Zostawić coś po sobie.

Większość ludzi nigdy nie umrze, bo nigdy się nie narodziła – slogan z tanich fanpage-y dla nastolatek niesie w sobie sporo prawdziwego przekazu. Większość ludzi to tłum sterowany popędami, emocjami, genetycznym i behawioralnym determinizmem. Im więcej wiem, tym więcej mam wątpliwości, jest to przeciwieństwo bujających się na flekach cwaniaków, którym się wydaje, że posiedli świat. Prawda jest brutalna – im głupszy jesteś, tym mocniej wydaje ci się, że masz uniwersalną receptę na rzeczywistość. Wielu ludzi, którym udało się pokonać barierę strachu i spojrzeć rzeczywistości w oczy bez racjonalizacji i wyparcia zaczyna nagle…rozpaczliwie szukać możliwości przetrwania. Jeśli nie w całości, to chociażby jako avatar w głowach odbiorców sztuki, czytelników książek, użytkowników wynalazków, piewców rewolucyjnych idei. Życie większości ludzi to racjonalizacja, wyparcie, walka o przewagę nad innymi nieszczęśnikami, fotki pod palmami, nowa fura, tytuł naukowy, kolejna panienka i…kasa! Władza, dupa, pieniądze na tym stadium rozwoju, na którym znajduje się 99% tego co nas otacza jest wszystkim. Na szczęście są ludzie, którzy rozumieją, że to wszystko nie ma sensu. Jedni jak np Beksiński próbują przetrwać sztuką, inni rzucają się na pomoc potrzebującym rozdając majątek jak np Bill Gates, są też tacy, którzy sięgają daleko poza dziś, poza jutro, a nawet poza dekady. Takim człowiekiem jest Elon Musk.

Czytaj dalej „Zostawić coś po sobie.”

Antynatalizm, czy to ma sens?

Tak się nieszczęśliwie złożyło, że na skutek ewolucji ludzie, a być może też niektóre zwierzęta zostały obdarzone świadomością. Richard Dawkins pięknie opisuje w Samolubnym Genie mechanizmy, które doprowadziły do powstania owego fenomenu umożliwiającego niejako przy okazji lub odwrotnie rozwinięcie umiejętności abstrakcyjnego myślenia, co stało się podwaliną pod tron władców ziemi, tej ziemi dla ludzi. Stosunkowo niedawno, bo dopiero w latach trzydziestych ubiegłego wieku, niewielki procent najbardziej rozwiniętych pod względem mentalnym ludzi, po uprzednim wspięciu się na maksymalny poziom piramidy potrzeb Maslowa, zaczął dostrzegać kompletny bezsens ludzkiej egzystencji z punktu widzenia jednostki. Większość ludzi, nawet współczesnych, nie ocenia rzeczywistości w sposób realny, pozbawiony mechanizmów obronnych, takich jak racjonalizacja czy wyparcie, powiem więcej, człowiek ozuty zupełnie z owych “bezpieczników” najprawdopodobniej…natychmiast popełni samobójstwo, będąc zresztą uznanym przez skoorwiałe (nie ze swojej winy) do cna społeczeństwo za pomyleńca. Skąd zatem wziął się antynatalizm? Zapraszam do lektury!


Czytaj dalej „Antynatalizm, czy to ma sens?”

Depresyjny realizm.

Środek tygodnia, problemy dnia codziennego, smog pochłania naszą rzeczywistość więc ciężko liczyć na atencję czytelników, tym bardziej, że jak to zwykle u mnie – nie jest łatwo, lekko i przyjemnie. 🙂 Dziś porozmawiamy sobie o zjawisku depresji, ale nie w kontekście schorzenia, tylko mechanizmu, który zbliża nas do REALNEJ oceny sytuacji niepodpartej lub słabo podpartej racjonalizacją lub wyparciem. Większość z nas (o ile nie wszyscy) funkcjonuje tylko i wyłącznie dzięki mechanizmowi opanowania trwogi, które to w psychologii dorobiło się wielu ciekawych opracowań. Ściśle rzecz biorąc mechanizm ten nazywa się “teorią opanowania trwogi” a podwaliny pod jego ustanowienie położyli panowie Greenberg, Solomon, Pyszczynski. Tak jak Freud twierdził, że podświadomie chcemy od wszystkiego uciec, aby schronić się w łonie matki, tak wspomniani wyżej panowie wyprowadzili dość ciekawą teorię odnośnie mechanizmów, które umożliwiają nam reprodukcję i przetrwanie gatunku, bowiem w świecie świadomych ludzi przedłużanie naszej agonii mało, że nie ma sensu, to jeszcze wprowadza element sadyzmu, bowiem wraz z powołaniem do życia skazujemy naszych potomków na śmierć. 🙂
Czytaj dalej „Depresyjny realizm.”

