Czerwone skarpetki, czyli poczucie wartości.

Co łączy czerwone skarpetki z poczuciem wartości? Otóż wszystko zależy od konfigu. Większość atrakcyjnych fizycznie kobiet ma ekstremalnie niskie poczucie wartości spowodowane…faktem, że pociągają je troglodyci. Sprawa jest powszechna, bo dla nas również bardziej liczy się zgrabna pupa, odpowiedni biust i wcięcie. Są też fetysze twarzy, tacy jak ja, gdzie reszta ma mniejsze, bądź marginalne znaczenie. Różnica polega na tym, że nasze, męskie umiłowanie piękna jest umocowane w emocjonalnej części mózgu, związanej z wrażliwością na odpowiedni obraz, zaś u kobiet ściśle z prokreacją. Stąd też mężczyźni są traktowani przez kobiety instrumentalnie, jako dawcy genów, a z kolei dla mężczyzn pokroju Tomka Beksińskiego, Nergala (tak!), czy dowolnego, innego zawoalowanego ze względu na współczesność romantyka, znaczenie ma wyłącznie aura. Obcując z taką kobietą, człowiek ma wrażenie pływania w nieprawdopodobnej toni i nie chodzi tu o cokolwiek, bo przypadki, gdy dostrzegamy owo niesłychane piękno ukryte w kobiecej twarzy, są bardzo rzadkie. To nie jest tak, że dowolna miss czegoś tam ma to “coś”. Jest po prostu ładną kobietą, tylko tyle i aż tyle.

Czytaj dalej „Czerwone skarpetki, czyli poczucie wartości.”

Czar par!

Idąc dziś na spacer obserwowałem pary, które mijały mnie z przeciwnego kierunku i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że byłbym w stanie zaszufladkować i ocenić prawdziwe, a nie dymane powody ich funkcjonowania, w przypadku prawie każdej z nich. Już pierwsze obserwacje zachowań, miny, mowa ciała, umożliwiają podłączenie układu do odpowiedniego schematu, a prawda, oczywista prawda staje się pewna i jasna, niczym to, że każdy z nas umrze. Przy okazji, czy znacie może antidotum, gdy ktoś zabrnął za daleko i widzi rzeczy wyłącznie takimi jakie są, a nie takimi jakimi je przedstawia nasza jaźń? Chyba znów rozumiem Tomka, choć może antycypuję, bo on nigdy o tym nie wspomniał, co nie znaczy, że nie rozważał? Może znów perły przed wieprze? Kto wie?

Temat dzisiejszych rozważań, to obalenie mitu większości “udanych” relacji, które widzimy obok, stawianych zresztą jako wzór. Oczywiście zarówno ja, jak i Ty ze strachu chcemy wierzyć, że bajki o facecie z brodą i jego synu chodzącym po wodzie, są prawdziwą stroną ziemi, tej ziemi, jednak ja, jako stara qtwa, jestem zmuszony po połknięciu cholernej czerwonej tabletki, zmusić Cię do myślenia, bez względu na ból, jaki mogę tym co piszę wywołać. Przejdźmy zatem do rzeczy, mimo iż już wydaje Ci się, że koleś bredzi, albo jest pustym, emocjonalnym kaleką i niedojrzałym gnojkiem.

Czytaj dalej „Czar par!”

Kobiety a relacje vol 18.

Po długim czasie nie pisania o iluzjach, w jakie wmontowują nas kobiety, zostałem wywołany do tablicy i postanowiłem mimo wszystko podjąć ten przerobiony niczym stare majtki w kroku temat. Oczywiście opiszę wszystko w taki sposób, że nikt nie zidentyfikuje nikogo. Mamy klasyczny układ, stara znajoma z dzieciństwa, będąca w relacji z facetem przemocowcem i on…uczciwy, ciepły chłopak, który po jakimś czasie rycia mu mózgu przez kanalię w spódnicy, zupełnie nie wie co się dzieje i jak się ma rzeczywistość versus iluzja, która jest mu pakowana do głowy niczym jad przez modliszkę spółkującemu samcowi. Cel jest jeden, odreagować fizycznie pociągającego ją kanalię na Tobie przyjacielu. Jeśli sądzisz,że masz na cokolwiek szansę, to jesteś ciężkim frajerem. Przepraszam za emocje, ale ja przypłacałem tego typu układy zbyt często ciężkim uszkodzeniem wątroby i gdy widzę, że młodzi, fajni, przystojni mężczyźni dają się robić jak dzieci, to zwyczajnie szlag mnie trafia! Sorry za emocje, ale naprawdę czas skończyć z tym szambem, które nas otacza w kwestii relacji. Miej na tyle odwagi przed sobą, aby spojrzeć prawdzie w oczy, bez względu na to w czym siedzisz. Czy jesteś sponsorem, orbiterem, ciotą, czy zwyczajnym gamma providerem masz szansę na jedno. Na zachowanie twarzy przed samym sobą a uwierz mi, że na ziemi, tej ziemi, to naprawdę wiele.
Czytaj dalej „Kobiety a relacje vol 18.”

