25 lat minęło…

Od śmierci Tomasza Beksińskiego, tak naprawdę nie wiadomo czy odszedł jeszcze w Wigilię czy już w pierwszy dzień świąt ale tak czy inaczej udało mu się dowieźć skutecznie to czego próbował wielokrotnie w przeszłości. Oczywiście dzwonił w chwili kryzysu do licznych „znajomych” ale każdy zajęty świętami albo go zbywał albo toczył rozmowę na zasadzie kiedy to się skończy. Wiesław Weiss szacuje,że zaczął brać tabletki koło 15 ale wydaje mi się, że to chyba musiało być wcześniej bo Ania Orthodox mówiła później, że dzwoniąc do niej już miał zmieniony głos. Tak czy inaczej osiągnął to czego chciał, czyli nie dotrwał do XXI wieku, wiele osób twierdzi, że się pomylił bo XX wiek skończył się 31 grudnia 2000 a nie 1999 roku ale tu chyba bardziej chodziło o tę dwójkę z przodu. Zostawił po sobie pamięć, odkrytą piękną muzykę, która ukształtowała pokolenia. Kolekcja płyt, którą zapisał Trójce walała się przez jakiś czas bezładnie na Myśliwieckiej ale słuchacze pamiętają do dziś. Czytaj dalej „25 lat minęło…”

Marionetka

Sprawdź jego numer – padła krótka, zwięzła komenda z centrum sterowania
Ostatnio 75063067532 – odezwał się zimny, stonowany głos mikrorobota
Odstaw go na razie do poczekalni, nie ma decyzji o ponownej materializacji – znów centrum sterowania przeszyło ciszę swoim głosem
Roger that – odparł mikrorobot

Błysk światła, ciemna przestrzeń, znów błysk światła, cisza…
Błysk światła, wir porywający z ogromną prędkością, obezwładniający strach…
Stara szafa na wysoki połysk, ktoś trzyma drzwi, strach, wir…
Błysk światła…
Szafa, ktoś trzyma drzwi…
Czarne płytki z tworzywa sztucznego na podłodze, ukryta w zakamarku stołu pocztówka…
Zapach powietrza, słońce…
Czerwona wersalka, stół, kredki, kartka…
Magiczne oko…
Błysk, wir, strach…
Ciemność, strach, światło, ucieczka…
Niebieski telefon, tarcza, numer, strach…
Jej głos, widełki…
Mapa, palec, ołówek…
VW Garbus, tylna szyba, uciekające drzewa…
Autobus, kolana, ona…
Piękny dzień…
Ciarki na plecach…
Trawa, słońce, jej zapach…
Tęsknota…
Telefon, widełki, płomień…
Wiata, muzyka, oczy, włosy…
Wino, ławka, zapach rzeki…
Wycofanie, książka, życie wewnętrzne…
Wóda, smak papierosa, lęk…
Ciemność, wir, strach…
Walka, krew pod paznokciami, wstyd…
Ona…
Szyba, blizna, koniec…
Walka…
Oni…
Koniec…
Sens….
Brak sensu…
Ciemność, wir, brak strachu…
Obojętność…
One, oni, nikt….
Leki, mróz, deska…

Sprawdź jego numer – padła krótka, zwięzła komenda z centrum sterowania
Ostatnio 51063067532 – odezwał się zimny, stonowany głos mikrorobota
Odstaw go na razie do poczekalni, nie ma decyzji o ponownej materializacji – znów centrum sterowania przeszyło ciszę swoim głosem
Roger that – odparł mikrorobot
.
.
.
.
Roger that…
25063067532…
.
.
.
.
Roger that…
01063067532…
.
.
.
.
That…