Niezbyt ważna planeta, w przeciętnym układzie słonecznym.

W chwili gdy człowiek uświadomi sobie na głębokim pokładzie świadomości (dziękuję Panie Zdzisławie), że nie ma szans na przetrwanie nawet jako gatunek, szybko przewartościowuje wszystko i po początkowej fazie buntu zaczyna płynąc. Panta rhei – najprostsza religia świata, w dodatku bardzo spójna z tym co nas otacza. Konstrukt jest obojętny, nasze zdeterminowane życie, po prostu się dzieje, a jedyne co możemy (choć nadal nie jestem pewien, czy dojście do owej świadomości nie jest skutkiem poświęcenia się poprzedników ), to nadać temu co nas spotyka, dowolną wartość. Załóżmy, że jednak mamy wpływ przynajmniej na to, jak ocenimy rzeczywistość, zatem idąc tym torem każdemu zdarzeniu , które nas spotyka możemy nadać jakąś wewnętrzną wartość. Oczywiście będzie to bez wpływu na fakt pojawienia się w naszym życiu owych zdeterminowanych dawno okoliczności, ale jako ze umysł ,mimo ze wtórny do materii , to jednak działający w ramach innego niż konstrukt układu odniesienia, umożliwia nam wewnętrzną reakcje. I tak, możemy narzekać , że zarabiamy tylko kilka tysięcy albo możemy się cieszyć, ze zarabiamy kilka tysięcy. Tak naprawdę sprawa nie jest do końca przesadzona bowiem konstrukcja neuroprzekaźników w naszych głowach tez jest zdeterminowana, zatem być może fakt, iż potrafimy patrzeć na świat przez różowe okulary również nie jest zależny od nas. Jedyną frapującą mnie na dziś kwestią, jest pytanie o iluzję bycia niezależnym od otoczenia bytem, które to zjawisko ludzie określają jako JA. Mam na ten temat pewną teorie, ale że nie jestem w stanie jej podeprzeć naukowo, to póki co zatrzymam te rozważania do siebie. Zastanówmy się dziś w jaki sposób nasz gatunek zniknie z powierzchni ziemi, tej ziemi, i co będzie katalizatorem owych wypadków? Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że nie jesteśmy tu jako Homo Sapiens pierwsi ani ostatni, ale biorąc pod uwagę stosunkowo młody wiek naszej planety w odniesieniu do reszty wszechświata , to być może przysługuje nam zaszczytna etykietka pionierów 😉

Czytaj dalej „Niezbyt ważna planeta, w przeciętnym układzie słonecznym.”

Jak się produkuje automaty imitacyjno-naśladowcze?

Społeczeństwo przypomina do bólu zaawansowaną sieć neuronową. Natura poprzez różnego rodzaju konfigi ludzkiego genotypu nieświadomie “testuje” najbardziej skuteczne dla przetrwania gałęzie i odłamy czegoś, co możemy nazwać osobowością a w fundamentach jest czymś, co ma zapewnić reprodukcję genów. Gdyby nie potężna katastrofa naturalna, która zmiotła z ziemi dinozaury, prawdopodobnie do dziś nie wyszlibyśmy z nor, i jako przedstawiciele ssaków, nigdy nie sięgnęli po koronę gatunku panującego na ziemi, tej ziemi. Oczywiście każdemu z nas wydaje się, że jest wyjątkowy, ewentualnie jego droga jest właściwa, reszta to durnie, idioci, półgłówki. Oczywiście w takim myśleniu jest sporo racji, bowiem przetrwanie wymaga dwóch cech – bezwzględności i naśladowania stada. Jeśli ktoś to potrafi na polu podświadomym, to świat (w sensie kółka dla chomika) stoi przed nim otworem. Dotarliśmy znów do wolnej woli, która nie istnieje. Każdemu z nas wydaje się, że jest panem własnego życia, emocji, sposobu myślenia, a tymczasem nasze własne poczynania są zautomatyzowane do bólu poprzez programowanie, jedynie filtr mentalny czyni, że wydaje nam się iż nasze decyzje są nasze. Dziecko przychodzi na świat i natychmiast zostaje poddane programowaniu, którego zresztą uczy się niemal od początku. Zapłaczę, to mnie przytulą, zmienią pieluchę, znów zapłaczę, będzie micha. Automat imitacyjno-naśladowczy nabiera tempa. Dalej obserwuje rodziców, co w połączeniu z zaprogramowaniem genetycznym powoduje, że wzmacnia bądź osłabia pewne charakterystyczne dla samego “siebie” cechy. Co to wszystko ma wspólnego z wolną wolą? Zupełnie nic.

Czytaj dalej „Jak się produkuje automaty imitacyjno-naśladowcze?”

Rafał Skonecki