Przede wszystkim chcę zaznaczyć, że jestem praktykiem a nie teoretykiem jakich wielu w sieci. Mój najdłuższy związek z kobietą trwał 15 lat. Jeśli ktoś myśli, że to mało to znaczy, że albo kompletnie nie zna realiów współczesności albo jest klasycznym normikiem, którego codzienność uwiera ale trwa w czymś co go boli bo tak trzeba. Nie wierzcie w relacje od liceum do śmierci bo są to układy podszyte ogromnym poświęceniem ze strony obu partnerów. To co widać na zewnątrz do goowno posypane lukrem, bo tak trzeba, bo wiara, bo co ludzie powiedzą, bo przysięgałam i tak dalej. Najbardziej denerwujące jest to, że ludzie kochają iluzję i cenią bardziej kogoś, kto sprzedaje im słodkie kłamstewka niż ciepłą rzeczywistość. Nie! Nie powiem Ci, że będę z Tobą aż do śmierci, nie obiecam Ci niczego, nie będę opowiadał bajek – po prostu, na dziś chcę być z Tobą, jest mi dobrze, wierzę, że to potrwa jak najdłużej bowiem kocham ludzi i myślę, że w gruncie rzeczy jesteśmy stworzeni do miłości a nie walki, ale nigdy nie będę hipokrytą. Nie zakładam, że to padnie ale też nie planuję jak długo potrwa. Jak możesz obiecać komuś dozgonną miłość, skoro zmieniamy się miesiąc po miesiącu, rok po roku, dekada po dekadzie? Nie opuszczę Cię aż do śmierci to albo kłamstwo podszyte strachem przed utratą źródła przyjemności, bądź też wyrachowana kalkulacja, w ostateczności niewiedza i podejście typu jakoś to będzie. 
Dlaczego grając przegrywasz życie?
Niniejszy tekst jest adresowany do osób, które na skutek określonej konfiguracji zdarzeń znalazły się w sytuacji, gdzie deficyt bliskości z drugą osobą jest tak wielki, że zaczyna wymuszać maksymalizację atencji celem przełamania impasu oraz zasypania pustki emocjonalnej, co zawsze w finale wiąże się z potężnymi stratami – mentalnymi, materialnymi i osobistymi. Zacznijmy od tego, że proces alienacji człowieka ze środowiska zaczyna się już w dzieciństwie. Na przyszłość wpływ mają oczywiście liczne czynniki zdeterminowane genetycznie (jak określone cechy fizyczne, czy dziedziczone traumy) oraz wynikający z nich proces asymilacji ze środowiskiem, w którym przychodzi nam egzystować. Jeśli w jakikolwiek sposób odstajesz od stada (czy to fizycznie, mentalnie, a nawet emocjonalnie) jesteś skazany na alienację a kolejne, otrzymywane z otoczenia razy powodują, że zaczynasz szukać problemów w sobie lub też przekuwasz wewnętrzny ból w zewnętrzną agresję. W tym miejscu skupię się na alienacji a nie na tzw acting out. Niemal każdy psychoterapeuta będzie prowadził proces leczenia próbując wpisać Twoje reakcje w oczekiwania systemu. Zatem? Masz się dostosować do otoczenia uruchamiając stłamszone w procesie dorastania cechy, które pozwolą się zaadoptować do skurwiałego do cna społeczeństwa. Niewątpliwie przyczyni się to do poprawy jakości życia, jeśli terapia przebiegnie w pożądany sposób, ale… będzie to wyłącznie przykrywanie gówna lukrem. Póki działają prochy, chodzisz na terapię, pierzesz sobie mózg możesz jako tako egzystować, ale wystarczy jedna poważniejsza rysa w życiu, śmierć bliskich, utrata stabilizacji, impuls, aby wszystko szlag trafił a misternie tworzona fasada zawaliła się w jednej chwili jak domek z kart.
Czytaj dalej „Dlaczego grając przegrywasz życie?”
Optymalizacja, czyli czemu nie doznasz spełnienia.
