę zawsze po stronie gorszych, tych, którym nie wyszło, którzy z powodu własnej słabości lub przeciwności losu przegrali, życie ich złamało i pełzają przy ziemi jak sarny z przetrąconymi kręgosłupami. Niech dostaną głos ci, którzy są tak bardzo odrzuceni i sami, że bardziej się nie da, którym się nic nigdy nie udało, których nikt nigdy nie kochał. Którzy żyją w ciągłym poniżeniu i pogardzie dla samego siebie. Troglodyci, pensjonariusze miejsc odosobnienia, lokatorzy, których odwiedza tylko mrok. Nigdy nie zrozumiesz co czują kiedy patrzysz na nich z góry w swoim kraciastym płaszczu firmy, którą z jakiegoś powodu powinienem znać, bo wszyscy ją znają. Ci ludzie o zgrabiałych dłoniach i zakurzonych twarzach, zniekształceni, mali, przemykający w cieniu pod ścianą. Maruderzy, suchotnicy, pielgrzymi niosący na barkach milczącą klęskę. Statyści w scenach balistycznych, mięso armatnie, tłuszcza. Pokazuj w uśmiechu człowieka sukcesu rządek równych białych zębów póki możesz: szkło chroniące wasz ładny i czysty świat pęknie, kiedy oni wszyscy dojrzeją do krzyku.”

Charakter.

“Wiem, że jestem człowiekiem trudnym, ale jeżeli można w ogóle mówić o pozytywnych stronach mojego charakteru – jest to chyba wierność, której umiem dokazać ludziom, jeśli ich kocham i lubię.”

Marek Hłasko

 

Mniejsze zło.

“Sęk w tym, że wciąż trzeba wybierać mniejsze zło, a cokolwiek by się wybrało, inni zawsze skrawają z człowieka kolejny plasterek i wreszcie nic nie zostaje. Większość ludzi w wieku 25 lat jest skończona. Cały naród cholernych dupków, jeżdżących samochodami, jedzących, mających dzieci, robiących wszystko w najgorszy możliwy sposób, jak na przykład głosowanie na prezydenta, który przypomina większość z nich.

Charles Bukowski

Rafał Skonecki