Konflikt podświadomości.

Znów parę listów, że drogie panie lubią ze mną rozmawiać, pewnej nawet brakuje tych rozmów (po tym jak odciąłem korespondencję, przy pierwszej próbie manipulacji). Tak sobie myślę, że ruszę w końcu ten temat, bo nie ma co owijać w bawełnę, tym bardziej że czyta mnie też paru fajnych, młodych chłopaków, którzy za Chiny Ludowe nie mogą rozgryźć, czemu ich lujowaci koledzy nie mogą się opędzić od atencji kobiet, a do nich się dzwoni, kiedy pies się zrzygał i trzeba panią podwieźć do weterynarza.

Otóż drodzy państwo! Powyższy schemat i prawda życiowa wynika z prawdziwej a nie pieprzonej, celem wykorzystywania jednych przez drugich prawdziwej natury ziemi, tej ziemi. Nie ma tu nic do rzeczy wykształcenie pani, wiek, zasoby – za tę sferę odpowiada tak zwana gadzia część umysłu, więc nawet jak pani światła doświadczeniem życiowym odparuje na chwilę spoconego hydraulika i rzuci się w Twe ramiona z tekstem, że jesteś mężczyzną, na którego czekała całe życie, to będzie to zwykła motywacja dla Ciebie, abyś dał z siebie więcej. Umówmy się, w chwili, gdy pani tak mówi, to ona to naprawdę czuje jakby tak było, niestety w momencie, gdy do podświadomości dotrze, że jej manipulacje (nazwijmy rzecz po imieniu, choć żadna kobieta nie widzi tego w ten sposób) przynoszą skutek w postaci uzyskania pewności co do tego, że gotów jesteś na pełne wsparcie a nawet jedzenie z ręki, natychmiast zapragnie ponownie hydraulika, a Ty się staniesz zbędnym nudziarzem, balastem itp. Jestem z kręgu mężczyzn, których opisuję i nie robię tego na bazie teorii, tylko praktyki. Zawsze, gdy grałem chama (cham to nie znaczy bujać się na flekach i pluć – uwaga na terminologię) droga pani próbując mnie zmienić/rozgryźć niczym kretyna Dyzmę hrabina Koniecpolska,  wskakiwała mi do łóżka najpóźniej na drugiej, trzeciej randce. Później oczywiście przenosiłem ciężar relacji na normalność w rozumieniu świadomego człowieka, ale zawsze, ale to zawsze kończyło się to tak samo. Pani zaczynała tracić grunt pod nogami, rozpoczynały się shit testy, awantury, próby obniżania poczucia wartości i w rezultacie werdykt – jesteś wspaniałym człowiekiem, ale nic do Ciebie nie czuję. Czego zabrakło? Tego co na wstępie. Schemat ma działać tak: mam wybór, jesteś tępa choć ładna, ale takich to mam sporo, więc pani zgodnie z zasadą psa Pawłowa, zaczynała mnie zdobywać, z czego bez wstydu przyznam odcinałem kupony w spazmach orgazmów po obu stronach.

Zatem drogi przyjacielu, w tej sytuacji masz dwa wyjścia. Albo musisz grać i nauczyć się być chamem (koniecznie wysportowanym, z kulturalną ale zimną gadką) albo robić za wyżalnię z mglistą obietnicą czegoś tam w przyszłości, co nigdy nie nastąpi. Pierwsze rozwiązanie dla Ciebie, w pełni poukładanego chłopaka jest słabe, bo choć Twój falus może już nie wyrabiać od chętnych na niego wagin, to o budowie czegokolwiek stabilnego, opartego na stabilności, szacunku i zaufaniu możesz zapomnieć. Czysta jazda niczym na białym proszku. W drugiej opcji, też kicha, bo panie zryją Ci łeb do tego stopnia, że zacznie się to odbijać na Twojej pracy, życiu, pasjach itp. Co zatem zrobić, jeśli zaliczasz się do grona tak zwanych “ciepłych facetów” (nie daj sobie wmówić ciepłych kluchów, bo możesz mieć jako hobby paralotniarstwo a w oczach pani będziesz nudziarzem, w przeciwieństwie do kolesia, którego ściga trzech komorników i który właśnie opróżnia kolejną łychę za pożyczone pieniądze), otóż musisz się odizolować. Tak! To jest jedyne wyjście. Nie słuchaj bredni kołczów, że siłownia, męskie życie, otoczenie wianuszkiem kobiet coś da. Owszem, da w kwestii obruchania się po uszy, ale wtedy jak już zaspokoisz brak atencji zapragniesz znów być sobą, czyli normalnym, wesołym facetem, który raz na jakiś czas chciałby skoczyć sobie z dziewczyną w góry, pojeździć na nartach, skoczyć ze spadochronem czy razem poczytać wieczorem i zasnąć w jednym łóżku. Kiedy już zaczniesz być sobą, czar pryśnie wraz z wianuszkiem otaczających Cię kobiet. Izolacja daje Ci jeszcze jedną przewagę, możesz się skupić na sobie, na rozwoju, gromadzeniu zasobów, docieraniu do siebie i swoich potrzeb.

