Przegrać, aby wygrać.

1 sierpnia 1976 roku w ulewach deszczu na torze Nurburgring stanęli na pole position dwaj najwięksi rywale w świecie Formuły 1. Metodyczny, spokojny i poukładany Niki Lauda, oraz bożyszcze kobiet, hazardzista i alkoholik James Hunt. Lauda miał tak dużą przewagę w wyścigu po trofeum, że tylko jakiś wyjątkowy pech mógł go pozbawić kolejnego triumfu. Specjalne, deszczowe opony, odpowiednio ustawione kąty spojlerów, skupienie i huk uruchamianych silników nadawały jak zawsze specyficznego klimatu widowisku, które mimo złej pogody przyszło podziwiać tysiące osób. Wszyscy mieli opony letnie poza…Laudą, który postawił na to,że będzie padać. Bolidy ruszyły ostro zarzucając tyłem, dopiero w takich warunkach widać było klasę kierowców, walczących o utrzymanie idealnego parytetu między skutecznym przyspieszaniem, a przyczepnością. Ponieważ tor wysychał, wszyscy na slickach wyprzedzali Nikiego, wobec czego natychmiast zjechał on do pit stopu i zmienił ogumienie. Wrócił na tor i zaciekle zaczął odzyskiwać przewagę. Na drugim okrążeniu traci panowanie nad bolidem, na skutek pęknięcia elementu zawieszenia i uderza w bandę. Podrzucone w górę auto zapala się, po chwili w płonący wrak uderza kolejny bold. Niki zakleszczony w środku płonie żywcem w temperaturze niemal 800 stopni Celsjusza. Inni kierowcy próbują go wyciągnąć, ale pasy są zakleszczone, płomienie parzą im ręce, mimo to, za wszelką cenę chcą uratować kolegę.

Czytaj dalej „Przegrać, aby wygrać.”

Oskarżam was, jako ludzi.

“Proszę, żebyście przyjęli ten list jako dokument. Oto moja spowiedź. Ja, Olga Hepnarová, ofiara waszego bestialstwa, skazuję was na karę śmierci przez przejechanie, a ogłaszam, że za moje życie jest dziesięciu ludzi mało…”.

Praga, 10 lipca 1973 roku, na przystanku autobusowym w Holesovicach czekało kilkanaście osób. Wszyscy chcieli jak najszybciej dostać się do pracy. W pewnym momencie z za zakrętu wyłoniła się charakterystyczna sylwetka ciężarówki marki Praga RN. Nikt z oczekujących nie zdawał sobie sprawy, że za chwile zginie, lub zostanie poważnie ranny. Przed samym przystankiem kierujący autem nagle dodał gazu i jednocześnie skręcił gwałtownie w kierunku ludzi. 3 osoby zginęły na miejscu, 5 zmarło w szpitalu, 12 zostało rannych. Kierowca nie próbował uciekać, czekał w aucie na przybycie policji. Funkcjonariusz, który pierwszy otworzył drzwi zdębiał…w środku siedziała niepozorna, 22 letnia kobieta, która ze spokojem oświadczyła mu, że zrobiła to z premedytacją, oraz jest gotowa na areszt, bo ma ze sobą ubranie na zmianę i papierosy…Badanie krwi nie wykazało obecności alkoholu czy narkotyków, w czasie przesłuchania dziewczyna ze spokojem opowiadała, że wreszcie czuje spokój, za to, że wzięła odwet na społeczeństwie, które zniszczyło jej życie.

Tak zaczyna się, a właściwie kończy historia dość dobrze zbadanego od strony psychologicznej przypadku, gdy człowiek postanawia z zimną krwią pozbawić życia innych ludzi.

Czytaj dalej „Oskarżam was, jako ludzi.”

Tajemnica jeziora Siemień.

Kapitan Roman Borowiec pstryknął przełącznik rozrusznika, w odpowiedzi trzy ogromne silniki Alfa Romeo najpierw splunęły niebieskim dymem, ogniem z niespalonej do końca mieszanki, by po chwili zacząć rytmicznie i równo poruszać ogromne łopaty śmigieł. Cant Z506B pierwszy z zamówionych przez Polską Marynarkę Wojenną wodnosamolotów szorował pływakami wody Zatoki Puckiej, by po chwili wzbić się w powietrze. Był chłodny poranek 2 września 1939 roku, w okolicy Helu snuły się mgły, baza Dywizjonu Morskiego w Pucku została unicestwiona dzień wcześniej przez Luftwaffe. Pilot miał jeden problem. Wodnopłat był bardzo nowoczesny jak na owe czasy, szybki, zwarty, posiadający trzy mocne silniki, możliwość przenoszenia tony bomb, lub największej wówczas dostępnej torpedy o masie 850kg, niestety był….rozbrojony. Ponieważ włoski system uzbrojenia oparty na kaemach Breda był niekompatybilny z polskim, opartym głównie o Mausera, podjęto decyzję o zakupie samolotów bez broni i amunicji, gdyż zamierzano go doposażyć lokalnie, w kraju. Była to decyzja ze wszech miar racjonalna –  wprowadzanie kolejnych systemów broni i amunicji wiązało się z problemami logistycznymi.Fabryka Prochu w Pionkach koło Radomia wytwarzała znakomitą amunicję, ale wspomnianego już systemu Mauser. Przestawienie produkcji na system Breda dla kilka samolotów nie miało uzasadnienia ekonomicznego.