Większość ludzi żyje z dnia na dzień, cieszy się słońcem, drobiazgami, konsumuje rzeczywistość nie zastanawiając się nad tym, że istnieje inny świat, w którym odbicie ich codzienności jest dla jego beneficjentów zwykłym piekłem. Najbardziej drastyczne bywają upadki spowodowane utratą zdrowia, bliskich, sensu życia. Wówczas najczęściej okazuje się, że „bańka” iluzji, którą sami sobie napompowaliśmy była tragiczną farsą a prawdziwe „życie” działo się gdzieś obok. Nie będę dziś traktował o przysłowiowym Kowalskim, który cieszy się z faktu, że ma jakąkolwiek robotę, żona go kocha (mimo, że wyszła za niego z braku innych opcji), ksiądz rozgrzeszy każdą winę pod warunkiem „szczerej” skruchy a skupię się na ludziach, którzy od życia chcą czegoś więcej, którzy czują że coś tu nie gra. Dobór naturalny to chyba najlepszy papierek lakmusowy tego jak działa świat i na nim oprę dzisiejsze rozważania. Dlaczego rozumiejąc w pełni otaczającą nas rzeczywistość jesteś skazany na niespełnienie a często cierpienie?
Czytaj dalej „Optymalizacja, czyli czemu nie doznasz spełnienia.”
Do widzenia, do jutra!
Każdy z nas w okresie dorastania w latach osiemdziesiątych miał swoje ulubione zespoły, gwiazdy kina, których zdjęcia i plakaty gromadziło się z dużym trudem przede wszystkim poprzez zakup gazet typu Zarzewie, czy Żołnierz Polski, które po wyrwaniu środkowej strony z plakatem lądowały natychmiast w koszu. Były to czasy, gdy dotarcie do jakichkolwiek źródeł czy informacji było bardzo trudne, jeśli ktoś znał angielski to pisał listy do różnych, zachodnich firm z prośbą o przysłanie prospektów Lego czy Sony. Niedawno odnalazłem takową korespondencję, której nie wysłałem i kiedy czytam jak niesamowicie kaleczyłem wówczas język to trochę mi wstyd. 😉 Każdy z nas ma gust, poczucie estetyki, piękna i smaku wykształcone w dzieciństwie. Każdy rok dorosłości to już wyłącznie szukanie połączenia z tamtym, dawno utraconym czasem. Fenomenalne jest to, że nawet ludzie, którym przyszło żyć w wyjątkowo paskudnych czasach, np w czasie wojen okres dorastania wspominają jako najlepszy w życiu. Pierwszy raz Teresę Tuszyńską zobaczyłem spod kołdry, oglądając na starym, kineskopowym Rubinie tytułowy film z doskonałą rolą Zbyszka Cybulskiego, który między nami mówiąc był w niej do nieprzytomności zakochany. Niestety jak to często bywa, tego typu kobiety mają dość skomplikowaną osobowość, wynika to z wielu czynników, może kiedyś pokuszę się o własną analizę dlaczego tak akurat bywa? Tak czy owak, skończyłem właśnie czytać książkę Mirosława Nowika, zatytułowaną Tetetka. Tytuł nie jest przypadkowy, bowiem tak właśnie nazwał Teresę Tuszyńską Kazimierz Kutz. Tetetka, to dość popularny pistolet. 🙂

Problem jest w ludziach, nie w systemie.
Większość ludzi twierdzi, że demokracja to najlepszy z najgorszych wyborów dla ludzkości, pewnie mają rację, w związku z tym dziś podejmiemy próbę rozważenia fundamentów problemu, a nie jego skutki, oraz spróbujemy odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje, że żaden system społeczny nie spełnia do końca pokładanych w nim nadziei? Panaceum na nierówności społeczne miał być socjalizm, który po odpowiednim okresie budowy zamieniłby się w komunizm. Marks, Engels, Lenin i paru innych piewców równości społecznej tworzyło w pocie czoła podwaliny do równego podziału dóbr. W efekcie doszło do tego, że ludzie dzielili nawet to czego jeszcze nie wytworzyli 😉 Zatem? Problem nie leży w systemie tylko konstrukcji ludzkiego umysłu oraz sposobów na przetrwanie jakie dobieramy w zależności od potrzeb, aktualnej sytuacji życiowej, umiejętności, sprytu. Najsilniejszym orężem w walce z codziennością jest oczywiście egoizm, racjonalizacja i wyparcie, bez których to nasz gatunek nie miałby szans na koronę władców ziemi. Gdzież zatem są źródła kłopotów homo sapiens, czemu jedni tną kupony i umierają w biegu a inni ciągle narzekają i szukają wymówek? Dlaczego walisz głową w ścianę, z pozoru masz wszelkie przymioty, aby osiągnąć sukces w rozumieniu stada a ciągle Ci nie wychodzi? Spróbujemy odpowiedzieć na te pytania.
Czytaj dalej „Problem jest w ludziach, nie w systemie.”