Ta druga…

Rzadko ostatnio kupuję płyty na CD bo z nowości po prostu nie ma czego słuchać. Nabyłem The Poks, nabyłem The Cure, nabyłem Bluszcz oraz parę staroci z GAD Records, reszta to Tidal HiFI. Ale dziś nabyłem…Tę drugą 😉 Czemu? Bo szczególnie w młodości zdarzało mi się być „tym drugim”, oczywiście wrodzone poczucie wartości nie pozwalało mi się zadowalać tą rolą nawet za cenę wyobcowania i samotności. Jeśli rodzisz się z niewłaściwym wsadem genetycznym to całe życie jest jedną wielką walką o atencję ludzi, którzy mieli więcej farta w loterii, chyba że masz na tyle siły psychicznej żeby się kroić nożem i sypać solą. Czasem okresową ulgę przynosi polanie wodą ale to tylko na chwilę bo te momenty są naprawdę rzadkie i krótkie. Zawsze będę twierdził, że na kanwie relacji widoczne kalectwo to znacznie mniejszy problem niż to na pierwszy rzut oka niewidoczne. Dlaczego? Bo zawsze można sporo ugrać litością, czy się to komuś podoba czy nie.

https://earnthis.net/wp-content/uploads/2011/10/wonderyearss03e14.png Czytaj dalej „Ta druga…”

Bez tytułu.

Najgorsza w te rozgwieżdżone, podhalańskie noce, kiedy patrzysz w błyskający na ścianie ogień z kominka, jednocześnie niszcząc się Kortezem z Kamerdynera, jest ta dobijająca się do świadomości niczym ss-man kopiący w drzwi wiejskiej chaty myśl, że przecież ty dla nikogo nie znaczysz już tyle, ile oni nadal znaczą dla ciebie . A może nigdy nie znaczyłeś? Jeśli nawet to chwilami niewartymi zachodu. Nawet wtedy gdy ciepło herbaty z imbirem rozgrzewało wasze ręce w mroźny, piątkowy wieczór przy zapachu mchu leśnego. Pewnie kiedyś na nie wpadniesz, może pod koniec życia, wtedy pewnie powiedzą, że pamiętały, że coś tam zostało, przetrwało, albo wszystko pamiętają ale przez pięć sekund. Czym innym jest pamiętać a czym innym życie wspomnieniami, bo przyszłości już nie ma – odebrano ci ją na zawsze wraz z upływem czasu. Tak to rodzaj upośledzenia, który powoduje, że nigdy nie powinieneś się z czymkolwiek wiązać, rozmawiać, być – ludzie zawsze odchodzą, tylko ty zostajesz z dziurą w sercu jak po strzelbie gładko lufowej. Oni ciągle żyją w tobie, ty dla nich jesteś martwy…I to ty jesteś nienormalny, nie oni… Czytaj dalej „Bez tytułu.”

Dziewczynka z hotelu Excelsior.

Dystopicznego kina ciąg dalszy, właśnie 35mm.online przypomniało bardzo dobrą interpretację opowiadania Eustachego Rylskiego o tym samym tytule. Obraz ten mimo paru niedociągnięć typu podłożenie głosu Anny Dymnej do gry debiutującej w głównej roli Natalii Kopczyńskiej jest jak dla mnie fenomenem, który pierwszy raz oglądałem z otwartą buzią w połowie lat dziewięćdziesiątych. Oczywiście film zbiera mierne oceny, szczególnie od osób mało wrażliwych, które albo nie rozumieją przekazu albo oczekują czegoś innego. Najśmieszniejsze jest to, że na wielu forach związanych z literaturą Rylskiemu zarzuca się, że opowiadanie to jest gloryfikacją pedofili, no bo przecież każda karyna i każdy cep musi sobie dopowiedzieć, że fascynacja starego człowieka i młodziutkiej dziewczyny musi być zawsze podszyta seksualnością. Zresztą komentujący często nie zdają sobie sprawy, że de facto cała historia się Janowi wyłącznie przyśniła i niekoniecznie musiała zdarzyć się w rzeczywistości. Dodajmy kapitalną muzykę Preisnera i mamy dopełnienie całości. Czytaj dalej „Dziewczynka z hotelu Excelsior.”

Themaskator