Wata cukrowa.

22 czerwca 1987 roku ukazał się ostatni album Marillion nagrany wraz z Fishem zatytułowany Clutching at Straws. Większość miłośników sceny progresywnej uważa, że to najbardziej dojrzała płyta tej kapeli, ja osobiście nie dzielę ich twórczości na tę z Fishem i bez, bo np. Seasons End (następny krążek wyśpiewany już przez Hogharta) jest również genialnym zestawem dźwięków, które zapadają w pamięci na zawsze. Całość materiału opowiada o pisarzu określanym jako Torch (przypadek?), który powoli staje się alkoholikiem i dokonuje rozliczenia z życiem. Ostatnim utworem na płycie jest Happy Ending. Trwa on 0 sekund, ponieważ historia Torcha jak łatwo się domyśleć nie jest amerykańską bajką prosto z Hollywood, tylko odzwierciedleniem życia zbyt wrażliwego mężczyzny takim jakie ono naprawdę jest i nie kończy się dobrze. Bez znieczulenia. Tak powinno to działać.


Tytułowa “Wata cukrowa” to tłumaczenie zwrotu “Sugar Mice” użyte przez Tomasz Beksińskiego przy przekładzie jednego z najlepszych utworów grupy “ever”, jest ono nieco mylące bowiem Ostatni Romantyk XX wieku najczęściej interpretował a nie tłumaczył wprost utwory, często wplatając w nie osobiste doświadczenia. Sam zresztą w jednym z wywiadów powiedział, że swoje wczesne tłumaczenia z czasem zrobiłby inaczej – to naturalne, ostatnio ktoś dopieprzał się do moich wpisów sprzed pięciu czy sześciu lat zapominając, że odzwierciedlały one tak stan wiedzy jak i moją optykę rzeczywistości wtedy a nie dziś. Każdy z nas się zmienia, czas płynie, zabija nas metodycznie dzień po dniu nie biorąc jeńców i trudno oczekiwać, że dziś będziemy takimi samymi ludźmi jak kiedyś. Stąd też sławetne “nie opuszczę cię aż do śmierci” jest kłamstwem albo nieświadomym skazaniem się na dotrzymanie słowa wbrew sobie.

Spróbujmy zatem skorygować nieco Watę Cukrową sprzed lat, ale najpierw oryginał tłumaczenia…

“Wata cukrowa
Zmieniałem telewizyjne kanały
Tej deszczowej niedzieli w Milwaukee
Starając się złożyć w całość rozmowy
Starając się zrozumieć kto byt winien
Lecz gdy już do tego dochodzi,
Nie ma sensu udawać
Bo gdy już do tego dochodzi,
Nie ma nikogo kto wziąłby na siebie winę
Więc obwiń mnie,
Możesz zwalić wszystko na mnie
Jesteśmy tylko watą cukrową na deszczu

Słyszałem głos Sinatry wołający do mnie
Przez parkiet
Gdzie za współudział w rytmie
Płacisz ćwiartkę
Grającej szafie płaczącej w kącie
Podczas gdy kelnerka odmierza czas
Gdyż kiedy już do tego dochodzi,
Nie ma sensu udawać
Bo gdy już do tego dochodzi,
Naprawdę nie ma nikogo winnego
Więc obwiń mnie,
Możesz zwalić wszystko na mnie
Jesteśmy tylko watą cukrową na deszczu
Wiem co czuję, wiem czego chcę,
Wiem czym jestem
Twój ojciec skasował bilet na następne spotkanie
A ja wiem czego chcę, wiem co czuję
I wiem czego potrzebuję
Tatuś skasował nasz bilet,
Bilet na następne spotkanie
I nie ma tu nikogo winnego – tylko ja
Zwal wszystko na mnie
Cóż, najodważniejszą rzeczą
Jaką kiedykolwiek zrobiłem
Były rozmowy z dzieciakami przez telefon
Słyszałem ich pytania i wiedziałem
Że byłaś wtedy całkiem sama
Czy nie rozumiesz że zostałem bez pracy
I nie mogłem znieść
Rzucanych mi spojrzeń
Które mówiły “Co za dureń”
Jeśli więc chcesz mieć mój adres –
Jest nim pierwsze miejsce przy końcu baru
Gdzie siedzę wśród upadłych aniołów
Trzymając się ostatniej deski ratunku
I pielęgnując nasze blizny
Zwal wszystko na mnie, zwal na mnie
Wata cukrowa w deszczu,
Twój ojciec skasował bilet
Na następne spotkanie.”

Sugar Mice to są takie cukrowe figurki, które łatwo mogą rozpuścić się pod wpływem deszczu, daddy to nie tatuś tylko “sugar daddy”, starszy pan z kasą, który w tym wypadku wypadł prawdopodobnie z orbity życia i nie jest w stanie już dalej utrzymywać związku z byłą partnerką Torcha ze względu na brak kasy i nie odwołał JEJ spotkania z Torchem tylko własne z nią, bo po prostu nie było go stać dalej w to brnąć. Pani została na lodzie. Szkoda, że w życiu rzadko się tak zdarza, szczególnie jeśli mimo upływu czasu pani potrafi być atrakcyjna fizycznie – moment znajdzie się inny “sugar daddy” albo ekwiwalent w postaci “wsparcia” za cenę bycia wykorzystywanym. Broken Angels to diabły a nie upadłe anioły, ale w sumie nie jest to aż tak rażące. Dobre jest też nawiązanie do piosenki Sinatry, Stormy Weather, gdzie mamy wyraźne przeniesienie – od czasu, gdy się rozstali, non stop pada deszcz…

Tak czy inaczej Incommunicado, Sugar Mice, That Time of the Nigh, czy Torch Song to są imho absolutne standardy!

Dobrej nocy.
Wzruszony 🙂
Rafał

Rafał Skonecki