Sokół Millenium…czyli siedem grzechów głównych.

Boję się podjąć tego tematu bowiem ze wstydem muszę przyznać, że polską kapelę Millenium nie mającą nic wspólnego z Gwiezdnymi Wojnami poznałem niedawno dzięki Rockserwis FM. Jest jednak mocno prawdopodobne, że kiedyś  jako dzieci wraz z muzykami Millenium oglądaliśmy wyczyny Hana Solo, który wbrew skoorwiałym do cna wzorcom obecnego społeczeństwa postanowił poświęcić własny interes i zabezpieczyć dupę Luka Skywalkera, który dzięki temu był w stanie zdetonować Gwiazdę Śmierci. Wielbicieli Pezeta czy tam Tezeta co czytają mojego bloga zachęcam co obejrzenia na tubce prześmiewczego filmiku zatytułowanego “it’s a trap”. Tak czy inaczej nie liczę na refleksję, ale może uda mi się zachęcić choć promil z Was do zainteresowania się dźwiękami jakie produkuje polska, neo progresywna kapela pod tytułem Millenium. Zapewniam, że najlepsza w historii polskiego rocka gitarowa solówka w wykonaniu Abraxas znalazła godne następstwo. Zresztą, szczerze mówiąc w historii polskiej muzyki mało jest aż tak znakomitych, “chwytających za serce” jak to określił Kuba ze Strefy Zmroku Tomasza Beksińskiego dźwięków. To się albo kocha na zbój albo nienawidzi, obojętnie obok nie da się przejść. Zatem? Zapraszam wrażliwców, nielicznych czytelników w podróż. Podróż Sokołem Millenium, przy którym Axel Rudi Pell i jego “płaczące” gitary w Temple of the King już nie brzmią tak samotnie jak kiedyś. Podróż po siedmiu grzechach głównych…

Zacznijmy od tego, że płyta jest niesamowicie dojrzała bo niesie nie tylko świetne brzmienie gitary i instrumentów klawiszowych ale także przekaz, poruszając ludzkie historie, które są tak bliskie niemal każdemu z nas. Okładka będąca obrazem polskiego malarza Marka Szczęsnego znakomicie wpisuje się w tytuł albumu, pokazuje demona na plecach którego artysta przedstawił tytułowe siedem grzechów obserwowanych przez oko zła, które karmi się ludzkim nieszczęściem. Fantastyczna oprawa dopina całości. Gdyby ten album ukazał się w latach 80tych w USA byłby światowym hitem.

Zapewne nie trafię dokładnie z interpretacją w to co chcieli przekazać muzycy, ale sądzę, że jak w przypadku Beksińskiego możemy sobie pozwolić na pewną swobodę w tej materii? Nie wiem czy utwory celowo zostały poukładane w innej niż w siedmiu grzechach kolejności, ja w każdym razie omówię je tak jak są zawarte w tradycji Chrześcijańskiej Zapraszam!

7. Pycha/Pride

The Pride – opowiada o człowieku, który jest typowym “wygrywem” i chwilowo czuje, że świat leży u jego stóp. Popularność, liczni klakierzy uświadamiają go w poczuciu wartości oraz nadający każdemu bezsensownemu posunięciu sens, tylko wzmacniają to poczucie. Przypomina to nieco los pięknej dziewczyny, którą przytakiwacze upewniają w poczuciu “zajebistości” nawet wówczas gdy skacze ona z klifu na bańkę. Upadek przychodzi wcześniej, czy później najczęściej wraz z uderzeniem w ścianę i refleksją, że całe minione życie i “sukcesy” nie były zasługą wyjątkowości cech charakteru, wiedzy czy wkładu w poprawianie i wyklepywanie tego skoorwiałego do cna świata a wyłącznie efektem genotypu. Całe życie ktoś sączył kłamstwa do ucha, aby urwać choć kawałek z tortu bogów a dziś? Dziś nie ma już nic…

Pride comes before the fall, when You put Your live instead, but the profits never come….

1. Chciwość/Lust

Kolejny utwór zatytułowany Lust zaczyna się brzmiącą jakby po japońsku inwokacją, którą jak doczytałem w Wielkim Leksykonie Małych Utworów, jest puszczonym od tyłu przemówieniem Benito Mussoliniego. Utwór nawiązuje bezpośrednio do polityki, która jest niczym innym jak balem prostytutek wyzutych z wszelkich ludzkich odruchów . Bardzo podoba mi się początkowe otwarcie w klimacie typowym dla synthpopu a następnie płynne przeniesienie klimatu do hard rocka! Dla mnie po prostu porywające, bowiem znakomicie wpisuje się w schemat muzyki progresywnej z jej najlepszymi źródłami. Majstersztyk!

You’re the politician, lies is your second name. Could you see that man, walking down the street?…For Your race is just a trash, no one special, he could die, you are politician, people are only cash….You are on TV, smiling all around, shaking lots of hands, the elections are so near, life is gonna change your see, nothing last forever here, you will pay the price, you are just like one of us…

5. Gniew/Wrath

Trzeci numer na płycie zatytułowany Wrath zaczyna się tak, że mam wrażenie, iż za chwilę usłyszę chrypiący głos Axel-a Rudi Pell czy dźwięki gitary z The Rainbow, przynajmniej ja mam takie skojarzenia 🙂 Czy to źle? Absolutnie nie! The Rainbow czy wspomniany wyżej mistrz “płaczącego” brzmienia gitary zawsze będzie na propsie wśród mojego pokolenia, pokolenia którego kobiety były cieplejsze niż piwo w podrzędnym barze w przeciwieństwie do współczesnych lodówek. Zwróćcie uwagę na płynne przejście solówki w stylu klasycznej gitary do synthpopu. Dla mnie dźwiękowo czysty orgazm! <3

