Dzieci z Kamp.

Starszy sierżant Schulz posadził majestatyczną sylwetkę Dorniera 24 na lekko pofalowanej powierzchni jeziora Resko Przymorskie. Był 5 marca 1945 roku, godzina 14:00. Od kilku dni jako pilot jednego z najpiękniejszych wodnosamolotów jakie kiedykolwiek powstały, brał udział w ewakuacji ludzi uciekających przed ofensywą armii czerwonej. W okolicy bazy Kamp (Rogowo / Mrzeżyno) tłoczyła się masa ludzi ewakuowanych z Kołobrzegu, w tym setki dzieci, które zostały wywiezione z różnych regionów bombardowanych Niemiec na Pomorze Zachodnie. Zgrabna sylwetka trzysilnikowej maszyny szybko dobiła do drewnianego pomostu, radiotelegrafista sierżant Bexte wraz z mechanikiem Friedrichem Traub i obserwatorem Ernestem Schutt-e wyskoczyli na pływaki łodzi latającej, aby przyspieszyć cumowanie. Bezruch w warunkach, gdy co chwila na niebie pojawiały się radzieckie myśliwce prażące z broni pokładowej do uciekających ludzi był bardzo niebezpieczny. Podrzucono trap i rozpoczął się paniczny boarding. Schulz nie myślał zbyt wiele, starał się odgonić czarne myśli koncentrując się na zadaniu… Czytaj dalej „Dzieci z Kamp.”

Stan równowagi.

Czyli te qualie, gdy czujesz spokój wewnętrzny i nawet pewną radość życia, kiedy słońce zabawnie tańczy za pobliskim wzgórzem rozświetlając niebo czerwoną poświatą i w tej właśnie chwili ślizgasz się na lodzie boleśnie uderzając głową w trotuar. To ma ci przypomnieć, że radość, spokój, spełnienie nie są dla ciebie. Czytam Życiopis Szulkina i łapię właśnie takie chwile równowagi bowiem wiem, że nie jestem sam w swoim postrzeganiu świata i nie muszę już czuć się tak samotnie w tłumie ludzi wokół. Ludzi, którzy wytwarzają wyłącznie szum…. Czytaj dalej „Stan równowagi.”

Lili Madecka.

Ciekawe czy ktoś z moich nielicznych czytelników bez pomocy wyszukiwarki, od kopa wie o kogo chodzi? Wierzę, że tak 😉 Przypomniałem sobie, że kilka lat temu uczestniczyłem w grupie dyskusyjnej poświęconej aktorce, która zagrała tytułową postać. Od zawsze fascynowało mnie stare kino, jeszcze za czasów programów prowadzonych co niedzielę przez Pana Stanisława Janickiego (kojarzonego często za image, czyli ciemne okulary) uwielbiałem zatapiać się w terkot starego projektora i migające po ekranie duszki. Zresztą do dziś uważam, ze tylko filmy 8 i 16 mm mają duszę. Dawno temu mój ojciec niczym Filip Mosz xD kręcił Krasnogorskiem co się dało. Niestety tamte taśmy przepadły w otchłani czasu niczym łzy, które wspominał w pożegnaniu Tomasz Beksiński. Czytaj dalej „Lili Madecka.”

Bilet na Księżyc, czyli czemu kocham kino

Jednym słowem? Bo w  życiu takie historie się nie dzieją a całym sukcesem kina jest odejście od codzienności, ale na tyle, aby ten dystans zmieścił się w realnym odbiorze rzeczywistości xD I taki jest właśnie film Bromskiego, który nie wiem dlaczego do tej pory przegapiłem! Fenomenalne, bo przejaskrawione, pokazanie mechanizmów międzyludzkich (czyli tak jak lubię). Oczywiście wychwycenie niuansów tylko dla wrażliwych, reszta może się zachwycić niezapomnianą Anią Przybylską oraz oczywiście Mateuszem Kościkiewiczem, mnie raczej bliżej do Adama, czyli fenomenalnie zagranej roli przez Filipa Pławiaka, oczywiście nie fizycznie, bo gdzie mi tam, ale myślowo mocno bym się odnalazł. Czytaj dalej „Bilet na Księżyc, czyli czemu kocham kino”

Historia pewnej fotografii…

Tak się złożyło, że dopiero w wakacje tego roku udało mi się odwiedzić zamek w Książu. Wybierałem się tam dobrych paręnaście lat ale nie wychodziło. W dzieciństwie oczywiście oglądałem Magnata, gdzie Bogusław Linda wcielił się w rolę księcia Bolko Konrada Hochberga, Jan Nowicki jego ojca, księcia Jana Henryka von Pless a Grażyna Szapołowska w macochę Bolka, która po skandalu obyczajowym zdradziła hrabiego von Pless z jego własnym synem. Owocem tego ukrywanego romansu było troje potomstwa, w tym bohaterka tego wpisu czyli Beatrice Gräfin von Hochberg. Do dziś nie ma pewności co do pochodzenia hrabianki, bowiem ona sama w opisywanej historii swojego życia podała, że “pewne sprawy pozostaną tajemnicą do końca”, fakty są takie, że była ona córką Bolka, który w czasie, gdy została poczęta był synem męża własnej macochy. Sytuacja mocno skomplikowana, ale generalnie wpisująca się w schemat karuzeli matrymonialnej, gdzie 60 letni mężczyzna poślubiający zapatrzoną w jego osiągnięcia 27-latkę traci rigcz natychmiast po tym, gdy zostaje “zdobyty”. Czy można bardziej wygrać z facetem bałamucąc jego syna? Tak czy inaczej nie o to, bowiem ja spacerując po zamku najwięcej czasu spędziłem przy tym zdjęciu…Genotyp jest wszystkim i jeśli go nie posiadasz jesteś skazany na wegetację bez względu na wiedzę, zasoby, podejście do życia. Jedyne co mogą zrobić ludzie pozbawieni tego handicapu to okazać pogardę tym, którzy go posiadają, oczywiście ich to nie dotknie ale pozwoli przynajmniej zracjonalizować sobie źródła własnych porażek, mimo pełnego zaangażowania w proces. xD Czytaj dalej „Historia pewnej fotografii…”

Rafał Skonecki