Czytaj dalej „Tajemnica jeziora Siemień.”

Po drugiej stronie lustra, Billy the Kid.

“…and there Billy the Kid will be hang by the neck, until you are dead, dead, dead.”
Do you have anything to say?
Yes, you can go to hell, hell, hell.”

Mamy 13 listopada 1859 roku w Silver City, w stanie Nowy Meksyk świeci ostre słońce. Tego dnia na świat przychodzi William Henry Bonney, jego matka pochodzi z biednej rodziny, ojciec umiera bardzo wcześnie. Młody William skazany jest na wychowanie przez kolejnych “tatusiów”, którzy licznie kręcą się wokół atrakcyjnej fizycznie matki. Największe piętno na charakterze przyszłej legendy Dzikiego Zachodu wywiera niejaki William Antrim, z zawodu rzeźnik i domorosły stolarz, którego uwielbienie do hulaszczego życia i hazardu udziela się młodemu wówczas chłopakowi. William uczęszcza do szkoły powszechnej wraz ze swym przyrodnim bratem, zajmując się głównie organizowaniem psikusów, żartów a także czytaniem, co było dość niezwykłe w owych czasach, przez co mocno rozwijał swą inteligencję. Był wysoki, ale szczupły, jeden z jego przyjaciół Anthony Conner Jr. wspominał, że mając 17 lat, wyglądał co najwyżej na 17. Jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, stał się on pośmiewiskiem wśród silniejszych kolegów, którzy nie rozumieli jego zamiłowania do książek, myślenia czy tańca, dzięki któremu William cieszył się atencją kobiet z Silver City. Od najmłodszych lat radził sobie w życiu korzystając z inteligencji, a nie siły. Cechowało go też swoiste poczucie humoru, które wprawiało w osłupienie niejednego wytrawnego rewolwerowca. Kpina ze śmierci, brak strachu, otwartość oraz wrodzone cechy przywódcze sprawiły, że ludzie garnęli się do niego. Nikt tak naprawdę nie wiedział, kim naprawdę był William, ani tego że wszystko co widać było na zewnątrz, było lustrzaną odpowiedzią na to co działo się w środku. Młody chłopak, po prostu wcześnie zrozumiał, że nie przetrwa będąc sobą, zatem stworzył…własne alter ego i postanowił zabawić się życiem, bez względu na konsekwencje.

Czytaj dalej „Po drugiej stronie lustra, Billy the Kid.”

Mrok nad wiecznym miastem.

Jest późny wieczór 28 września 1978 roku. Nad wiecznym miastem świeci jasny księżyc, ostatnie ptaki szykują się do snu, liczne kawiarnie wypełnione wspaniale bawiącymi się ludźmi tętnią życiem, nadając mu jedyny w swoim rodzaju klimat. Wilczyca kapitolińska niknie w bladym świetle, wpadającym przez wąskie szczeliny w ścianach muzeum ,a wraz z nią duchy Romulusa i Remusa, zdające się majaczyć w unoszącym się powoli i majestatycznie kurzu. Jan Paweł I siedzący w wygodnym fotelu w swym watykańskim gabinecie, podniósł wzrok spoglądając na sufit i westchnął głęboko. Gdy przyjmował miesiąc wcześniej godność głowy kościoła, był pełen dobrej nadziei i wiary, wszak poświęcił Bogu i idei, w którą wierzył, całe swe życie. Był człowiekiem światłym, wykształconym, postępowym i bardzo skromnym. Uważał, że noszenie tiary jako symbolu bogactwa i przepychu nie przystoi pasterzowi ludzi mieszkających na ziemi, tej ziemi, często w ubóstwie, głodzie i strachu. Z tych samych powodów nie zgadzał się na noszenie w lektyce, brał udział w wielu akcjach charytatywnych, wspierał i dzielił się dobrym słowem z chorymi, był zwolennikiem legalizacji środków antykoncepcyjnych, zdając sobie sprawę z tego, że kontrola ilości narodzin jest kluczem do podniesienia poziomu życia ludzi w biednych rejonach świata. Dążył także do zjednoczenia kościoła, spotykając się z metropolitą Cerkwi Prawosławnej. Wtedy też doszło do pierwszego niespodziewanego wydarzenia. Metropolita Nowogrodzki Nikodem zmarł na zawał serca w trakcie spotkania z Papieżem. Wiedza o finansach stolicy apostolskiej w jakiej posiadanie wszedł Jan Paweł I stała się przyczyną kłopotów, z których miał już nigdy się nie wydostać…
Czytaj dalej „Mrok nad wiecznym miastem.”

Rafał Skonecki