The million voices singing songs of hates, killing one another…

2. Obżarstwo, picie/Gluttony

I teraz dochodzimy do dwóch ABSOLUTNYCH hitów na płycie The Sin a pierwszym z nich jest Gluttony, czyli gdzie jest moja wódka i gin? Trzeba dorastać w latach 80tych czy 90tych aby poczuć klimat tekstu i dźwięków, tak czy inaczej jest nas nadal na tyle dużo, że łapczywość pozwala sięgać nieba przy takich dźwiękach a szczególnie wówczas jeśli da się coś przy okazji zapalić. Ja co prawda nie muszę ani żadnych piguł nie stosuję, ale rozumiem tych, którym szara rzeczywistość nie pozwala sięgnąć nieba. Powiem tak, ten numer wzniesie was na wyżyny odczuwania i wrażliwości, o ile je posiadacie a jeśli nie to…nawet najlepszy towar nie pomoże.

And You can almost touch Your soul, it’s a thrill, it’s a never ending show. Well I’m here now, I’m so drunk and I’m so low, I don’t want to go home, only one more, make it the night of my life! it feels like falling , strangers around, this funny sounds, I’m in love with the world, I’m kissing you all, where is my vodka and gin? I never have enough pretty girls…I love you when you dance for me, your beauty makes my eyes explode, and you can have my heart and cash, take you clothes and give me more and more…

4. Lenistwo/Sloth

Wszystko do tej pory było jedynie zapowiedzią najlepszego numeru na tym krążku a mianowicie Sloth

Cóż? Jak go opisać?

SLOTH! What does it mean sloth? It’s mean…lenistwo 😀 Tak! Lenistwo jako potwierdzenie absolutnego geniuszu, który potrafi żyć z minimalnym zaangażowaniem w tak zwane przetrwanie a jednocześnie wybija się na szczyty percepcji i doświadczania wśród stada!  Innymi słowy, mógłbyś być mistrzem świata w wybranej dziedzinie, ale talent powoduje, że masz na to wywalone i koncentrujesz się na doświadczaniu rzeczywistości na poziomie, który ci odpowiada, bez oglądania się na innych i w oderwaniu od populistycznych celów. Przy takim podejściu czyste niebo,  to coś co czeka za rogiem. W tym wypadku nie jest aż tak pięknie bowiem historia opowiedziana muzyką traktuje o kimś, kto miał wszystko ale popadł w marazm i mimo, że by chciał to nie potrafi się z niego wyrwać.  Cena wiedzy jest straszliwa….

Somebody used to say, lazy people go to hell! Sloth is my kingdom, sloth is my home! The streets are so full, with people around, such a easy site, my face is so weak with no joy of thrill, can you help me please? Time is slowly killing me, I feel like empty glass…

Rzeczywistość w stopniu nieosiągalnym dla przeciętnego zjadacza chleba podlewana riffami nawiązującymi do najlepszych tradycji gitary z lat 70tych czy 80tych. Ludzie, uczcie się od Millenium bo na dobre wam to wyjdzie.

3. Chciwość/Greed

Greed to szósty numer na opisywanej płycie,  fenomenalny ciężki początek po prostu wbija się w DNA i wręcz błaga – zamorduj mnie muzycznie odsłuchując w pętli! Historia opowiada o człowieku, który dostał od życia wszystko i wszystko przegrał jak typowy hazardzista. Piękne, szczególnie w przypadku tych, którzy od dziecka nie musieli o nic walczyć, bo DNA załatwiło im robotę. Przychodzi taki czas, że podsumowuje się życie i wówczas nadchodzi refleksja, refleksja z którą niektórzy muszą borykać się od zawsze….

I always trusted my great luck, never wanted to work really hard, money was just a easy colors, on roulette or in black jack. I’m a slave, I’m a fool, I’m a greedy marionette, all I had, all my days, I’m hiding like a rat, I lost my wife, I lost my house, lost my sense of freedom, shut the door, cry alone…I always trusted I was better, I was wiser than anyone else…

6. Zazdrość/Envy

Numer zaczyna się obłędnym wstępem. zresztą temat powtarza się wielokrotnie w dalszej części utworu. Historia mężczyzny, który czuje się wykorzystany przez kochankę i porzucony kończąca się niestety tragicznie. Jakże bliskie sercu każdego męskiego wrażliwca…

You told me we could try again, forget the nights filled with pain, you promise me this last chance to love, I lost all thrill to see you again, you are the liar that’s the end, I want to get you out of my head…Disappear in my emotions, you are nothing by a shame, I will never let you win my heart, it’s gone forever dear, now my heart is filled with anger, now my days are full of hate, you will never be my friend again, you lost the only chance…

Wow! Dawno nie miałem takiej uczty. Dziękuję Millenium, dziękuję Rockserwis FM, dziękuję Ino Rock festiwal za to, że mogłem uczestniczyć w czymś tak wyjątkowym jak konsumpcja progresywnej korony muzyki. Tego nie zastąpią żadne sztuczne doznania, aplauz i tego typu rzeczy. Może do zobaczenia jeszcze w tym roku w Inowrocławiu? Oby!

Niech Sokół Millenium będzie z Wami!

Rafał

PS: Teksty spisane ze słuchu więc proszę nie bić jak coś pokićkałem tylko sprostować. 🙂 1 lutego na stronie Rockserwis FM będzie do nabycia winyl Millenium – mój adapter już tęskni.

Łukasz Gall / vocals
– Piotr Płonka / electric guitars
– Ryszard Kramarski / keyboards & acoustic guitars
– Krzysztof Wyrwa / bass
– Grzegorz Bauer / drums, percussion

Rafał Skonecki