Nie daj się nigdy nabierać na słowa o głębokim szacunku do siebie za taką postawę, ze strony niewiasty, bo będzie to ten rodzaj szacunku, który jako mężczyznę będzie Cię brzydził (jedyny sposób w jaki kobieta naprawdę wyraża Ci szacunek, to poprzez spazmy w trakcie orgazmu – reszta to projekcja, żeby nie napisać kłamstwo). Rób swoje i nie staraj się na siłę zmieniać, by kogoś zadowolić.Ciesz się życiem, nie złość się na otoczenie (to nie Twoja ani nie ich wina, że natura tak to wymyśliła), skupiaj się na pozytywnych stronach życia z kompletną izolacją płci pięknej. Trudno – pomyśl sobie, że mogłeś urodzić się kaleką albo nieuleczalnie chorym, to jest prawdziwa tragedia a nie fakt, że masz serce i przez nie patrzysz. Damy jeszcze cytacik Zdzisława Beksińskiego odnośnie “altruizmu” i jak to działa w otoczeniu do prymitywnego świata, który nas otacza (zresztą jak wiesz, zarżnął go koleś, którego ojciec utrzymywał ich wszystkich dzięki Beksińskiemu).

“Uważa Pani, że płacę za to, że nie chcę być skurwysynem? Jeśli mogę, to staram się każdemu pomóc na tyle, na ile mogę, i rzeczywiście zaczynam już wątpić w to, czy uda mi się zostać świętym Franciszkiem, bo ptaki nie siadają mi na ramionach, a ludzie zaczynają obwiniać mnie o wszystko. Czy opowiadałem Pani, jak w Sanoku skończyło się dla mnie kilka prób dobroczynności? Pewnie tak, ale jedną historyjkę powtórzę. Na rogu naszego ogrodu rosła duża grusza, a na niej i pod nią w trawie setki soczystych ulęgałek. Za ogrodem była szkoła. Jakieś dziecko stanęło za płotem i poprosiło o gruszkę. Podniosłem z trawy i pomny lekcji z „Dziadów” Mickiewicza, podałem mu ją przez płot, aliści jak spod ziemi pojawiło się kolejne dziecko z tą samą prośbą. Za nim kolejne i jeszcze kolejne, bo akurat skończyły się lekcje i szkoła wypluła ze siebie wrzeszczącą bandę gówniarzerii. Chodziłem jak wahadło od drzewa do płotu i podawałem gruszki. Skończyły się te w trawie, więc zrywałem te, które były w zasięgu ręki, ale po pewnym czasie nie było już nic w zasięgu, a drzewo było za wielkie i za grube, by nim trząść. Drabiny nie miałem. Powiedziałem więc z uśmiechem, że koniec z gruszkami, i wtedy skończyły się prośby, a dowiedziałem się, że jestem psim i chyba rybim chujem, a nawet poleciały w moją stronę ogryzki. Jedyną wiedzę, jaką wyniosłem z tej lekcji, wiązałem raczej z roszczeniami politycznymi na linii Lud Boży i Władza, natomiast nie umiałem zmienić swego postępowania. No nic.”

Zdzisław Beksiński

Ja również pozdrawiam

Rafał Skonecki​

 

Haki i mentalna pętla.

Z cyklu prawdziwe oblicza ziemi, tej ziemi…

Kolega od pewnego czasu spotyka się z bardzo ciekawą kobietą i dziś pisze do mnie tak:

Słuchaj Rafał, odezwała się do mnie Ilona, pamiętasz, ta co mnie zlewała I nawet napisała, że desperacją ode mnie wali….

No I co?

A pisze, że jej się śniłem i w ogóle cacy pupa….

No no…

I co o tym myślisz?

Iluzję Ci sprzedaje, żeby wysondować czy dalej na haku wisisz…

Tak myślałem…

Spadło jej poczucie wartości w związku z tym, że jesteś z Izą i musi sobie mentalnie wmówić, że jest lepsza niż ona i ew sprawdzić, czy nadal jesteś chętny, co w finale wyprostuje jej banię na zasadzie “on jest z nią, bo nie może ze mną”. Kapiszi?

Co z tym robić?

Na tym fundamencie możesz nawet pójść z nią do łóżka, ale jak tylko będziesz próbował coś więcej i odstawisz obecną dziewczynę, dostaniesz kopa.Ten typ tak ma. Tu motorem są wyłącznie emocje i w dodatku wyłącznie negatywne. Im więcej niedopowiedzeń, chaosu, przeciągania liny tym lepiej, no i walka z drugą samicą, to jest prawdziwe wyzwanie.

To co? Schłodzić?

Wykasować i zablokować.

No cóż? Jak w “preambule”…

Rafał Skonecki